Już miała iść, ale ją złapałem.

- Wiktor co się stało, zajęta jestem

- przemyślałaś to? Dasz mi szansę?

- spotkajmy się po dyżurze w bistro, o której kończysz?

- za dwie godziny

- ja tak samo, więc idealnie, narazie cześć

- paaa

Wyszedłem z Martyną i Piotrkiem z SOR-u.

po dyżurze
Martyna
Dzisiaj mi się śpieszy, bo jestem umówiona z koleżanką. Przebrałam się szybko, pożegnałam się z Piotrkiem i doktorem, którzy jeszcze się przebierali, po czym wyszłam ze stacji. Samochód miałam postawiony pod szpitalem, więc musiałam trochę do niego iść. Jak doszłam, wsiadłam do niego i gwałtownie wycofałam, uderzając przy tym w czyjeś auto. Jasna cholera, jeszcze tego mi brakowało. Spojrzałam w lustro, z auta wysiadł jakiś facet średniego wzrostu, jasny brunet o niebieskich oczach, ubrany był w garnitur. Teraz mam przewalone. Zapukał w szybę. Otworzyłam i natychmiast się odezwałam:

- przepraszam, to moja wina, spieszyłam się

- nie, moja... nie zauważyłem, że pani chce wycofać - uśmiechnął się - to co, może pójdziemy na kawę, spiszemy to?

Wtedy zapomniałam o spotkaniu z koleżanką, liczyło się tylko to, żebym nie miała u niego problemów, to ostatnia rzecz, której teraz bym potrzebowała.

- jasne... - zgodziłam się, uśmiechając się do niego.

Wiktor
Czekam na Anię w bistro. Po chwili weszła, uśmiechając się do mnie. Usiadła na przeciwko mnie.

- zamówić coś? - odezwałem się.

- no w sumie czemu nie...

- kawę i ciasto?

- jasne - uśmiechnęła się, ja zrobiłem to samo i poszedłem zamówić, a gdy to zrobiłem, wróciłem do kobiety, stawiając na stole dwa talerzyki z ciastem i dwie filiżanki kawy, po czym usiadłem przy niej.

- dziękuję - uśmiechnęła się - Wiktor.. tak, przemyślałam to sobie iii... podjęłam decyzję

- jaką? - moje serce zaczęło szybciej bić.

- chcę z tobą być - uśmiechnęła się.

- naprawdę?! Tak się cieszę! - chciałem się na nią rzucić i ją przytulić, ale nie miałem jak tego zrobić przez stół.

Po ciastku i kawie, wyszliśmy. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy na film w kinie, tak też zrobiliśmy. Do domów wróciliśmy późnym wieczorem.

rano
Martyna
Obudziłam się naga w nieznanym mieszkaniu. Była to dość duża sypialnia, z ogromnym łóżkiem. Nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Obok były porozrzucane moje ubrania, a na stoliku stały dwa kieliszki po winie. Coś mi zaczęło świtać, ale nie do końca. Spojrzałam na godzinę, 9:30. Byłam już spóźniona do pracy, miałam jakieś 30 nieodebranych połączeń od Wiktora i Piotrka. Po chwili wszedł do sypialni tem facet, z którym wczoraj miałam stłuczkę.

- wyspałaś się?

- nie do końca, jestem już bardzo spóźniona do pracy, w dodatku nawet nie pamiętam, jak masz na imię.... - spojrzałam na niego.

- Stanisław - zaśmiał się.

- dobra.. Stanisław... więc tak jak już mówiłam, jestem spóźniona do pracy, więc...

- może najpierw zjedzmy śniadanie - postał przede mną jajka i zaczął jedno rozbijać łyżeczką.

- posłuchaj, jeżeli chcesz coś dla mnie zrobić, to po prostu wyjdź, żebym mogła się ubrać, dobrze? - podniosłam głos.

Ten na to tylko wbił łyżeczkę w jajko i wyszedł lekko poirytowany. Cholera jasna, co tu się wydarzyło? Ubrałam się, zjadłam, a on odwiózł mnie do pracy.

- wysadź mnie tutaj

- znaczy ja wiem, że nie chcesz, żebym wiedział gdzie pracujesz, ale...

- zatrzymaj się! - krzyknęłam, ten natomiast zjechał, a ja wyszłam.

- poczekaj, spotkamy się jeszcze? - zapytał.

- nie sądzę - trzasnęłam drzwiami i wysiadłam.

Pobiegłam usiadłam przy ogrodzeniu, zaczęłam płakać z tego wszystkiego. Po chwili jednak musiałam wrócić do pracy.

w pracy
Wiktor
Na stację wparował Artur.

- słuchajcie, zebranie na SOR-ze, wszyscy macie być

- teraz? - zapytałem, patrząc na niego.

- taaak, poznacie nowego szefa naszego SOR-u - powiedział i wyszedł, a ja i cała ekipa za nim.

na SOR-ze

- poznajcie naszego nowego ordynatora, Stanisława Potockiego - uśmiechnął się szef szpitala.



kolejny rozdział, co będzie dalej? Potocki zaczął pracować na SOR-ze, z czym to się będzie wiązało? sry za błędy pzdr

Wakacyjna przyjaźń, czy może miłość? Where stories live. Discover now