Rozdział 2

25 4 9
                                    

    Dominika nie przejęła się liścikiem. Pomyślała, że brat próbuje wykręcić jej wyjątkowo słaby żart, więc usadowiła się po raz trzeci w tym dniu na swoim łóżku i rozpoczęła codzienną czynność przeglądania internetu na laptopie. Tak mijały minuty, a następnie godziny, zaskoczona dziewczyna ocknęła się z internetowego amoku dopiero około dwudziestej drugiej. Odłożyła wtedy słuchawki na swoją prawą stronę i na dzisiaj zakończyła z internetem. Jak zauważyła po raz chyba setny, jest to okropny nałóg, ale trudno było mu się nie poddać, gdy nie ma się żadnych innych interesujących czynności do zrobienia. Prędko odłożyła laptopa na biurko, aby nie kusił jej wzroku i podjęła się typowo wieczornych zajęć.

     W pierwszej kolejności zjadła skromną kolację składającą się z pełnoziarnistej bułki i ciepłego mleka. W międzyczasie w myślach przeleciała jej sarkastyczna myśl o treści “kolacja Bogów”. Wykonała szybki, chłodny prysznic i wieczorną toaletę. Na koniec obmyła twarz kilkoma bliżej nieznanymi produktami, które miały zadbać o jej tłustą cerę. Nim się obejrzała wybiła godzina dwudziesta trzecia, wówczas po całym pomieszczeniu rozniósł się odgłos kukułki, zapowiadającej wybicie pełnej godziny. Nieświadomie dziewczyna zwróciła wzrok na zamknięte drzwi od pokoju jej brata, o tej porze powinny stać otworem, a zza nich normalnie wydobywał, by się odgłos niezbyt cichego rapu. Co jak co, zniknięcie brata jej nie zdziwiło, brak jakichkolwiek oznak jego życia również, a nawet to, że pozostawił swój telefon w domu, ale gdy siarczysty rap nie wydobywał się cały dzień z głośników sprawa wydawała się krytyczna i warta dłuższego śledztwa. Ponownie zapuściła się w głąb jasnego pomieszczenia, aby dokładnie je obejrzeć.
   Tak samo jak wcześniej na biurku leżała mała, żółta karteczka z dziwnym napisem oraz nietknięty telefon, ale tym razem w jej oczy rzucił się panujący na meblu rozgardiasz. Kredki były wysypane w jego prawym, raczej zakrytym przed oczami rogu, organizer został przewrócony. Monitor mimo jej wcześniejszych ustaleń również wyglądał niedzisiejszo. Był przechylony diametralnie w lewo, a jego róg został wyszczerbiony jakimś ostrym przedmiotem. Sprawca starannie zatuszował ślad pod warstwą czarnej plasteliny, która z wcześniejszego miejsca na regale, aktualnie lepiła się rozrzucona pod stołem. Drukarka miała lekko wygiętą przednią klapkę, jakby odpuściła po silnym uderzeniu. 

     Stolik też zmienił miejsce, teraz zamiast po prawej stronie został na szybko przesunięty na lewą. Mimo to obrus był w niezachwianym stanie, a kiczowatej jakości sztuczna roślinka stała pod tym samym kątem co we wcześniejszej pozycji. Osoba nieznająca dokładnego rozmieszczenia mebli w pokoiku na pewno nie skapnęła by się innej pozycji stolika. Nawet Dominika, która mieszkała w tym miejscu od ponad trzynastu lat zaczęła mieć co do tego wątpliwości. Zawędrowała w stronę łóżka zajmującego znaczną część pomieszczenia. Dopiero wtedy w jej piersi zamarło serce, było ono dokładnie pościelone. Jej brat NIGDY nie ścielił łóżka. Czasami tylko ładnie rozprostował kapę na zmiętej pościeli, ale nic poza tym. W jednym miejscu na meblu widoczny był przedmiot, który nie zwrócił wcześniej uwagi dziewczyny. Była to kolejna karteczka, tym razem złożona w kształt łabędzia. Przeczytała ją na prędko, wiadomość brzmiała "Północ, teraz”. Kompletnie wystraszona usiadła na łóżku, aby odreagować złe emocje, ale nie potrwało to długo. W jednym momencie podjęła decyzję, że wyruszy na alejkę. Na podłodze była krew.

                                  *

   Równo o północy znalazła się pod zacienioną lampą, “najciemniej pod latarnią”- powiedziała sobie w myślach. Próbowała w ten sposób znaleźć zagubioną gdzieś odwagę.  Na miejscu zauważyła mocno zaostrzony nóż i kolejną pastelową karteczkę. Gdy ją podniosła ukazał jej się schowany pod nią w trawie pojemniczek z henną i kartka z narysowanym symbolem zakapturzonej postaci.  Przeczytała zawartość papieru: “Teraz czeka cię jedyna i najważniejsza próba. Jeżeli chcesz odnaleźć brata całego i żywego musisz przystąpić do naszego zakonu. Jeśli wyrazisz zgodę odciśnij sobie na ramieniu tatuaż z henny w kształcie symbolu narysowanego na kartce, a następnie wytnij go umieszczonym na trawie nożem”. 

     Dziewczynie odeszła krew z twarzy, momentalnie zbladła. Jakby to powiedziała jej świętej pamięci babka Petronela “Ło Boziu, będzie bolało”. Przemyślała czy nie wezwać policji, ale ten pomysł wydawał jej się zbytnio ryzykowny, więc odpuściła.  Zaczęła mieć wątpliwości, które jednak udało jej się uciszyć myślami o bezpieczeństwie jej porwanego brata. W pierwszej kolejności rozmieściła hennę dokładnie na symbolu na kartce, a następnie go odbiła na ramieniu. Włączyła sobie aparat w telefonie, aby mieć jakiekolwiek lustro i kilkoma ruchami wycięła krzywy znak. Ramię momentalnie ją zapiekło i zaczęło pulsować, krew cienkimi strużkami spływała na ziemię. Skrzywiła się z bólu, łzy pociekły jej po policzkach, ale nie wykrzyczała ani słowa. 

Właśnie w tym momencie miała podpisać prawdziwy kontrakt z diabłem.

Broken RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz