Prolog

34 2 5
                                    

Koria to elfia magini, która wychowała się w Wieży Kręgu. 

Chociaż samą wieżę odbierała jako więzienie, była miła dla samych templariuszy, a nauczycieli i opiekunów darzyła szacunkiem. O całej aferze ze Stwórcą starała się nie mieć zdania: daleko jej było do osoby wierzącej, jak i pokutnicy. Mimo wszystko starała się być miłą i uczciwą osobą, zarówno dla współwięźniów w magii, jak i gości z zewnątrz Kręgu, takich jak Duncan, Szary Strażnik.

Dzień, w którym przeszła Katorgę, inicjację z uczennicy na pełnoprawną czarodziejkę Kręgu, odmienił jej życie, choć zgoła zupełnie inaczej, niż mogła kiedykolwiek podejrzewać. Samą Katorgę przeszła gładko, współczując wręcz demonowi, którego pokonała. To, co nastąpiło potem, było dużo gorsze, bo działo się na jawie, nie w Pustce, i nie mogła się obudzić z koszmaru.

Chodziło o Jowana. Jowana-Zawsze-Niespokojnego, Jowana-Beksę. Zawsze budził w niej instynkty opiekuńcze, ale gdy poprosił ją o pomoc w ucieczce z Wieży, razem z Lily-Pingwinem, nie zgodziła się. Panikował, że chcą go Wyciszyć. Koria rozumiała jego strach, bo też kochała swoją magię. Ale ponieważ Jowan zarzekał się, że podejrzewają go niesłusznie o złe tendencje, Koria uznała, że uda jej się wyprostować nieporozumienie i uspokoić przyjaciela. Dlatego natychmiast poinformowała Pierwszego Zaklinacza o sytuacji.

Wierzyła ślepo, że zdoła po cichu załatwić sprawę. Irving tymczasem namówił ją do procederu. Koria włamała się do piwnic i pomogła odszukać filakterium Jowana. Do ostatniej chwili wierzyła, że Irving wyskoczy zza drzwi i zagai jakąś motywującą do przestrzegania zasad przemowę. Gdy nic takiego się nie stało, a Jowan zniszczył swoje filakterium, cała drżała. Nie tak to sobie wyobrażała. Nie sądziła, że po wyjściu z piwnic Irving ramię w ramię z komturem Gregorem zechcą aresztować Jowana. A już na pewno nie wyobrażała sobie, że Jowan-Panikarz, Jowan-Mokre-Portki użyje do ucieczki magii krwi, przebijając sztyletem własną dłoń.

Tak Koria po raz pierwszy doświadczyła zdrady i to podwójnej: ze strony przyjaciela, który ją okłamał co do swoich umiejętności oraz przez przełożonego, który ją wykorzystał.

Dla pogodnej i miłej dziewczyny był to punkt zwrotny. Nie mając dłużej oparcia w dziecięcych wartościach i prostych zasadach, co wolno, a czego nie wolno robić, uczepiła się propozycji Duncana, jak ostatniej, choćby spróchniałej deski ratunku. Czuła, że musi opuścić Wieżę, inaczej oszaleje i wysadzi ją w powietrze. 

Wysadzanie w powietrze mrocznych pomiotów w służbie Szarej Straży było godną alternatywą.

Koria. Dragon Age Origins StoryWhere stories live. Discover now