Już koniec i początek nowego ale czy lepszego?

Start from the beginning
                                    

- E y no trochę już minęło

- Chodź idziemy zabieram Cię do szpitala - pociągnął ją za rękę

- Nigdzie nie idę - tupnęła resztką sił w ziemię

- Idziesz

- Kochanie - odezwała się Anna

- Nie ko - zaczął Adam ale nie dane mu było skończyć

- Tak słonko? - odezwał się wyższy o głowę od Adama mężczyzna wprawiając go w zdezorientowanie.

- On mnie chce gdzieś zabrać  - żaliła się facetowi

- Słuchaj no zostaw ją, bo pożałujesz - odparł podejrzany typ

- dobra dobra już - uniósł ręce w geście obronnym wiedział, że bez sensu walczyć o żonę, która od pięciu lat go zlewa.

Adam udał się do klienta do którego szedł po czym wrócił do domu do swojej córeczki. Jedyne co go teraz obchodziło to właśnie Kalinka i to jak wytłumaczy jej co się stało z jej matką i dlaczego nie wraca do domu.

~*~

Mijały tygodnie i miesiące,  a dziewczynka wciąż nie widziała się z matką. Nie było w tym nic złego, a nawet i dobrze bo dziewczynka nie była już molestowana jedyne co jej przeszkadzało to marne zdolności do gotowania jej taty.

Sprawa rozwodowa rodziców odbyła się parę dni temu ale nikt dziewczynce o tym nie wspominał. Adam jest już "wolnym człowiekiem".

Po ponad pół roku od rozwodu kiedy Kalinka miała już prawie 12 lat jej tata poznał kobietę, o której nie wspominał jej zbyt wiele, lecz widać było po nim, że jest szczęśliwy. Następnie trzy miesiące później postanowił się przeprowadzić do tej kobiety do pobliskiego miasteczka by zapomnieć o tym wszystkim co się tu stało i o całej przeszłości. Dziewczynka nie protestowała, bo i tak nie miała tu zbyt wielu znajomych ani tym bardziej przyjaciół dla których warto byłoby tu zostać. Po około tygodniu przeprowadzili się do dość sporawego domu kilkadziesiąt kilometrów od ich poprzedniego miasta. Średnio wzrostu brunetka była bardzo miła dla dziewczynki i traktowała ją jak własną córkę i wszystko wydawało się wręcz idealne do czasu. Do czasu gdy nie poznała syna tej cudownej kobiety, który właśnie wczoraj wieczorem wrócił z obozu.

Póki było dobrze tajemniczy chlopak się nie pojawiał za często od dnia wypadku zdarzyło się to dwa razy. Ale nie były to zbytnio emocjonujące spotkania, chciał poprostu poznać Kalinkę. Nie mógł jej jednak zbyt wiele wyjawić na temat tego kim jest, bo jeszcze jest za mała, nie chciał, by to wszystko ją przerosło.

~*~


- Hej mamo - powiedział dobrze zbudowany chłopak o piwnych oczach wchodząc do domu trzymając w jednej ręce walizkę.

- Ooo cześć Kamil, co tak szybko? - z kuchni wybiegła jego mama nie zauważając, że w prawej ręce wciąż trzyma chochlę od zupy 

- Tylko 30 minut wcześniej, bo nie szedłem tu na piechotę z centrum tylko Wiktor mnie podwiózł - odparł delikatnie przytulając matkę i uważając przy tym na chochlę - mamo a mogłabyś odłożyć to? - wskazał na przedmiot, który trzymała w ręce - do garnka bo trochę się boję że dzisiejszy obiad wyląduje na mnie. 

- Aaaa tak jasne już - wróciła do kuchni - Odnieś bagaże do siebie i wracaj do mnie trochę sobie pogadamy co tam słychać - poleciła chłopakowi

- Już lecę  tylko skoczę do łazienki po drodze - odparł, a matka odpowiedziała mu uśmiechem

Po około 10 minutach Kamil zjawił się w kuchni.

- To opowiadaj jak tam - powiedziała gdy tylko zauważyła swojego syna opierającego się o futrynę w kuchni.

Rozmawiali tak jakąś chwilę do momentu, w którym matka zmieniła temat.

- Pamiętasz Adama, o którym Ci przed tem wspominałam? - spytała

- Tego co jakiegoś dzieciaka ma? - dopytał

- Tak ten - przytanęła - córeczkę ale jest trochę od Ciebie młodsza. Myślę, że nie bedziecie sobie wchodzili w drogę

- A ile ta młoda ma lat? 

- Dwanaście za miesiąc.

- To nie taka mała - stwierdził.

-No właściwie to tak, jedynie pięć lat. - poparła go kobbieta - czyli nie masz nic przeciwko temu, że tu mieszkają?

- Nie przecież dom jest spory - odpowiedział tworząc już swój plan na małą w głowie. 

- Ooo jak się cieszę, bo szczeże to się trochę bałam Twojej reakcji.

- Nie ma czego mamo przecież to nasz wspólny dom razem go tworzymy - pogłaskał po ramieniu kobietę która wyjmowała właśnie rybę z piekarnika - ważne byś była szczęśliwa.

- No dobrze - odparła z uśmiechem na twarzy - nakryjesz do stołu? - spytała syna przekładając rybę do ozdobnego naczynia.

- Jasne już sie robi.

Kalinka analizowała chłopaka który był o pół głowy niższy od jej taty. Przyglądała mu się uważnie lustrując od góry do dołu gdy ten rozmawiał z jej tatą. Miał na sobie granatowe jeansy i granatową koszulę rozpiętą przy kołnierzyku, a gdy przeniosła wzrok jeszcze wyżej ujrzała zarost nie był on jakiś mocny ale napewno nie dodawał chłopakowi do przystojności.  Z wyglądu był raczej nurząco przeciętny.

- Hej Kamil jestem - delikatnie się schylił do dziewczynki z uśmiechem.

- Kalina - podała mu rękę.

- chodź ślicznotko zaprowadzę Cię do stołu a rodzice sobie pogadają.

Ślicznotko? On naprawdę to powiedział? Dalej analizowała ostatnie kilka słów chlopaka będąc w szoku bo nikt wcześniej jej tego nie mówił, a nawet mama wspominała, że ona Kalina jest brzydka. Cóż może inny gust.

- To jak młoda stresujesz się nową szkołą?

- Nie taka młoda - roześmiała się - nie jakoś bardzo będzie jak będzie

- i to jest dobre podejście nie masz się czym przejmować - puścił jej oczko

- oo widzę, że złapaliście kontakt - ucieszyła sie Karolina niosąc naczynie z jedzeniem do stołu - tak się cieszę - za nią wszedł tata Kalinki do jadalni i zjedli ten uroczysty obiad.

Pozdro z psychiatryka:)Autorka Za jakiś czas (jak już wyjdę) pojawi się książka ze wspomnień z tąd.

SkrzywdzonaWhere stories live. Discover now