Prolog

912 100 74
                                    

Pierwszy dzień mistrzostw zapowiadał się pięknie. Na zewnątrz było ciepło, wiał delikatny, letni wiatr. Nie zbyło ani za zimno, ani za gorąco. Ten dzień był z pozoru idealny.

Na hali rozgrzewała się żeńska drużyna Nishio, jeszcze w niepełnym składzie. Przeciw nim miały grać dziewczęta z Itachiyamy, które już dosyć mocno spóźniały się na rozgrzewkę.

Na korytarzu budynku, w którym miały rozegrać się mecze, przy automacie stały dwie dziewczyny. Szarooka mruknęła coś pod nosem, szukając w kieszeni bluzy klubowej pieniędzy.

Jej przyjaciółka zaśmiała się, gdy Kapitanka zaczęła klnąć pod nosem w swoim ojczystym języku. W końcu jednak po dłuższej chwili, udało jej się wyciągnąć pieniądze z bluzy.

Wyciągnęła je i wrzuciła do automatu, wybierając sok marchwiowy. Miała do niego słabość, choć wiedziała o tym jedynie jej przyjaciółka z drużyny.

Zadowolona Rosjanka już miała się uśmiechnąć, ale sprężynka zatrzymała się, a sok nie wypadł.

- Co jest? - Mruknęła blondynka pod nosem - O ty...

Delikatnie uderzyła dłonią w automat w nadziei, że jednak sok jak i urządzenie okażą się dla niej łaskawe.

- Tutaj w prawo? - Motoya zatrzymał się, wskazując palcem w stronę schodów.

Sakusa nie odpowiedział mu. Zamiast tego zerknął na tablicę z mapą budynku i zaczął ją analizować.

Usłyszeli za sobą śmiech jednej z dziewcząt. Czarnowłosa otarła łezki wzruszenia, słysząc kolejne bluzgi w nieznanym jej języku, ze strony Rosjanki.

- Pieprzony złom. - Mruknęła i w końcu upewniając się, czy w pobliżu nie ma żadnego ochroniarza, kopnęła z całej siły w automat.

Wtedy z urządzenia wypadł sok. A nawet dwa, jednak jeden brzoskwiniowy. Kapitanka Nishio odetchnęła i schyliła się, wyjmując kartoniki soku.

Gdy się wyprostowała i przyjrzała sokom, jej usta uformowały się w dzióbek.

- Ty nie lubisz, prawda? - Spytała już po Japońsku, patrząc na brunetkę.

- Niestety.

- Brzoskiwni ja też nie lubię... - Wciąż myślała, patrząc na kartoniki, jakby się nad nimi modliła.

-Dobra, dobra. Szybko się decyduj co i jak, bo musimy iść się rozgrzewać. - Czarnowłosa odwróciła blondynkę do siebie plecami i zaczęła pchać w stronę hali.

Kiedy przeszły obok dwóch siatkarzy Itachiyamy, Tania nagle się zatrzymała.

- Zaczekaj chwilę...

Cofnęła się parę kroków i jak gdyby nigdy nic, wyciągnęła dłoń z kartonikiem w stronę siatkarzy. Chłopak w maseczcę spojrzał najpierw na sok, a potem wyżej, na twarz licealistki.

Wyciągnął dłoń, a wtedy szarooka położyła na niej kartonik i szybko ulotniła się wraz z przyjaciółką. Obie pobiegły na halę.

Tania w biegu rozpięła bluzę i wbiegła na halę, pędząc w stronę ławek. Rzuciła menadżerce okrycie oraz sok i uśmiechając się do niej miło, wbiegła na boisko.

- Tania i Midori! Rozgrzewka i to już!

Wzdrygnęły się na krzyk trenera i od razu zaczęły biegać. Oczywiście czym byłaby rozgrzewka tej dwójki bez ich rywalizacji.

Szarooka zaczęła robić pełne okrążenia na hali, biegając za niskimi parawanami oddzielającymi boisko i część pola wokół, od kamer i tym podobnych.

Kartonik || Sakusa KiyoomiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz