I

37 4 0
                                    

Gwar panujący na sali rozpraw został przerwany przez donośne uderzenie. Pojedyncze szepty rozbrzmiewały jeszcze tylko przez kilka sekund, po czym spojrzenia wszystkich skierowały się na osobę zasiadającą na drewnianej ławie wznoszącej się ponad wszystkie inne. Przed nią stał  niewielki stołek, na którym leżało kilka kartek zapisanych niechlujnym pismem oraz tajemnicze zawiniątka. Jednakże bardziej od stanowiska pracy, to sam sędzia był ciekawy. Za stolikiem zasiadał podstarzały oraz nieco otyły mężczyzna. Jego krótkie i siwe włosy wystawały spod charakterystycznej czapki - symbolu biskupa. Bystre, niebieskie oczy starca wbiły się w drzwi na przeciwległym krańcu sali. Zupełnie zignorował fakt, iż cała uwaga skupiona była na nim. To nie on był osobą, którą będzie się dzisiaj sądzić. 

- Wprowadzić oskarżoną! 

Huknął donośnym głosem, który nie raz przetestowany został w murach kościoła. A gdy tylko wydał komendę, drewniane wrota otworzyły się i do środka wparowała dwójka strażników. Oboje trzymali za ręce młodą szatynkę o jasnych włosach oraz niebywałej urodzie. Miała na sobie szarą, prostą suknie, porozdzieraną już w kilku miejscach. Na sali rozległy się na powrót szepty, z pewnością nieprzyjazne. Jej piękno jakby wręcz zniechęcało zgromadzonych. Jeden gest biskupa wystarczył, by wszyscy zamilkli, on też jednak spoglądał na kobietę niezbyt przychylnie. 

- Przypnijcie ją. Wszak nie chcemy żadnych niespodzianek w trakcie rozprawy. 

Wskazał głową na słup stojący po środku pomieszczenia. Zwisały z niego ciężkie kajdany, w które bez chwili zwłoki zakuto szatynkę. Oskarżona dopiero wtedy podniosła spojrzenie swych niebieskich oczu. Wpierw na sędziego, a potem na resztę zgromadzonych. Było w nim naprawdę wiele emocji, takich jak pogarda, czy niechęć. Zatrzymała się na dłużej dopiero przy niepozornym mężczyźnie, który jako jedyny stał ze wszystkich obok ławy biskupa. Był to pozbawiony zarostu facet o czarnych włosach oraz chudej twarzy, do tego okryty brązowym płaszczem. Tutaj jej nienawiść dało się aż wyczuć w powietrzu, chociaż kryło się w tym wszystkim coś jeszcze - jakby rozbawienie. Obserwowany jednak nie zamierzał ugiąć się pod jej wzrokiem i odpowiedział podobną dawką niechęci. Sam nie był jakoś specjalnie stary (w dość podobnym wieku do wprowadzonej dopiero co kobiety), zatem z pewnością nie należał do sędziów - to był oskarżyciel. 

- Następnym razem będę pamiętała, by nie być gościnną dla takich szumowin, jak ty. 

Syknęła do niego przyciszonym głosem. Ten w odpowiedzi przekrzywił głowę, wręcz ucieszony jej wściekłością. 

- Następnym razem, to ewentualnie spotkamy się w piekle.

Mruknął do niej z triumfem w oczach. Tę krótką wymianę zdań przerwał od razu sędzia, który najwyraźniej wolał przejść do rzeczy. Rozejrzał się po całej sali, a następnie powstał, by obwieścić rozpoczęcie procesu. 

- Wszyscy zostaliśmy zebrani, by poddać osądowi obecną tu... - w tym momencie zerknął na kartki - Klarę. Oskarżona została o uprawianie czarów i kontakty z demonami, co uznawane jest za jedną z najgorszych win. Oby Bóg raczył zesłać nam właściwą decyzję. 

Biskup wzniósł oczy ku niebu, składając przy tym ręce, po czym usiadł. Oficjalna formułka na rozpoczęcie się zakończyła - mogli przejść do rzeczy. 

- A zatem... Czy głos zechce zabrać oskarżyciel?

- Z przyjemnością... - mężczyzna poczynił krok do przodu, jakby tylko na to czekał - Miłościwy biskupie, osobiście nakryłem ją na czynieniu magii, gdy byłem u niej w domu! Następnie, nie zwlekając, obezwładniłem ją i wydałem straży. 

O czym nie zaśpiewa bardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz