Rozdział 1

101 7 4
                                    

Ciemne postacie....i ogniste ślepia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiara pewnego dnia budzi się, przez straszny ból, który obejmował jej całe ciało. Kiedy otworzyła oczy, widziała nicość o kolorze brunatnej krwi. W pustce panowała kompletna cisza, więc dziewczyna słyszała swój oddech i bicie serca, które z każda sekunda robiło się coraz to szybsze. Krzyknęła dwa, trzy razy. Jedyne co usłyszała, to własne echo. Chciała się ruszyć, ale ból był nie do zniesienia, każdy ruch, powodował u niej uczucie, jakby jej ciało było rozrywane, dźgane... Białowłosa zaczęła cicho łkać. Zamknęła oczy z nadzieją, że to tylko zły sen, a ona sama znajdzie się w swoim łóżku. Lecz to nigdy nie nastąpiło. Kiara pływała w odmętach nicości. Nie wiedziała jak długo. Dwa dni? Tydzień? Miesiąc? Rok? Dekada? Nie wiedziała. Kolor się nie ściemnia, kiedy nadchodzi noc. Ta sama brunatna czerwień, która zaczęła być już nudna ....i przytłaczająca. Dziewczyna postanowiła zanucić jej ulubioną muzykę, aby podniesc się na duchu, ale niestety, świadomość, że jest sama w dziwnym „świecie", z którego nie ma wyjścia, była silniejsza niż pozytywne wibracje jej ulubionej muzyki. Kiara czuła samotność i ból, co było dla niej wielką mieszanką wybuchową, ale mogła tylko krzyczeć. Nic więcej. Nikt jej nie pomoże, nikt jej nie usłyszy. Jest sama. W więzieniu. Pewnego dnia Kiara poczuła nagły przypływ energii. Poczuła, jak ktoś łapie ten świat, to więzienie, w którym jest zamknięta. Kiedy się ruszyła, nadal ją bolało, ale już mniej, niż przedtem. Poczuła się... Silniejsza. Polubiła to. Pragnęła tego więcej. Nagle usłyszała czyiś głos. Nie poznała go, to nie jest głos jednego z jej przyjaciół, ale mogła powiedzieć, że to była dziewczyna.

-To chyba jedna, z tych dziwnych Darkińskich broni. - powiedziała.

Czekaj, Darkińskich? Pomyślała Kiara. Czy ona jest... W świecie Lola?

- Halo? HALO! SŁYSZYSZ MNIE?!- krzyknęła. Nie dostała odpowiedzi. -cholera... Czyli jestem zamknięta w broni Darkiów?- spytała sama siebie, rozglądając się po pustce. Koszmary ból zaczął powracać. Kiara zrozumiała, co dawało jej tę energię i wytrzymałość.

Osoba, która ją trzyma, jest dobrym narzędziem.

- nie mogę jej użyć... - powiedziała. - ale... Jej moc....- złapała się za głowę. - nie mogę....- ból był coraz silniejszy. - n-nie....mogę......- czuła, jakby ktoś rozrywał jej każdy mięsień. -

n....ie....mo...- czuła, jakby ktoś ją rozrywał na strzępy. Jakby ktoś jej strzelał w udo, jakby ktoś dźgał jej oczy. Cisza Potem krzyk. Azphyr, tak było tej dziewczynie na imię, usłyszała krzyk Kiary. Wystraszyła się i chciała wyrzucić broń, ale było za późno. Oko, które wcześniej było zamknięte, nagle otworzyło się i od razu spojrzało się na nią. Nagle, dziewczyna poczuła bolesne ukłucie w serce i poczuła, jakby jej skóra, zaczęła się rozrywać. Nie zostało jej nic niż głośny, długi krzyk i wzywanie po pomoc. Lecz nikt nie przyszedł. Kolejny krzyk. Długi krzyk. Cisza. Nagle, szybkie oddychanie. Na miejscu Azphyr pojawiła się Kiara. Zmeczona I głodna. Sama, w małej świątyni, oświetlonej przez dwie pochodnię. Przed nią było małe źródełko z wodą. Pomimo tego, że dziewczyna bardzo długo nie chodziła, to ledwo, ale jednak doczołgała się do źródła i zaczęła z niej łapczywie pić, jakby nie piła od kilkunastu lat. Kiedy się już wystarczająco napiła, spojrzała na siebie, na swoje ciało. To nie było jej normalne ciało. Z jej głowy wyrastały dwa, długie, czarne rogi. Jej skóra była szara jak u trupa, a jej oczy świeciły czerwonym światłem. Jej źrenice przypominały źrenice kota, pionowe i cienkie, a jej uszy przypomniały uszy elfa. Od dolnej szczęki, do samych stóp, jej skórę pokrywał dziwne ubranie, przypominające kombinezon z kamieni o różnych kształtach. Najwięcej zaostrzonych było na plecach, tworząc swego rodzaju kolce, które również się znajdywały na łokciu i tylnych kostkach u stóp. Kiara spojrzała na swoje dłonie. Miała ostre szpony, a pokrywa na jej palcach przypomniała łuski. Jedyne, co zachowało się z jej normalnego wyglądu, to długie, białe włosy. Kiara oparła się o obramowanie źródła i popatrzyła przed siebie. Nie wiedziała co robić. Jest sama, nikogo tu nie ma.

-Muszę znaleźć moich przyjaciół- powiedziała i powoli wstała. Jej nogi przez chwilę się chwiały i kilka razy się zdążyła wywalić, ale szła dalej, aż w końcu się przyzwyczaiła. Wzięła swoje bronie do ręki i wyszła ze świątyni. Była noc, więc miała pewność, że nikt jej nie zauważy.

~~~~~~~

Firsiaa

We Are UnityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz