Rozdział 1

274 5 0
                                    

- J - ja przepraszam, już nie będę, obiecuję... - powiedziałam przez łzy czując jego silny uścisk na moich nadgarstkach.
- Ty to, kurwa, specjalnie robisz! - krzyknął potrząsając mną. 
- N... Nie, przysięgam... - łkałam. Odepchnął mnie, uderzyłam w ścianę. Podniósł dłoń, już wiedziałam na co się szykować. Zamknęłam oczy czekając na ból. 

Uderzył mnie z taką siłą, że upadłam. Nie miałam siły wstać. 
W końcu się zebrałam i wstałam. Spojrzałam jemu w oczy i złapałam za klamkę od drzwi wyjściowych. Szybko wybiegłam i już byłam na dworze. Rozejrzałam się po okolicy i pobiegłam po piaszczystej szosie w nieznanym mi kierunku.
- Lena! Lena, do jasnej cholery, wracaj! - słyszałam nawoływania mojego chłopaka. Nie chciałam na niego patrzeć. Po raz kolejny mnie uderzył, gdy poprzednim razem zapewniał, że tego nie zrobi już nigdy.
Po dłuższej chwili biegu rozejrzałam się i nie wiedziałam już gdzie jestem. Przeprowadziłam się do Krakowa jakiś czas temu, z moim chłopakiem, Patrykiem. Nie znałam jeszcze dobrze okolicy.
Zlokalizowałam w pobliżu ławkę i na niej usiadłam. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. 
Była zima, a ja w luźnym sweterku i jeansach, w kapciach na nogach płakałam na ławce. Dotknęłam delikatnie bolącego mnie miejsca. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni moich spodni. Wskazywał godzinę 23:54, lecz nie to chciałam sprawdzić.
Otworzyłam aparat i spojrzałam na swoją twarz.  Cały makijaż rozmazany i wielka, czerwono-fioletowa opuchlizna pod moim prawym okiem. Przetarłam twarz moim swetrem i poczułam czyjąś obecność. 
Spojrzałam ukradkiem przez moje krótkie, brązowe włosy na osobę siedzącą obok mnie. Już miałam wstać i odejść, ale zatrzymał mnie jego ciepły głos.
- Nie jest ci zimno? Jest zima, a ty tylko ubrana w... Sweter i jeansy. I kapciuszki. - łzy znowu zaczęły mi spływać po policzkach. 
- Nie, nie jest mi zimno. - powiedziałam, będąc ciągle odwróconą do niego plecami. 
- Na pewno? - podszedł do mnie od tyłu, próbując spojrzeć na moją twarz. Sprawnym ruchem ręki zakryłam twarz unikając wzroku chłopaka. 
Delikatnie zdjął moje dłonie z mojej twarzy i ujrzałam jego brązowe, gęste włosy oraz brązowe oczy. Był znacznie wyższy ode mnie. Moje 160 centymetrów wzrostu dały się we znaki.
Widać, że go zamurowało. Zobaczył na moim policzku fioletowo-zielony już ślad od uderzenia.
Odsunęłam się od niego i już miałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Kto ci to zrobił? Chodź, niedaleko mieszkam, ogrzejesz się. Masz lodowate dłonie. - powiedział z przejęciem. Nie znałam jego imienia, ani w ogóle go, ale nie chciałam tam wracać. Rzeczywiście, niedaleko mieszkał. Zaledwie dwa domy dalej.
- Jak coś, Kuba jestem. - brunet się do mnie uśmiechnął i pogłaskał mnie po głowie.
- Lena. - szepnęłam i uścisnęliśmy sobie dłonie. 
Gdy stanęliśmy przed domem zamurowało mnie. Taki wielki dom miał. I piękny. Chciałabym kiedyś taki mieć, ale to nie możliwe. Podeszliśmy do domofonu i Kuba zadzwonił.
- Halo? - odezwał się nieznany mi głos.
- To ja, Patec, wpuszczaj.
I po chwili już byliśmy przed drzwiami wejściowymi.
- Słuchaj... Nie chce Ci robić kłopotu, dam sobie radę. - powiedziałam patrząc na niego. Nie chciałam, aby ktoś się nade mną użalał. To moja wina i moje błędy. To ja Patrykowi dałam zimną zupę, przecież bez powodu nie uderzyłby mnie. 
- Ale nie robisz mi żadnego kłopotu. Żadnego. Nawet tak nie myśl. - powiedział otwierając drzwi. Zakryłam ręką pół mojej twarzy. Powoli weszłam do pomieszczenia i zdjęłam kapcie. 
- Chodź, zrobię Tobie cieplutką herbatkę, co? - powiedział, po czym udał się do kuchni. Ja powolnym krokiem za nim ciągle zakrywając moje bolące miejsce. Po chwili do kuchni wszedł różowo-włosy mężczyzna. Spojrzał się na mnie, a zaraz na Kubę. 
- Ooo, Kubuś, kogo to przyprowadziłeś? - zaśmiał się, chociaż mi wcale nie było do śmiechu. Podszedł do mnie i podał mi dłoń - Karol jestem. - przedstawił się. Na chwilę zapominając o powodzie, dlaczego trzymałam tam rękę podałam jemu dłoń, odsłaniając policzek. Spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Wtopiłam wzrok w podłogę.
- Lena. - powiedziałam cicho. Odszedł ode mnie, już nie zamieniając ze mną ani słowa. Na zegarze zauważyłam dość późną godzinę. Była to dokładnie 00:10. Spuściłam wzrok na podłogę. - Kuba... Przepraszam za kłopot, ale wydaje mi się, że powinnam już wracać... - wyszeptałam, na co brunet się zdziwił. 
- Nie, zrobiłem już Tobie cieplusią herbatkę. Wypij. - podał mi kubek z gorącą cieczą do dłoni. Wskazał, gdzie mam usiąść, co zaraz uczyniłam. Popijałam herbatę rozmawiając z brunetem.
- Co robiłaś o tej godzinie, tak ubrana na dworze? - spytał. Moje oczy momentalnie się zeszkliły i spuściłam wzrok na dół. 
- N... Nie ważne. To prywatne. - odpowiedziałam. Uniosłam wzrok na niego i jak zauważył, że płaczę podszedł do mnie i delikatnie objął.
- Przepraszam, za to pytanie. Ale się martwię. Nie chcę, aby coś się Tobie stało. - powiedział nie puszczając mnie z uścisku. Uznałam, że jemu zaufam. I tak nie mam już nic do stracenia.
- Sprawa wygląda tak... - szepnęłam. Rozejrzałam się, czy aby na pewno nikogo w pobliżu nas nie ma, nikogo nie zauważyłam. - Mój chłopak mnie pobił. Już któryś raz. Nie miałam czasu, musiałam uciekać. On za każdym razem obiecuje, że już tego nie zrobi. Nie zrobi... - zaczęłam głośniej płakać pociągając nosem. Wytarłam rękawem nos. 
- Nie płacz. - powiedział głaszcząc mnie po moich falowanych włosach.
- Muszę już iść. Przepraszam za kłopot i dziękuję. - uniosłam nieśmiało kąciki ust. 
- Czekaj chwilę, dasz mi twój numer telefonu? - zapytał zatrzymując mnie. 
- Tak, tak. - zapisałam się w jego telefonie jako "Lenka". On się też zapisał w moim. Przy wyjściu się zatrzymałam.
Przecież ja nie wiem gdzie jestem...

------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że taka książka się wam spodoba :)) To moja pierwsza książka, proszę o wyrozumiałość :3

Stay with me  // Jakub Patec PateckiWhere stories live. Discover now