»as a father«

3.7K 290 739
                                    

- No jasne. Złoty chłopiec w złotej zbroi... Co zostanie, jak ją zdejmiesz?

- Geniusz, miliarder, playboy i filantrop. A co?




Dobra, dobra, okej, dość.

Wystarczy.

Przestańcie mi wypominać te słowa.

Wypowiedziałem je tylko raz, nie jestem zapatrzonym w siebie egoistą, okej? Poza tym pan Kapitan "O Mój Boże Jaki To Ja Nie Jestem Idealny I Święty" Ameryka zasługiwał na ripostę. Koniec tematu. Bądźmy poważni. Chociaż ten jeden raz, skoro sytuacja tego wymaga.

Dziękuję.

Zacznijmy od tego, że nie chciałem, aby sprawy potoczyły się w ten sposób. To nie była moja wina. Może tylko częściowo. W każdym razie Peter mówi, że mam się tym nie zamęczać. Wydaje mi się, że to dobry znak.

Jakoś tak rok po napadzie na Nowy Jork razem ze Steve'em i Nat wyszliśmy na miasto. Zabawnie to brzmi, trójka "bohaterów" wyszła sobie na miasto. Wtedy to było jeszcze w miarę możliwe. Raz po raz jakiś dzieciak podchodził po autograf, ktoś robił zdjęcie i nic więcej. Czasem aż tęsknie do tamtych dni. Teraz już nie mam prawie w ogóle czegoś takiego jak prywatność.

Pamiętam, że było bardzo słonecznie i że śmialiśmy się z czegoś razem, idąc chodnikiem. Podbiegła do nas mała dziewczynka i zapytała o coś, więc Steve, przykład dla narodu, przykucnął obok niej i z uśmiechem wdał się w pogawędkę.

Wtedy w oddali usłyszałem strzał pistoletu. Natasha również, bo od razu spojrzała na mnie z niepokojem.

- Na pewno policja - powiedziałem. - Nie bądźmy paranoikami.

Kobieta tylko zacisnęła wargi i odwróciła wzrok.

Gdybym tylko wiedział. Gdybym wtedy poszedł w kierunku tego dźwięku.

Może teraz czułbym się lepiej, patrząc w lustro. Nie widziałbym człowieka, przez którego dziecko musiało przeżywać kolejną tragedię w swoim życiu, bo nie chciało mi się ruszyć dupy z chodnika. Bo byłem cholernym egoistą i chciałem spędzić dzień jak normalny człowiek, bez żadnych obowiązków.

Żałosne.

Chwilę później rozległa się seria strzałów. Krzyk ludzi pomógł stwierdzić, że na pewno nie były to żadne służby.

Nat bez chwili zastanowienia pobiegła w stronę hałasu, Steve także. Mnie chwilę zajęło, zanim zorientowałem się, że sytuacja jest poważna, a ja jestem pieprzonym debilem.

Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem panikę na ulicy i dym z jednego z okiem w bloku. Nie dbając o szyby, po prostu wpadłem do mieszkania, w tym samym momencie co Steve i Nat drzwiami.

Chaos.

To pierwsze co zobaczyłem. Bałagan gdzie tylko spojrzeć. Potem było tylko gorzej.

Przeszliśmy do kolejnego pokoju. Nie dało się nie zauważyć śladów krwi na ścianach po drodze.

Tak samo, jak nie dało się przeoczyć dwóch ciał leżących na środku kolejnego pomieszczenia.

- Friday? - przykucnąłem obok i czekałem, aż sztuczna inteligencja poda jakieś informacje.

- Kobieta i mężczyzna... - kobiecy głos zaczął wymawiać formułkę.

- Chyba, kurwa, widzę! - wrzasnąłem zdenerwowany.

as a father ~ irondad & spidersonWhere stories live. Discover now