List czwarty i ostatni. Draco do przeszłości.

171 11 2
                                    


Droga przeszłości!

  Bo chyba tak powinienem zacząć, prawda? Tak, wydaje mi się, że będzie dobrze.
  W zasadzie to dziwne, że tyle listów napisałem do kogoś, do kogo nie miały trafić od razu. Zacząłem od Hermiony, najważniejszej osoby w moim życiu. Nie byłem nawet pewny czy dostanie mój list, bo zaadresowałem go do mojej przyszłej żony. Ale na szczęście faktycznie do niej trafił. Potem powinien pisać do Scora, ale nie było go jeszcze na świecie. Napisałem, więc do siebie, bo człowiek jednak powinien czuć się dla siebie ważny. Później faktycznie pisałem do Scora. A teraz nie piszę do nikogo, no chyba, że uznamy Ciebie, przeszłości, za kogoś.
   Chciałbym się odnieść do wszystkich tych kwestii, które poruszałem pisząc do Herm, do siebie, do Scorpiusa. Chciałbym napisać Ci czy obawy Draco z przeszłości były słuszne i jakie są odpowiedzi na pytania, które kiedyś zadał.
  Moim pierwszym listem był ten do Hermiony, jeszcze wtedy Granger. Do kobiety mojego życia. Gdy go pisałem, zastanawiałem się czy zostanie moją żoną. Bałem się, że ją skrzywdzę. Że nie będę dla niej dość dobry. Myliłem się. Hermiona Jean Malfoy jest moją żoną, owszem. Ale sprawdziło się tylko to. Nigdy nie rzuciłem w nią żadnym zaklęciem. Nigdy nie podniosłem na nią ręki, nawet, gdy się kłóciliśmy. Nigdy nie rzuciłem w nią żadnym przedmiotem. Nigdy nie zachowałem się jak psychopata, który celowo i z lubością krzywdzi swoich bliskich.
  Po piętnastu latach od momentu napisania listu do mojej przyszłej żony, dałem go Herm. Płakała ze szczęścia. Patrzyłem na nią wzruszony. Oczywiście, że przez wszystkie nasze wspólne lata zdarzały nam się kłótnie. Całe mnóstwo kłótni. Choć jesteśmy do siebie bardziej dobrani niż mogłoby się wydawać, to mamy jednocześnie wyjątkowo trudne charaktery. Obydwoje jesteśmy też ambitni i nieustępliwi. To naprawdę wybuchowa mieszanka. Niejednokrotnie mówiliśmy słowa, które raniły drugą osobę, ale zawsze stawialiśmy siebie na pierwszym miejscu. Odstawialiśmy dumę i przepraszaliśmy. Tak się robi, gdy się kogoś kocha. A ja naprawdę kocham Hermionę i uwielbiam, gdy łzy, które u niej powoduję, są tymi ze szczęścia.
   Ja także po tych wszystkich latach przeczytałem list adresowany do niej. Chciałem przypomnieć sobie czego się bałem, za co ją przepraszałem, co jej obiecywałem. Chciałem wiedzieć czy dotrzymałem słowa, chociaż ona nie mogła, wtedy wiedzieć, że dałem jej jakieś słowa.
  W liście wspomniałem o sytuacji, kiedy Herm po raz pierwszy zobaczyła moje blizny. Potem oglądała je tysiące razy. Podczas wspólnych kąpieli, pryszniców, wyjazdów nad morze, rzekę lub jezioro. Widziała je zawsze, gdy chodziłem po domu bez koszulki. Za każdym razem, gdy się kochaliśmy. Nigdy się nade mną nie litowała, nadal tego nie robi. Kocha mnie i akceptuje takiego, jakim jestem. Tym samym sprawiła, że ja także je zaakceptowałem. Pokochałem siebie. Zniosłem wszystkie tortury, które zadawał mi ojciec. Zniosłem także i te, którymi ciotka prawie wysłała mnie do grobu. I w końcu zamiast czuć z tego powodu wstyd, poczułem po prostu dumę.
  W liście przepraszałem ją za wszystkie złe słowa, które wypowiem. Jeśli mam być szczery, obydwoje potrafiliśmy być dla siebie wredni. Nie używaliśmy obelg, ale prawda potrafi zranić znacznie mocniej. Przepraszałem również za kłótnie i muszę przyznać, trochę ich było. Jednocześnie nawet, gdy mówiliśmy sobie te wszystkie mało przyjemne słowa i krzyczeliśmy na siebie, po wszystkim zawsze wyjaśnialiśmy sytuację i wracaliśmy do normy.  Przepraszałem za każdy dzień, kiedy nie powiem jej jak ważna dla mnie jest. Ale mówię jej to praktycznie codziennie. Przepraszałem za każdą sytuację, gdy o czymś zapomnę. Czasem każdemu się zdarzy o czymś zapomnieć, także mnie, więc to słuszne przeprosiny, przyznaję ze skruchą. Przeprosiłem też za każdy raz, kiedy powiem Nie trzeba było w momencie dostania od niej prezentu. Nie używałem tego zwrotu, bo zapamiętałem jak go nie znosi. Cóż, przynajmniej jedne moje przeprosiny okazały się zbędne. Może to też jakiś powód do dumy?
  Napisałem, że jeżeli nie ożenię się z nią, to z nikim. Ale to właśnie ona uczyniła mi ten zaszczyt.  Dzień, w którym dałem Herm mój list, był naprawdę wspaniały. Powspominaliśmy początki naszej miłości, nieufność Herm wobec mniej, jej lęk, że ją skrzywdzę i moje starania, żeby mi zaufała. Robiłem, co mogłem. Udało się.
 Walka z Voldemortem, walka o Hermionę, walka z samym sobą na terapii i walka o bycie dobrym ojcem, to najlepsze bitwy w moim życiu. Wszystkie wygrałem.
  Dzień po tym jak wręczyłem list mojej żonie, odczytałem ten do siebie. Potem dałem go do odczytania Herm. Gdy go pisałem, zadawałem sobie wiele pytań, na które dziś mogę spokojnie odpowiedzieć.
 Tak, nadal pamiętam jak się śmiała, gdy robiłem jej sushi po przeprowadzce do mnie. Tak, nadal wspólnie czytamy, a ona chichocze, kiedy całuję jej ramiona, żeby ją rozproszyć. Tak, nadal bierzemy wspólne prysznice i kąpiele. W tamtym liście pisałem, że chciałbym na te wszystkie pytania odpowiadać twierdząco. Mogłem, mogę nadal.  To prawdziwy powód do dumy.
  W liście do siebie pytałem także  czy Draco z przyszłości ma już dzieci z Hermioną. Jako Draco z przyszłości odpowiadam: mam. I zdaniem mojego syna oraz żony - jestem naprawdę świetnym ojcem. Bałem się, że będę zły. Nie chciałem skrzywdzić mojego dziecka.
Razem z Herm uczyniliśmy go jednak szczęśliwym dzieciakiem. Tak szczęśliwym, jak tylko mogliśmy. Teraz jest już szczęśliwym młodym chłopakiem.
  A kim ja jestem? Ojcem, o którym zawsze dla siebie marzyłem, a którego nigdy nie miałem. Scor go ma. Jestem mężem, na którego zasłużyła moja pani Malfoy. Oto kim jestem.
  Byłem na wszystkich  meczach mojego syna. Uczyłem go latać. Bawiłem się z nim całymi godzinami. Gdy był niemowlakiem codziennie go kąpałem. Rysowałem z nim zawsze, gdy o to poprosił, choć nawet kilkuletni on robił, to lepiej niż ja teraz. Nauczyłem go gotować, ale tak jak i ja w młodości, nadal nie umie zrobić sushi. Codziennie przytulałem go przed snem. Doradzałem mu w sprawach sercowych. Pomogłem mu znaleźć mieszkanie, do którego niedługo się wyprowadza. 
  Hermiona często powtarza mi, że jestem najlepszym mężem i ojcem. No cóż, wierzę jej. Herm nie kłamie. Choć muszę przyznać, że moja żona naprawdę docenia wszystko, co dla niej robię, nawet jeśli ja sam od siebie wymagam znacznie więcej.
  Dobrze pamiętam jak bardzo bałem się, że ją skrzywdzę. Że się pogubię. Ale cały czas czuję się odnaleziony. Tak jakbym był na swoim miejscu, a świat w najlepszym porządku. Najwyraźniej tak jest. Moje najgorsze obawy się nie spełniły. Myślę, że to samo w sobie, brzmi jak spełnienie marzeń. 
  W liście do siebie zadałem sobie jeszcze kilka pytań. Żywiłem nadzieję, że Draco z przyszłości kocha i szanuje Hermionę, że dba o nią. Cóż, teraz to ja jestem Draconem z przyszłości i nie wyobrażam sobie życia bez już-nie-Granger. Nie znam też innej osoby, która bardziej zasługiwałaby na szacunek niż Herm. Czas jednak odpowiedzieć na te mniej ważne pytania, które wtedy również sobie zadałem.
  Nadal mam tę samą robotę. Nie mógłbym sprzedać mojej drużyny. Nauczyłem się robić sushi. Cały czas kolekcjonuję najlepsze miotły. Przyjaźnię się z Blaisem, to już relacja na całe życie. Oczywiście nadal też chodzę na mecze, nie będę sobie tego odmawiał. Opanowałem działanie większości mugolskich sprzętów. Przed laty zadawałem sobie pytanie, skąd Hermiona zna zaklęcie sprzątające. Otóż sama je wymyśliła! Niesamowita kobieta i do tego jaka sprytna!
  Pisałem do przyszłego siebie, że jeśli jest mężem Herm to jest największym szczęściarzem na Ziemi. Jestem i jej mężem, i największym szczęściarzem. Niestety, miałem rację, co do tego, że nigdy nie zapomnę cierpień, których doznałem od ojca, ciotki i Śmierciożerców. Na szczęście nie mam już koszmarów. Wiem, że to nie wróci. Nie stałem się jak mój ojciec. 
  Mama w pełni odżyła po rozwodzie. Jest lepszą babcią niż była matką. Wybaczyłem jej te momenty, kiedy nie broniła mnie, gdy byłem mały. Wiem, że nie była w stanie obronić także siebie. 
  Bałem się o posiadanie dzieci, ale patrzę na Scorpiusa i stwierdzam, że nie ma w nim ani grama genów mojego ojca. We mnie również nie da się ich dostrzec. Oczywiście, pomijając nasz wygląd zewnętrzny. Wolę jednak myśleć, że mój syn i ja jesteśmy podobni do mojej matki, niż do tego potwora. W końcu ona także ma blond włosy i jasne oczy. 
  Zło nie jest dziedziczne. To od nas zależy, jaką pójdziemy drogą. Ja i mój syn wybraliśmy drogę dobra, co tylko potwierdza, że nie wiele mamy po Lucjuszu. To, co robił mój ojciec sprawiło tylko, że wiedziałem jaki chcę być, a jaki nie być. W liście do siebie z przyszłości, zazdrościłem przyszłemu Draco, że przedyskutował już z Hermioną wszystko, co powinienem. To bardzo pogmatwane, przyznaję. Ale ja z przyszłości lub po prostu obecny ja, jak kto woli, naprawdę się cieszy, że odbył z Herm te wszystkie rozmowy. Rozwiały one moje niezliczone wątpliwości. Trochę mnie bawi, że napisałem w tamtym liście planowany przebieg oświadczyn, tak, żeby kiedyś je sobie przypomnieć na wszelki wypadek, a do dziś pamiętam każdy ich szczegół.
  Po kolejnych kilku latach oddałem właściwemu adresatowi mój ostatni list. Scor dostał go dokładnie w dzień ukończenia Hogwartu. Naszą historię, moją i swojej Mamy, słyszał już wielokrotnie, ale słowa mojego listu chyba go wzruszyły. Tak przynajmniej sądzę po jego reakcji. Dopiero, gdy poznał treść mojej wiadomości, zrozumiał ogrom moich lęków. Gdy czytał, zostawiłem go samego. Nie chciałem, by czuł się niezręcznie. Kiedy jednak skończył mój list, przyszedł do mojego gabinetu, przytulił mnie i powiedział Jesteś najlepszym tatą na świecie. Mówił mi to już wiele razy, ale w tamtej sytuacji nabrało to szczególnego znaczenia. 
  Chcieliśmy mieć z Hermioną więcej dzieci, ale kiedy dowiedzieliśmy się, że to zbyt ryzykowne, zrezygnowaliśmy. Już Scor jest cudem, biorąc pod uwagę ile klątw w trakcie wojny wzięła na siebie Hermiona. Nie czujemy żalu, że nasz syn nie ma rodzeństwa. Każdego dnia czuję za to niesamowitą wdzięczność za to, że go mamy. Że i on, i moja żona przeżyli tamten wypadek. 
  W liście do Scora pisałem, że nie dopuszczę, żeby musiał znosić te zaklęcia, które znosiłem ja. Dotrzymałem słowa.  Nigdy go nie uderzyłem, nie mówiąc już o rzucaniu Crucio. Wspierałem go we wszystkim i wspieram go też teraz, kiedy planuje zamieszkać ze swoją dziewczyną. Do dziś pamiętam jak stresował się przed pierwszą randką z nią. Z Herm patrzymy na nich z nostalgią, bo przypominają nam młodych nas. Cieszę się, że ich miłość nie zaczęła się w czasach tak strasznych, jak te, w których narodziła się nasza.
 Gdy pisałem do Scorpiusa nie mogłem się doczekać aż powie nam, że nas kocha. Kiedy pierwszy raz to powiedział - płakałem. Teraz mówi to znacznie rzadziej, ale nadal to robi. W takich momentach jestem pewny, że nie schrzaniłem. Naprawdę jestem dobrym ojcem.
 Z niecierpliwością czekałem, aż będzie potrafił latać, czytać, pisać. Ale Scorpius przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Był kapitanem szkolnej drużyny przez trzy lata i aż dwukrotnie zdobył Puchar Domów. Czyta na pewno więcej niż ja, ale nigdy nie przebije swojej Mamy. No i oczywiście umie pisać. Przez cały okres szkoły wymieniliśmy z nim tysiące listów.
  Miałem rację, że będzie naszą dumą. Wiedziałem, że będzie odpowiedzialny i wartościowy. Dokładnie taki jest. Dziś otrzymał list potwierdzający jego przyjęcie na Międzynarodowy Uniwersytet Magiczny, na kierunek Prawo Czarodziejów. Zawsze pomaga słabszym i traktuje z szacunkiem wszelkie gatunki. Zwłaszcza skrzaty, co jest niewątpliwie wpływem Hermiony.
  Marzyłem, by pewnego dnia usłyszeć, że jestem najlepszym ojcem na świecie. Za każdym razem, gdy to słyszę, wiem, że nie zawiodłem. Że naprawdę udało mi się dokonać czegoś ważnego. 
  W liście do Scora napisałem, że zawsze stanę po jego stronie. Będę go wspierał niezależnie od wszystkiego. Dotrzymałem słowa. Zawsze mu pomagałem i doradzałem mu, gdy tylko tego potrzebował. Nadal to robię. I nigdy nie przestanę.
 Miałem rację, że Hermiona będzie najlepszą Mamą, jaką tylko nasz syn mógłby sobie wyobrazić. Jest wspaniała w każdym calu. Zawsze wspierała Scora. Pomagała mu, gdy tylko pojawiła się taka potrzeba. Tłumaczyła mu wszystko, czego nie potrafił pojąć. Pocieszała, gdy czuł się smutny. Kiedy przyjeżdżał do domu na święta i wakacje, to cały domowy grafik wyglądał tak, żeby jak najbardziej go uszczęśliwić. Herm nie była złośliwa dla jego dziewczyn, choć niektóre naprawdę zasługiwały na ostrą krytykę. Gdy był młodszy, czytała mu przed snem. Zawsze potrafiła znaleźć chwilę na wspólną zabawę, choć jako Minister Magii była i jest wyjątkowo zajęta. 
  Przede wszystkim jednak uczyniła z niego dobrego człowieka. I o to nam chodziło. To nawet trochę zabawne, że nie spieraliśmy się do jakiego domu trafi. Wylądował w Ravenclawie, a nie Slytherinie albo Gryffindorze. Nic dziwnego. Mądrość odziedziczył po Mamie, zawsze to mówiłem.
  A co do Ciebie, przeszłości, byłaś wspaniała. Mimo obaw i lęków, przyszłość okazała się przekraczać marzenia. Teraz ta przyszłość, stała się przeszłością, czyli Tobą. Myślę, że młodszy ja nie mógłby sobie wymarzyć, że jego życie tak właśnie się ułoży. I to jest piękne. Ty byłaś piękna. Na mnie i na Hermionę czeka jeszcze mnóstwo wspaniałych chwil. Tak samo jak na Scora. Bez Ciebie jednak, nie byliśmy dzisiaj, tu, gdzie jesteśmy. Dziękuję.

Wdzięczny i nostalgiczny, Draco.

Wszystkie listy Draco (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now