1

987 38 0
                                    

-O jest moja ulubienica! - zaśmiał się Mark.

Jak zwykle, punkt 8:45 wchodził do mojej części biura, z dwoma kubkami kawy. Mark jest dobrze zbudowanym mężczyzną po 30stce, zawsze ubrany w dobrze skrojony garnitur, nawet kiedy w całym biurowcu są tak zwane "luźne piątki", Mark jest w garniturze, po prostu nie ma krawata i ma rozpięty jeden guziczek w koszuli pod szyją. Jego codzienny, 3dniowy zarost zawsze wygląda dobrze, jakby dopiero co zajmował się nim przy lutrze, no i jego perfumy... kurde, myślę, że dla niego mogłabym zmienić orientację. Po za tym nieobchodziły go plotki na jego temat, a mianowicie, podobno mamy romans. Pominę już fakt, że on jest zakochany w swojej narzyczonej, tworzą piękną parę.

-Mark, dzień dobry. - uśmiechnęłam się. - Jak twój poranek? - zapytałam. Podał mi moją kawe, muszę powiedzieć, że dzięki niemu mam naprawdę dobry poranek, a potem dzień. Kawę nam przynosi z biurowca obok, bo "tam jest lepsza", on tak twierdzi, nie mam zamiaru się z nim o to sprzeczać.

-Sophi wyjechała dziś na konferencje, obudziła mnie na tye wcześnie, że zdążyłem jeszcze dziś zaliczyć siłownie. - zaśmiał się, opierając o blat recepcji, przy której pracuje. - A ty wyspana?

-Powiem ci, bywało lepiej, znajomi byli u nas wieczorem, w sumie powinnam powiedzieć w nocy...

-Uuu impreaz, pamiętam, też tak miałęm w twoim wieku. - zaśmiał się. - Impreza do 4, budzik o 6 i na kacu cały dzień w pracy. Ale kiedy to było... korzystaj mała, póki możesz. - zaśmiał się znowu i upił łyk kawy. Zawsze pił dużą czarną kawe, bez mleka, bez cukru. Umarła bym po jednym łyku tego.

Zapikał czytnik kart przy drzwiach, weszła jedna z dziewczyn, rzuciła krótkie "cześć" i poszła w głąb biura. Zanim jednak drzwi wejściowe zdążyły się zamknąć całkowicie, weszłą jeszcze jedna osoba. Mark całkowicie zasłaniał mi szlkane drzwi, więc nie widziałąm kto to.

-Mark. - powiedział damski głos. Mężczyzna momentalnie się odwrócił, a ja wyjżałam zza jego ciała. Alex. Minął tydzień odkąd wróciła ze swoich wakacji, więc przez tydzień widziałam ją jak przechodzi do siebie do biura, czasami się do mnie uśmiechała. Oficjalnie się nie znamy, jedank Mark czasami mi o niej opowiadał.

-Oo moja druga ulubienica. - odezwał się Mark. Szatynka stanęła obok niego przy recepcji, uśmiechnęła się najpierw do niego potem do mnie.

-Chyba znowu pomyliłeś biura. - powiedziała spokojnym tonem głosu. Pierwszy raz słyszałam jej głos, jest taki delikatny, aż chce się jej słuchać.

-Właśnie wiem, ale zobacz jak Madison się pięknie uśmiecha, aż zapominam gdzie powinienem iść. - powiedział mężczyzna, prze co ona się znowu na mnie spojrzała, uśmiechnęłyśmy się do siebie.

-Rzeczywiście, zakochać się można.
Kurwa.

-Widzisz! - powiedział głośniej, aż podskoczyłam. - W ogóle, gdzie moje maniery, wy się chyba nie znacie, prawda? - zapytał, ale to było raczej pytanie retoryczne, nawet nie dał nam szansy odpowiedzieć. - Alex poznaj Madison, naszą piękną sąsiadkę biurową. Madison to Alelsandra, jest moją prawą ręką. - powiedział. Podałyśmy sobie dłonie, uścisnęła mnie delikatnie, jednak pewnie, ciężko mi to nazwać.

-Miło w końcu zobaczyć dziewczynę u której Mark tak namiętnie przesiaduje - zaśmiała się. Ma taki ładny śmiech... kurde. Patrzyłyśmy na siebie do momentu aż odezwał się Mark.

-Moje panie, chyba czas zacząć piątek.

Odruchowo spojrzałam na zegarek, dochodzi 9, racja czas zacząć prace. Podałam Markowi moją kartę by mogli wyjść, kiedy usłyszał piknięcie, oddał mi ją przytrzymująć drzwi. Pierwsza wyszłą Alex, odwróciła jeszcze głowę i mrugnęła do mnie. przeszedł mnie dreszcz.

Cały dzień minął mi szybko, aż byłam w szoku kiedy w biurze zapanowała cisza i spokój. Moja szefowa zleciła mi kilka dodatkowych zadań, więc nie poczułam tych 9 godzin. Widziałam kilka razy w ciągu dnia jak Mark i Alex gdzieś pędzili. Popołudniu Mark zapukał w drzwi i tylko mi pomachał, zapewne dalej gdzieś pędził.

Spojrzałam na zegarek, czas się zbierać. Sprzątnęląm papiery na biurku i wyłączyłam laptopa, z półki wzięłam torebkę i telefon. Wychodząc z biura, odruchowo spojrzałam na drzwi biura po drugiej stronie. Ciemno.

Poszłam do wind, z każdym krokiem słyszałam stukot moich szpilek. Weszłam do windy, kliknęłam "0" i odruchowo oparłam się o ścianę. Drzwi już się zamykały kiedy w ostatniej sekundzie zatrzymała je czyjaś dłoń. Drzwi ponownie się otworzyły. Alex. Weszła szybko do windy, jej wzrok zmierzył mnie od góry do dołu, uśmiechnęła się.

-Wow... znaczy cześć. - powiedziała szybko. - Ładnie wyglądasz. - powiedziała ciszej i poprawiłą swoje krótkie włosy. Poczułam mieszankę naszych perfum, podoba mi się to połączenie.

-Cześć - powiedziałam cicho. Zawstydziła mnie. - Dziękuje za komplement.

Wszystkie dziewięć pięter jechałyśmy same, w ciszy na dodatek. Przy wyjściu z windy przepuściła mnie pierwszą, obie szłyśmy do wyjścia głównego. Przed wejściem jak na zawołanie obie się zatrzymałyśmy i spojrzałyśmy w swoją stronę.

-Masz ochotę na drinka?

***
jest kolejny 🤓

the officeWhere stories live. Discover now