– To bardzo ważne panie Diggory, może pan nam tym bardzo pomóc - odezwała się kobieta próbując załagodzić sytuację.

– Nic wam nie powiem. Nie wiem! A nawet jakbym wiedział to bym nie powiedział! - odrzekł uparcie starzec.

– Panie Diggory, od tego zależą losy świata - odrzekł Malfoy - jestem aurorem i nakazuję panu udzielić nam informacji. Jeśli pan tego nie zrobi, zostanie pan osądzony przez Wizengamott, za nieudzielenie pomocy w sprawie dotyczącej bezpieczeństwa czarodziejskiego świata.

– Ja... ja... - staruszek zaczął się jąkać chowając twarz w dłoniach. Draco wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Hermione - ja nie mogę... nie mogę... zrozumcie, złożyłem jej wieczystą przysięgę, ja nie mogę... - lamentował Diggory.

– Amosie, tak mi przykro. Twój syn poświęcił swoje życie, zabity wprost z rąk Voldemorta. Teraz i ty możesz przysłużyć się w słusznej sprawie i pomścić śmierć syna. Obiecujemy, że zrobimy wszystko by uratować świat przed kolejnym potworem jakim niewątpliwie stała się córka samego Czarnego Pana - Hermione nachyliła się lekko w stronę starszego mężczyzny i złapała jego dłoń w opiekuńczym geście.

– Kartka... - powiedział cicho staruszek. Był już pogodzony ze swoim losem. Kobieta miała bowiem rację. Jemu już niewiele zostało w czterech ścianach domu starców. Łowca podał starszemu mężczyźnie kartkę i pióro, a ten mimo wieku zgrabnie zapisał na kawałku pergaminu adres.

– Dziękujemy, dziękujemy panie Diggory. Uratował pan świat - kobieta z ogromną wdzięcznością przytuliła staruszka nim opuścili dom starców. Musieli działać szybko. Ona zaraz się dowie, że wieczysta przysięga została złamana.

*

Teleportowali się z trzaskiem. Zgrabnie wylądowali nadal trzymając się za ręce. Obiegli spojrzeniem cały obszar. Znajdowali się w okolicy przypominającej Dolinę Godryka. Podobny układ domów i małych kamienic, obok puste pola, a w oddali las.

– Draco, coś wisi w powietrzu - powiedziała z przestrachem, niemal szeptem jakby bała się, że wywołuje wilka z lasu. Rozejrzeli się w około próbując zlokalizować jakiś konkretny punkt. Zanim jednak  im się to udało uświadomili sobie, że zostali otoczeni przez śmierciożerców. Kilka postaci w maskach i kapturach otaczało ich z każdej strony. Nie rozpoznawali nikogo wśród nich, lecz nie było to istotne.

– Hm, lelek zwiastuje śmierć... - Draco podniósł wzrok ku niebu. Czarny ptak przelatywał nad kręgiem, który tworzyli, by zniknąć na horyzoncie, prawdopodobnie chowając się w swoim gnieździe gdzieś na wysokim drzewie. Łowca wyjął różdżkę i przystąpił do walki. Początkowo rzucał wiele niewerbalnych zaklęć próbując tym rozbroić przeciwników. Czuł, że ta banda to świeżaki, nie mieli odczynienia z zaklęciami niewypowiadanymi przez co Draco zdecydowanie miał nad nimi przewagę. Cały czas kontrolował też gdzie jest Granger. Nie mógł przez to w pełni skupić się na walce, mając cały czas w głowie brązowowłosą czarownicę. Przez to kilkukrotnie niezbyt dokładnie rzucił tarczę broniąc się przed drętwotą. Klątwa drasnęła też jego ramię, z którego sączyła się teraz jego szlachetna krew. Hermione rzucała zaklęcia jedno za drugim. Widać, że miała konkretną sekwencję. Jej działanie było przemyślane, dlatego też sprawnie rozprawiała się z przeciwnikami. Podkreśli trzeba, że ani ona, ani łowca nie rzucili żadnego z zaklęć niewybaczalnych. Draco nie zabijał. Draco nie był taki jak oni. Nie był okrutnym śmierciożercą. On miał serce, emocje, które czasem wychodziły na światło dzienne. Hermione bardzo to ujęło. Zauważyła też, że łowca bardzo dobrze posługuje się magią niewerbalną oraz leglimencję. Bombardował umysły młodych, niedoświadczonych śmierciożerców.

NIGHT HUNTERDonde viven las historias. Descúbrelo ahora