Podzielimy łóżko na pół?

Zacznij od początku
                                    

- Zawsze mieszkałem w bloku, więc wasz dom jest ogromny - odezwał się Styles, kiedy wysiedli z samochodu. 

- Kiedy masz duże rodzeństwo, każdy chce mieć swój kąt. - Wzruszył ramionami, otwierając bagażnik i wyciągnął walizki.

- To będzie straszne - wyszeptał Harry, odbierając swoje rzeczy.

- Będzie, jeśli będziesz się tak trząsł ze strachu - zaśmiał się cicho Louis, łapiąc odruchowo jego dłoń w swoją, aby dodać mu otuchy. - Weź oddech i pomyśl, że to po prostu kilka gorszych kopi mnie.

Harry spojrzał na niego i po chwili uśmiechnął się lekko, na co Louis poczuł się o wiele lepiej.

- Gorszych? Myślę, że polubię ich szybciej niż ciebie. - Droczył się, kręcąc głową, na co szatyn aż otworzył oczy. - Chodźmy, zanim oni wyjdą po nas.

I tak zrobili. Oczywiście nie pukali, tylko do razu weszli, a Louis zawołał głośno, że już są, po czym usłyszeli kilka kroków na górze, jakieś piski oraz dźwięk naczyń z kuchni.

Poczuł wzrok Styles na sobie, ale uśmiechnął się lekko, ściągając ubrania zimowe, ale kiedy chciał odłożyć szalik, poczuł na swojej nodze dłonie, które ściskały go mocno.

- Ernest! - zawołał, uśmiechając się szeroko o podniósł chłopczyka, całując od razu jego czerwone od zabawy policzki. - Ty mały, rozrabiako!

- W końcu jesteś! Byłem mężczyzną, jak mówiłeś cały rok! - mówił chłopiec, łapiąc chłopaka za ramiona, na co szatyn uśmiechnął się szerzej.

- Wspaniale. Mikołaj będzie miał mnóstwo prezentów dla ciebie - powiedział, drapiąc jego nosek i po chwili rozejrzał się po pomieszczeniu. - A wiesz, gdzie jest mama?

- Właśnie idzie, moi mężczyźni - odpowiedziała za najmłodszego kobieta w czarnej sukience z dekoltem w serek, na który opadały brązowe, proste włosy. - Jak zawsze spóźniony! - powiedziała, kręcąc głową, kiedy szatyn ściągał ze swojego ciała chłopczyka.

- Bo przywiozłem gościa. - Uśmiechnął się, odsuwając się lekko, aby jego mama zobaczyła Stylesa, który lekko chował się za nim, chociaż był wyższy.

Kobieta wyglądała na lekko zdziwioną, ale po chwili pokręciła głową i wyciągnęła dłoń przed siebie.

- Miło mi cię poznać...

- Harry - odpowiedział od razu brunet dość głośno, na co od razu odchrząknął i powtórzył swoje imię już w normalnym tonie. - Harry Styles. Miło mi panią poznać.

Jay uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała na swojego syna, kiedy ściskała lekko dłoń gościa.

- Nic nie słyszałam o żadnym Harrym. Masz coś do powiedzenia, synu? - Podniosła brew, na co Louis wywrócił oczami.

- Niedawno się poznaliśmy, ale miał spędzać święta w mieszkaniu, więc zabrałem go ze sobą. Myślałem, że się ucieszysz - powiedział, naciskając na ostatnie słowo, na co kobieta przytaknęła.

- Jestem i to bardzo. - Uśmiechnęła się, patrząc znowu na chłopaka. - Mam nadzieję, że jesteś przyzwyczajony do śpiewania i jedzenia naprawdę wielkich posiłków, bo obaj wyglądacie jak szkielety. Już do kuchni! - zawołała, łapiąc ich za ramiona i popchnęła lekko wgłąb domu, na co Styles spojrzał na szatyna, nie wiedząc, co robić. - Pójdę po resztę i zjemy wszyscy późne śniadanie. Louis! Zrób herbatę - zawołała, wchodząc już na schody na górę.

- Słyszałeś. Idziemy do kuchni - powiedział Louis, łapiąc delikatnie ramię chłopaka i poprowadził go do jasnej kuchni, w której znajdowała się masa ozdób świątecznych i pachniało pomarańczą oraz cynamonem.

To musiał być wiatr.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz