Rozdział 8

85 7 0
                                    

   - Na Merlina, Crow! Coś ty uczyniła z moim łóżkiem? - Scoliari szybko podbiegła do swojego posłania, które wyglądało jak po przejściu tornada. Niezliczone ilości próbek materiałów, jakieś wykroje, szkice... Ich pokój wyglądał jakby zamienił się w pracownię krawiecką. Najwięcej jednak rzeczy leżało na łóżku La Mettrie. Prawdę powiedziawszy, nie było go widać spod tego stosu.
- Ach, to ty Nerezo - powitała ją podnosząc na moment głowę - Po prostu próbuje nowych rzeczy.
- To mi wygląda obecnie na warsztat. Z tą ilością materiałów mogłabyś sklep otworzyć. Skąd ty w ogóle to wzięłaś? Co najmniej tuzin sów musiało to przynieść.
- Nie, wcale nie - francuzeczka zrobiła trochę miejsca, by jej przyjaciółka miała więcej miejsca - Przywiozłam ze sobą na początku roku szkolnego. Wykorzystałam zaklęcie zmniejszające.
- Prawda, nie pomyślałam o tym - przyznała zawstydzona. W końcu to jej domeną były zaklęcia. Powinna była od razu się domyślić - Tak więc? Co konkretnie planujesz z tego stworzyć?
- Pierwszy zarys naszych kostiumów Halloweenowych.
- Tylko, że obiecałaś mi, że nie będzie nic słodkiego. Tymczasem widzę mnóstwo różu i innych cukierkowych kolorów...
- Muszę być przygotowana na różne ewentualności. Poza tym - podniosła palec wskazujący do góry - Jeszcze ze mną nie byłaś na zamknięciu zgłaszania się. Nie myśl, że o tym zapomniałam.
- Crow! Twój materiał poniewiera się nawet w pokoju wspólnym! - usłyszały krzyk poirytowanej współlokatorki.
- Powinnaś posprzątać.
- Och, wielkie mi halo - burknęła La Mettrie - Accio - wyciągnęła różdżkę z misternego koka, który miała na głowie. Wystarczyło jedno machnięcie i już po chwili do pokoju wleciały skrawki najróżniejszych tkanin, a następnie opadały swobodnie na pozostałe stosy rzeczy francuzeczki - Uwielbiam to zaklęcie. To najlepsza rzecz jaką można było wymyślić.
- A zamiana wody w lemoniadę? Zaklęcie pakowania rzeczy do kufrów? - przypomniała Nereza. Również kochała udogodnienia związane z magią. Czary sprawiały, że życie było znacznie łatwiejsze. Tylko najpierw trzeba było wszystkiego się nauczyć, a to wymagało wiele pracy.
- To również fantastyczne rzeczy. Nerezo, ma cherie, mogłabyś zasłonić tamtą zasłonkę? Razi mnie po oczach - poprosiła przyjaciółkę. Ta podeszła do jednego z dużych okien, przez które można było obserwować część błoni i niewielki skrawek jeziora. Pociągnęła za lekki materiał i zasłoniła okno. W pokoju nie było teraz ciemno, ale panował przyjemny cień nie utrudniający pracy.
- Nerezo, Crow - rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili do środka wsunęła się Bianca. Jak zawsze miła i potulna. Z nieskończonymi pokładami cierpliwości - Przy wejściu do domu czeka na was Arielle.
- Arielle? Ta sama, którą spotkałyśmy ostatnio?
- Najwyraźniej - La Mettrie odłożyła rzeczy - Jak się już na coś uprze to nie odpuści. Pewnie chce nas podręczyć.
- A więc miejmy to już za sobą. Lepiej teraz niż za kilka dni, gdzieś pośrodku korytarza.

- Dziewczyny! - rozłożyła szeroko ręce na powitanie - Jak miło was widzieć! - podbiegła i przyciągnęła je do siebie. Cieszę się, że mam takie dwie przyjaciółki jak wy.
- Nie jesteśmy twoimi przyjaciółkami - Nereza zwęziła oczy - Nie podoba mi się to, jak się do nas przymilasz.
- Nie? - dziewczyna wyglądała na zdziwioną - Byłam pewna, że będziecie szczęśliwe słysząc ode mnie te słowa.
- Przykro mi, ale nie tym razem. Wybierz sobie innych przyjaciół.
- Ner, nie musisz być, aż tak niemiła - ciemnowłosa krukonka powstrzymała znajomą przed rzuceniem kilku nieprzyjemnych słów.
- A mam powód, aby zachowywać się inaczej?
- Wrodzona uprzejmość i savoir-vivre?
- Jesteś momentami nieznośna...
- Ekhem, przepraszam! Ja tu jestem!
- Widzę i słyszę, Arielle Lupin.
- Zapamiętałaś moje imię. Jak słodko! Słuchajcie, muszę się wam pochwalić. Wrzuciłam w tym roku swoje nazwisko do czary - dziewczyna było rozentuzjazmowana. Jej włosy przybrały ognisty pomarańczowy kolor.
- To... Fajnie, naprawdę - odpowiedziała po dłuższej chwili Crow. Spojrzały na siebie ze Scoliari. Co tu właściwie się działo? Czemu ona im to mówiła?
- Nie masz bliższych przyjaciół, którym powinnaś to powiedzieć? - zasugerowała La Mettrie.
- Niby tak, ale uznałam, że jesteście pierwszymi, które powinny to usłyszeć.
- Nie zwracajcie na nią uwagi. Jest niespełna rozumu - kpiąca uwaga rzucona z ust młodej ślizgonki.
- Z pewnością normalniejsza niż ty - odburknęła Puchonka.
- Ojoj, uraziłam twoje uczucia? Chodzący lizaczku? - podeszła bliżej, do Arielle.
- Uważaj, abym nie uraziła twoich, młoda.
- To, że masz siedemnaście lat nie oznacza, że jesteś ważniejsza ode mnie. Nie zapominaj z jakiej rodziny się wywodzę - zwęziła swoje kocie oczy. Pomimo młodego wieku już teraz zaczęła się malować, aby podkreślić swoją urodę i rzadko spotykany kolor tęczówek.
- Widzę, że się znacie - skwitowała Ner.
- Owszem. Cóż za nieszczęście, że czasem musimy się spotykać w rodzinnym gronie - ruchem dłoni odgarnęła długie ciemno brązowe włosy na plecy.
- Shareto Malfoy, odrobina szacunku do starszych, by ci nie zaszkodziła- Arielle zacisnęła pięści i zmusiła się do pouczenia małolaty. Była od niej zdecydowanie młodsza, ale wzrostem były praktycznie rzecz biorąc identyczne. To wyglądało jak spotkanie aniołka z diabełkiem.
- Na mój szacunek należy zasłużyć. Nie będę się zadawać z byle kim. A tymczasem muszę się użerać z brudną krwią, wilkołakami i Merlin wie, czym jeszcze - na twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas.
- Nie obrażaj mojej rodziny! - puchonka naburmuszyła się.
- Będę robiła to, co mi się żywnie podoba. To ja tu jestem najbogatsza i najważniejsza. W końcu jestem z rodu Malfoyów.
- Patrz Crow, takie małe, a takie wyszczekane... I dopiero na drugim roku jest.
- Scoliari, z tobą nie rozmawiam. Dopilnuję, aby twój opiekun dowiedział się, że mnie obrażasz!
- Obyś chciała tylko na mnie donieść - odpowiedziała kręcąc głową - Chodź - zwróciła się do francuzeczki - Nic tu po nas.
- Sugerujesz coś? - Ślizgonka zastąpiła jej drogę.
- Zejdź mi z drogi, Shareto. Dobrze wiesz, że nie warto mnie wyprowadzać z równowagi.
- Nie boję się ciebie! - sięgnęła po różdżkę, lecz nim zdążyła wypowiedzieć jakiekolwiek zaklęcie krukonki minęły ją i zniknęły za drzwiami swojego domu - Argh! Nienawidzę ich! Arielle?! - obejrzała się chcąc dokończyć porachunki z puchonką, lecz i ta zdążyła się w międzyczasie ulotnić. Jak widać, młoda Malfoy była jeszcze zbyt niedoświadczona, aby dobrze rozegrać potyczkę słowną z tyloma osobami na raz.

Skowronek | Harry PotterWhere stories live. Discover now