3. Fᴀᴛᴀʟ Fᴀᴍɪʟɪᴀʟ Iɴsᴏᴍɴɪᴀ

156 17 178
                                    

★·.·'¯'·.·★ ★·.·'¯'·.·★

— Mówi ci coś FFI?

Patrzę na Minę wyczekująco, ale nie jestem ani trochę zaskoczony, jak kręci głową. Dla mnie ta... Przypadłość jest oczywista. Dla niej, chwała bożkowi galaretek, nie.

— Uh... Francuskie siły wewnętrzne? — Podnosi brew.

Wzdycham.

— A... Fatal familial insomnia?

— Gilbert, błagam. Nie mam zielonego pojęcia... Pierwszy raz o tym słyszę. To... Niebezpieczne...? Jak nowotwór? — Ostatnie słowo dodaje cicho.

— Wiem, jak to zabrzmi, ale nawet to byłoby w mojej sytuacji lepsze — bawię się palcami, zgniatając je. — Fatal familial insomnia, czyli FFI, to na nasz język... Śmiertelna bezsenność rodzinna — wyjaśniam, odwracając wzrok.

Czekam przez chwilę, aż odpowie. Nic jednak, prócz dźwięków płyty z musicalem, lub samochodów jadących drogą, nie słychać. Żadnego komentarza. Robi mi się wręcz niezręcznie.

— Nie wiem, jak ci to dokładnie wytłumaczyć, Karmelek... To znaczy, mój doktor Carmello, lepiej by to powiedział. Wyjaśniając łopatologicznie, to zmutowane białko ma inny składnik, zamiast jakiegoś tam kwasu. To zmienia w zasadzie budowę tego zmutowanego białka, a później nawet te zdrowe proteinki zmieniają kształt. W sumie wszystko się w tym mózgu wali i voilà, kończysz z bezsennością.

— Ale... Cholera, bezsenność nie jest chyba wyrokiem śmierci... Jak niby... — Patrzę na Minę szybko. Siostra pociera bok głowy, kręci nią  niedowierzaniem. — Nie wierzę. To muszą być żarty!

— Mina... Bezsenność jest chorobą, zgadzam się, jednakże to jest choroba genetyczna. Nie wiem, dlaczego akurat ja zachorowałem i w takim wieku, serio. Ona... Zawsze prowadzi do śmierci. Bez wyjątku.

Chociaż myślałem, że będzie to ciężkie, ostatnie zdanie wyszło z moich ust wyjątkowo gładko i szybko. Jakbym się z tym stanem pogodził, mimo, iż naprawdę chcę żyć.

Albo najzwyczajniej w świecie przestałem uważać, że to dotyczy mnie, a kogoś, kogo nie znam.

— Ty... Nie możesz umrzeć, Gilbert. Na pewno twój lekarz się pomylił! — Cholera, jest zdesperowana. Widz to gołym okiem. — Zapewne tak jest. Wyleczysz tę bezsenność, musi być na to jakiś lek...!

— Muszę powiedzieć w takim razie ups. Nie ma. Zero. Null.

Przez chwilę chcę jej powiedzieć o tym, że wpadnięto kiedyś na pomysł, by pomóc chorym na FFI, stosując terapię genową. I może ta osoba, co na to wpadła byłaby moim bohaterem, lecz to leczenie jest w przypadku FFI bezskuteczne. Mówiąc jej to, zaczęłaby się trzymać tej łamliwej gałązki, nie mogąc przyjąć do siebie faktu, że się myli i jej głębokie marzenie bym żył, nigdy nie miało szans przeżyć.

Pocieram oczy.

— Zwyczajnie... Chciałem ci wyznać prawdę. Żebyś zrozumiała, czemu tak naciskam na ciebie i mamkę... A zresztą czułbym się gorzej, gdybym zniknął, a ty wciąż byś myślała, że jestem gdzieś na tych cholernych Kaszubach. Oczywiście bez obrazy dla Kaszub. Mają tam fajną kolegiatę kartuską.

Mina jakby się zawiesza na parę sekund. Przeklina pod nosem, pociera oczy i wolno wyjeżdża z pobocza. 

— Ile... Czasu ci pozostało...? — Słyszę ciche, wręcz nieśmiałe pytanie. Niepodobny do niej ton.

Wyciągam telefon i patrzę na wciąż nieodczytaną wiadomość jeszcze raz.

"Gilbert, mam złe wieści."

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 21, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

KᴀʟɪOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz