X

678 38 18
                                    

Upiłam łyk owocowej herbaty, którą przygotowała mi Zuzia. Może miałyśmy ostatnio burzliwe relacje, ale dziewczyna się zrekompensowała.

Minęło parę dni odkąd chłopcy wyjechali. Królowaniem zajęła się przede wszystkim Zuzanna, ponieważ Łucja chodziła do przedszkoli i pomagała opiekować się dziećmi. Ja natomiast umierałam w swojej komnacie, a tego przyczyną był okropny ból brzucha, który znosiłam od dobrych dwóch dni.

To właśnie Zuza się mną zajmowała. Aktualnie musiała trochę po-królować, ale obiecała, że jak tylko wróci Łucja to ją przyśle.

Oglądałam widoki z balkonu, które były skromne, ale mi w stu procentach pasowały. Przed oczami miałam piękny różany ogród, który mienił się różnymi gatunkami róż. Gdybym mogła wychodzić z komnaty na pewno już biegałabym boso pośród kwiatów i trawy muskającej moje stopy. Jak na ten moment mogłam jedynie podziwiać widok i zapach.

- Layla, czujesz się już lepiej? - łagodny głos ucieszył moje uszy, ale to nie była Łucja. Tylko nimfa tego ogrodu. Zawsze była kochana i delikatna. Na zimę zawsze gdzieś znikała, ale nie miałam jej tego za złe.

- Cieszę się, że wróciłaś. Brakowało mi twoich śpiewów nad rankiem. - zaśmiałam się cicho obserwując jak zaczyna oglądać starannie moje róże. Przede wszystkim to ona o nie dbała. Lubiłam jej pomagać, wiele mnie nauczyła o tych kwiatach i nie tylko.

- Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. Nawet pszczoły nie są tak dobrymi towarzyszami jak ty. - uśmiechnęłam się szeroko na jej słowa i zachichotałam. - Mam do przypilnowania ponad siedem tysięcy róż i do tego jeszcze ciebie. - zaśmiała się melodyjnie, muskając moją skórę świeżym powiewem wiatru i rozprzestrzeniając pyłki róż jak również ich przyjemny, łagodny zapach.

Oparłam się o kamienną barierkę mojego balkonu przyglądając się w ciszy mojej kochanej towarzyszce. Po chwili stwierdziłam, że wypada jej opowiedzieć co się działo przez ten długi czas. Opisywałam jej każdy najważniejszy fragment z najdrobniejszymi szczegółami, a ona co jakiś czas wtrącała coś od siebie komentując. Słuchała mnie bardzo uważnie, więc odpłaciłam jej się tym samym kiedy ona opowiadała jak ona spędziła ostatnie miesiące.

Po wszystkich tych historiach nimfa zrobiła mi herbatę z dzikich róż z naszego ogrodu. Od razu było mi lepiej, jakby te kwiaty były magiczne. Napój miał słodkawy smak i śliczny zapach prawie jak... Carl! Odnoszę wrażenie, że on chyba wciera w siebie te róże, aby tak pachnieć. Powinnam się do nich wkrótce wybrać. Kiedy tylko będę miała odrobinę czasu. W tym tygodniu raczej nie dam rady, przez moje samo poczucie i sprawy związane z zamkiem.

- Może pójdziesz na plażę? Od morskiej bryzy zrobi ci się na pewno lepiej. - z moich rozmyślań wyrwała mnie moja obecna towarzyszka. Spojrzałam na nią trochę mgliście i lekko kiwnelam głową.

- Chyba masz rację. Powinnam się trochę ruszyć. - szepnęłam, uśmiechając się do niej delikatnie. - Jeśli przyjdzie Łucja, powiesz jej gdzie jestem? Nie chcę jej martwić. - lekki powiew wiatru posmyrał moją twarz, przez co moje usta opuścił ciepły chichot.

Wyszłam z komnaty. Przemknęłam niemalże niezauważona przez zamek. Kiedy z niego wybrnęłam, od razu usłyszałam szum fal rozbijających się o skały lub o piach. Wzięłam głęboki wdech i powoli udałam się w wyznaczone miejsce, jaką była niewielka skała nieopodal.

Pod stopami czułam ciepły piach, który zapadał się lekko pod stopami. Wiatr rozwiewał mi włosy, sukienkę oraz delikatnie muskał moją twarz. Usiadłam na skale i na wodzie wyobraziłam sobie statek, którym odpłynęło dwóch władców. Uśmiechnęłam się delikatnie do siebie, mając cichą nadzieję, że w tym momencie Edmund i Piotrek spędzają ze sobą dobrze czas. Bez nich było trochę nudno. Byłam przyzwyczajona do wiecznie niezadowolonego, wścibskiego Edka i dumnego, irytującego Piotrka.

Po dłuższej chwili słońce zaczęło zachodzić za horyzont, a jego pomarańczowe promienie oświetlały moją cerę. Czułam przyjemne ciepło jak wtedy, kiedy pierwszy raz zaznałam promienia słońca w Narni.

Rozkoszowanie się to chwilą dość szybko zakończyła oddalona postać dziewczynki. Wiedziałam, że to Łucja, jej nie da się z nikim innym pomylić. Kiedy do mnie podeszła jej jasną cerę również oświetliły ostatnie promienie słońca w tym dniu.

- Też tęsknisz? - spojrzałyśmy na zachodzące słońce.

- Za niedługo na pewno wrócą. - przytuliłam dziewczynkę do siebie, obserwując zachodzące słońce, które powoli rozmywało się pod powierzchnią wody.

Kochani, wiemy że musieliście długo czekać na ten rozdział, ale brak weny nie sprzyjał chęcią. Dajcie znać w komentarzach, jak wam się podoba ten rozdział i zostawcie gwiazdkę, żebyśmy wiedziały ile was tu zostało.

Read between the lines // Historie z zamkuWhere stories live. Discover now