Nic dziwnego, w końcu miałem wyjść za mąż. W relacji z Michaelem raczej nic się nie zmieni, ale teraz będzie na nas patrzyć cała moja rodzina, moi przyjaciele, jego rodzina, jego przyjaciele i kilka innych osób. Przecież ja tam zejdę.
— nie dziwię ci się. Uważaj tylko, żeby ci się te długie nogi nie zaplątały jak będziesz iść do swojego kochasia, jasne? Licz sobie w głowie kroki. Jeżeli się zestresujesz, dodaj do tego słowo. Dajmy na to "jeden penis, drugi penis, trzeci penis" i tak dalej, jasne? Celeste tak robiła, kiedy szła do mnie. Ponoć pomaga.
— no i przede wszystkim rozpuść te włosy, bo wyglądasz jak stary bezdomny. - poczochrał mnie po nich, a ja przewróciłem oczami.
— niech ci będzie.
— jak stary bezdomny? - cicho prychnąłem i przejrzałem się w lustrze. — jestem gorący w koczkach, nie to co ty.
Pomimo wszystkiego rozpuściłem swoje loki, zastanawiając się czy zostawić standardową fryzurę czy też może postawić na coś innego. Zdecydowałem się jednak na to by zostać tak jak zawsze, nie chciałem przekombinować i wyglądać jak idiota, w tak ważnym dla mnie dniu. Uśmiechnąłem się do brata, kiedy okiełznałem busz na głowie, jaki zdążył się zrobić przez te kilka minut.
— jestem gotowy. - stwierdziłem dumnie.
Jakieś półtorej godziny później dotarłem limuzyną na małą polankę, gdzie rozstawione były ławki, altana, rozścielony śliczny, biały dywan oraz było pełno ozdób. Serce podeszło mi do gardła, gdy zobaczyłem wszystkich naszych znajomych. Miałem jeszcze trochę czasu, więc wziąłem głęboki oddech i policzyłem w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić. Pod altaną stał już Mikey, w również kameralnej odsłonie. Miał na sobie czarny smoking, czarną koszulę oraz krawat ze złotymi zdobieniami. Zrobiło mi się aż duszno. Jego blond włosy były idealnie ułożone. Nieświadomie, szeroko się uśmiechnąłem i stanąłem przy wejściu. Uwaga wszystkich skierowała się w moim kierunku. Orkiestra zaczęła grać, a ja byłem coraz bliżej śmierci.
Zrobiłem niepewnie pierwszy krok, patrząc lekko przestraszonym na nich wszystkich. Przełknąłem głośno ślinę.
Drugi krok.
Mike szeroko się do mnie uśmiechał. Wziąłem głęboki oddech i nie spuszczałem z niego wzroku.
Trzeci krok.
Wszystko dookoła w mgnieniu oka przestało dla mnie istnieć. Widziałem tylko swojego przyszłego męża, który na mnie czekał.
Czwarty krok.
Potknąłem się o własne nogi, ale utrzymałem równowagę, rozbawiając tym Michaela. Reszta udawała, że nic się nie stało, a Clifford śmiał się w najlepsze.
Piąty krok.
Zarumieniony pokazałem mu język. Jeszcze tylko połowa drogi.
Szósty, siódmy i ósmy krok.
Posłałem mu szeroki, ale niewinny uśmiech, będąc coraz bliżej niego.
Dziewiąty krok.
Przekroczyłem próg altany, wokół której owinięte zostały lampki. Wyróżniały się na tle zachodzącego słońca, dając niepowtarzalny klimat.
Dziesiąty krok.
Stanąłem naprzeciw Michaela, prostując się i uśmiechając. Serce szybciej mi zabiło, a myśli nie dopuszczały do siebie świadomości, że zaraz zostaniemy prawdziwym małżeństwem.
Sekundy były dla mnie jak godziny. Staliśmy w ciszy dosłownie chwilę, a ja miałem wrażenie, że całą wieczność. Obiegłem wzrokiem wszystkich zgromadzonych i wciąż brakowało tam jednej osoby. Śmiałbym powiedzieć, że jednej z ważniejszych osób w moim życiu. Poczułem jak zbiera mi się na płacz, ale za wszelką cenę starałem się powstrzymać by nie zepsuć całej tej pięknej otoczki, jaka się stworzyła. Zamknąłem na chwilę oczy by chodź na na ten moment zapomnieć o przyjacielu.
ESTÁS LEYENDO
Two Worlds • muke • /part.2/
FanfictionKontynuacja historii Michaela i Luke'a, którą znajdziecie u mnie na profilu. - "Hi Uncle" 🎖#120 🎖#36🎖#8 🎖#4 🎖#2 🎖#1
epilog
Comenzar desde el principio
