Rozdział 2

2 0 0
                                    

Night West to więzienie w którym teraz jestem. Już sama nazwa wywołuje u mnie dreszcze. Nie ma co zbytnio opisywać tego miejsca, ponieważ jedynie w jakich pomieszczeniach byłam to moja cela, stołówka, prysznice z ubikacją oraz pokój przesłuchań, który robi także za gabinet Williamsa.

-NIC NIE ZROBIŁAM!- nagle usłyszałam krzyk. Z ciekawości podeszłam do drzwi z małym okienkiem i ujrzałam niebieskowłosą dziewczynę, która niesamowicie się szarpała. Od razu było widać, że nie wygląda na rodzaj ludzi, którzy w takiej sytuacji wybuchają płaczem lub błagają by ich wypuścić.

-Właśnie kłopot w tym, że nic do cholery nie zrobiłaś! Jesteś beznadziejna, pamiętaj o tym.

-A ty pamiętaj o tym, by dobrze strzec swojego pokoju, bo pewnego razu możesz się nie obudzić.- odwarknęła w stronę strażnika, który dzień wcześniej przyszedł zabrać mnie na stołówkę.

-Dosyć tego. Zabierzcie ją do pokoju przesłuchań. Tam na spokojnie pogada z naszym panem.

-Niezłe z was pieski.- odparła i chwilę potem zniknęli za zakrętem. Może to co teraz powiem może się wam wydawać dziwne, ale ten widok sprawił mi radość. Ktoś w końcu postawił się wojskowym i użył naprawdę mocnych słów w ich kierunku. Wolę jednak nie myśleć co czeka potem tę dziewczynę.

***

-Numer SIEDEM!- przetarłam oczy i odrzuciłam koc na zimną podłogę. No tak, zapomniałam, że dla nich tutaj jesteśmy numerami i nie mamy imion ani nazwisk.- Od dzisiaj będziesz mieć współlokatorkę. Miłej zabawy.- podniosłam się na łokciach i ujrzałam z szokiem niebieskowłosą dziewczynę z wczorajszego zajścia.

-Jestem Kourtey Wolf, a ty zapewne Jocelyn?

-Zgadza się.- usiadłam na łóżku i zrobiło mi się trochę głupio.- Chyba będziemy musiały spać na przemian na tym wyrku.

-Nie ma problemu. Mogłabym się rozpakować?- zerknęła w stronę szafki z dwoma półkami.- Nie zajmę dużo miejsca, nawet nie połowę.

Wzruszyłam ramionami.

-Pewnie.

The Blue HillsWhere stories live. Discover now