-Lilianne jest ode mnie starsza. - wtrącił John. - I od ciebie też. A od Alyssy to już w ogóle. -
- Ale jest niewinna i nieświadoma i proszę zostawmy ją w tym stanie. -
Logan jeszcze raz spojrzał w stronę rodzeństwa.
-No dobra.. - westchnął widząc dwie piegowate twarze patrzące na niego błagająco. - Ale stawiasz mi paczkę fajek. I kawę. I może energetyka. Tylko pamiętaj, Marlb--
- Marlboro premium black, tak pamiętam, nie pierwszy raz ci je załatwiam, Stokes. - John wyszedł z ,,ukrycia", uśmiechnął się szeroko do starszego nastolatka i poczochrał mu jego wygoloną po bokach czarną grzywkę. A przynajmniej próbował bo Logan był od niego o całe cztery cale wyższy.
Logan tylko podniósł wyzywająco swoją brew i dźgnął Culvera palcem w żebra. Piegus odskoczył od niego wtedy z dziewczęcym piskiem.
Na całe jednak szczęście Johna i jego męskiej dumy, jego krzyk został stłumiony przez dzwonek, który rozebrzmiał w całej szkole.
-Kurwa. - Szepnął pod nosem David. - Gratuluję. Sala Lily jest dwa piętra niżej, a my stoimy tu i kłócimy się o chochlę w dupie-
-O przeogromną chochlę. - Poprawił go John.
-Powinniśmy tam być już od dziesięciu minut. - zwrócił mu uwagę Jones, przyzwyczajony do głupich uwag przyjaciela.
-Więc chodźmy. - Allysa wzruszyła ramionami i, łapiąc swojego chłopaka za rękę, ruszyła w kierunku schodów, a za nią podążyła reszta grupy. Nie było źle, John podstawił jej nogę tylko dwa razy.
-Dziesięć dolców - szepnęła Sophia do ucha bratu. - i nikt nie usłyszy twojego męskiego ryku. - wysunęła z kieszeni telefon z włączonym dyktafonem.
John posłał jej wrogie spojrzenie, sięgnął do kieszeni swojej jesiennej, jeansowej kurtki i podał siostrze banknot.
-A niech ci się włosy na prostownicy przypalą. - odszeptał.
-Też cię kocham, braciszku. -
W odpowiedzi John tylko trącił swoją siostrę biodrem i wyprzedził ją, doganiając Allysę i Davida na przodzie.
.--. ..- .--. .-
Droga minęła im spokojnie. A przynajmniej tak spokojnie jak się da na licealnym holu.
Dochodzili do sali 16B, gdy na drugim końcu korytarza z drzwi łazienki (tym razem damskiej i nie przytrzymywanej przez nikogo) wyszła naprawdę niska, zwłaszcza jak na szesnastolatkę, dziewczyna o mysich włosach do ramion z grzywką i okularami na nosie.
-Lilka! - zawołał John zwracając w ich stronę wiele ciekawskich spojrzeń. Rozłożył ramiona i pobiegł w stronę najlepszej przyjaciółki.
Gdy tylko Lilianne znalazła się w zasięgu jego ramion, została przyciągnięta i ciasno przytulona. Musiała stanąć na palcach, a John i tak bez problemu opierał się brodą o jej głowę.
-Jacky, widzieliśmy się dosłownie dwie godziny temu. - odparła,poklepując go po plecach.
Tylko Lilianne nazywała Johna Jacky. Żadne z nich nie pamiętało kiedy to się zaczęło, ale w pewnym momencie, może gdy mieli około sześciu lat, Leach nazwała go tak przez przypadek i tak już zostało. To byłą taka.. rzecz między nimi. Ich rzecz.
-Oj no wiem... - Odpowiedział piegowaty - Ale ja się tak za tobą stęskniłem! - przytulił dziewczynę jeszcze ciaśniej.
Wiele osób, a nawet praktycznie trzy czwarte szkoły, uważało ich za parę, mimo że ci wiele razy się tego wypierali. Nadal są osoby,które uważają, że ,,Jilianne" jest prawdziwe.
YOU ARE READING
-- -.-. Morse Code .-.- --
Mystery / ThrillerSzóstka licealistów z małego miasta Walruses w Stanach Zjednoczonych żyjących w przekonaniu, że mają całe cudowne życie przed sobą nagle zderza się z rzeczywistością tego nienawistnego świata. Na jaw wychodzą tajemnice rodzinne, ukrywane pokoleniami...
~Prolog~
Start from the beginning
