Jestem za ścianą.

Start from the beginning
                                    

Westchnął po jakichś dwóch minutach, w ciągu których szukał w sobie odwagi i zapukał ponownie - a raczej spróbował, bo drzwi otworzyły się w momencie, aby wyciągnął po to dłoń.

- Tak? - spytał Harry ochrypłym głosem, znowu chowając się w ciemności mieszkania.

- Wszystko w porządku? Usłyszałem hałas - powiedział, przestępując z nogi na nogę i spojrzał na twarz sąsiada, szukając... czegokolwiek.

- Żyję, dzięki. Nie musiałeś wstawać. - Westchnął chłopak, odwracając lekko twarz od światła, ale Louisowi to nie umknęło.

Przez chwilę stali w ciszy, bo co miał powiedzieć szatyn? Nie byli przyjaciółmi - byli tylko sąsiadami i dodatkowo Styles chyba go nie lubił. To nie dawało za dużego pola manewru, jeśli miałby być szczery.

- Harry... Jeśli byś czegoś potrzebował, jestem za ścianą - powiedział, pokazując kciukiem na swoje drzwi.

- Trudno zapomnieć - wyszeptał, ale niestety Louis zdążył to usłyszeć. Jednak Harry kontynuował, więc nie zdążył na to odpowiedzieć. - Nic się nie dzieję. Dziękuję, że przyszedłeś, ale wracajmy do łóżek.

- Płaczesz. - Wyrwało mu się, zanim mógł to przemyśleć, bo wiedział, że Styles próbował najszybciej zakończyć rozmowę, kiedy on naprawdę potrzebował wytłumaczenia tych dźwięków.

- Jak wiele osób na tej planecie - odpowiedział ostro, a Louis zauważył, jak jego dłoń zacisnęła się mocniej na drzwiach. - Ale to chyba nie dotyczy ciebie.

- Nie, to twoja sprawa, ale jeśli potrzebujesz kogoś, kto mógłby wysłuchać, jestem tutaj. Nawet jako nieznajomy. Tak czasami jest łatwiej.

- Gdybyś chociaż cokolwiek o tym wiedział, Louis.

I na tym skończyła się ta noc. Szatyn jak najszybciej wrócił do swojego mieszkania i nie wyobrażał sobie, aby mógł zrobić coś tak głupiego ponownie. Następnym razem, kiedy usłyszy z mieszkania obok jakikolwiek hałas, włoży sobie do uszu zatyczki i zaśnie tak twardo, że zaśpi nawet na budzik do pracy (oby jednak nie tak mocno).

***

Od: H.Styles.

Nie będę mógł spotkać się w tym tygodniu. Wysyłam w załączniku to, co udało mi się zrobić do dzisiaj, aby prace ciągle szły na przód. Gdybyś miał jakieś pytania, napisz mi maila.

Louis patrzył na wiadomość od jakichś dwóch minut i nie wiedział, co miał z nią zrobić. W jego umyśle pojawiło się pytanie, czy czasami nie przesadził, kiedy dwie noce temu wszedł na korytarz, ponownie pukając do drzwi sąsiada, chociaż ten już wcześniej dawał mu jasno do zrozumienia, że nie chciał go wiedzieć. Może Harry stwierdził, że ma go dość i wolał zrobić sobie przerwę? Dlaczego tak nagle odwołał ich spotkania w tym tygodniu?

Miał nadzieję, że brunet po prostu ma jakieś plany w te wszystkie popołudnia, a nie świadomie odsuwał się od niego, aby pokazać, że nikt nie będzie się wtrącać w jego życie.

- Ile kosztują pana myśli? - spytał Niall, podając mu kufel piwa.

Szatyn obudził się z rozterek i spojrzał na mężczyznę, chowając od razu telefon do kieszeni. Złapał w dłoń rączkę od naczynia, aby wziąć porządnego łyka. Dawno nie czuł w swoich ustach alkoholu i było to przyjemne, aby się odprężyć po dniu w pracy wśród Olivii i swojego szefa.

Wpadł do Horana tylko na chwilę, aby dowiedzieć się, jak wyszły zaręczyny, ale teraz mógł zostać na chwilę dłużej, jeśli jego projekt się nie odbędzie.

To musiał być wiatr.Where stories live. Discover now