Rozdział 5

47 6 2
                                    

Obudziłam się wcześnie rano, rozciągnęłam się i wyszłam z legowiska. Okazało się że obudziłam się jako pierwsza z klanu. Zjadłam śniadanie i wyszłam z obozu. Las przed świtem był piękny, można było usłyszeć każde poruszenie liścia, kroki małej myszki, oddech wiewiórki i drżenie ziemi podczas chodzenia. Wydawało mi się że widzę Fiołkową Łapę znowu, ale to nie był on tylko jakiś krzak. Westchnęłam i udałam się na Słoneczne Skały. Położyłam się na ziemi patrząc na rzekę. Robiło się coraz chłodniej i już dało się wyczuć nieprzyjemne wiatry. Gdy słońce zaczęło się pojawiać wróciłam do obozu. Mknący Wiatr podszedł do mnie z uśmiechem.

- Witaj Burzowa Łapo, Ciemna Gwiazda powierzył mi szkolenie ciebie- powiedział starszy wojownik- szkolenie zaczynamy dzisiaj

-Dobrze Mknący Wietrze- westchnęłam i usiadłam- możemy zacząć teraz jeśli nie robisz nic innego

- To dobry pomysł, zaprowadzę cię do pewnego miejsca- mój tymczasowy mentor zaczął iść w kierunku lasu, posłusznie poszłam za nim

Po paru minutach chodzenia dotarliśmy na miejsce treningu. Były to wężowe skały a nawet ich koniec byliśmy dosyć wysoko i można było zobaczyć stąd cztery drzewa. Powietrze było tu cudowne, niczym nie skażone. Mknący Wiatr usiadł na krawędzi.

- Mój mentor przyprowadzał mnie tu codziennie. Pewnie się zastanawiasz kto był moim mentorem- powiedział wiedząc jak bardzo ciekawska jestem, pokiwałam głową- Moim nauczycielem był Ciemna Gwiazda

- To dlatego wysłał cię byś ty mnie szkolił!- nagle wszystko pojęłam

- Tak- zamruczał ale po chwili spoważniał- zacznijmy trening

Mój tymczasowy mentor stanął w pozycji bojowej, po chwili sama tak zrobiłam. Gdy przymierzał się do skoku zamknęłam oczy i dałam się porwać walce. Usłyszałam jak z sykiem na mnie skacze. Z precyzją odsunęłam się tak by przewrócić go od razu w skoku. W odpowiednim momencie skoczyłam i po chwili Mknący Wiatr leżał na ziemi przygnieciony przez mnie. Jednego nie przewidziałam, mianowicie z wysuniętymi pazurami kopnął mnie w brzuch. Spadłam na plecy. Otworzyłam oczy ze zdziwienia, Mknący Wiatr pomógł mi wstać.

- Naprawdę podziwiam twoje umiejętności ale jak widziałaś nikt nie może przewidzieć wszystkiego- powiedział z lekką dumą

- Nie spodziewałam się tego - uśmiechnęłam się i przykucnęłam ponownie- chce spróbować ponownie

Kocur zaśmiał się i przygotował do walki. Nie zamknęłam oczu by stwierdzić czy uda mi się tak wygrać. Tym razem to ja zaatakowałam pierwsza. Skoczyłam na niego ale zamiast skoczyć na grzbiet skróciłam skok i podcięłam mu nogi. Teraz leżał bokiem a ja przyciskałam jego całe ciało do ziemi. 

-Dobra, poddaje się- wysapał zmęczony, puściłam go - Dobra robota!

- Dziękuję - uśmiechnęłam się

-Na dziś koniec treningu, wiem że dasz sobie radę więc zostawiam cię samą- powiedział Mknący Wiatr- Tylko wróć jak będzie się ściemniać

- Jasne nie martw się, do zobaczenia Mknący Wietrze!- powiedziałam i po chwili już go nie było

Usiadłam na krawędzi skały i patrzyłam się w dół. Gdy ktoś usiadł obok mnie myślałam że to Mknący Wiatr wrócił ale to nie był on. Podniosłam wzrok na kota siedzącego obok mnie, to był Fiołkowa Łapa. On naprawdę pojawia się znikąd.

- Co tu robisz, Ślepy Śledziu?- powiedziałam z uśmiechem, zaśmiał się

- Postanowiłem cię pośledzić - zażartował Fiołkowa Łapa, pomimo tego że znamy się tak krótko zaczynam mu ufać

- I porwać? - droczyłam się z nim

- Tak a potem zakopać w ciemnym dole- wyszczerzył się, zaśmialiśmy się głośno

- Nie boisz się że patrol cię wywęszy?- zapytałam zmieniając temat

- Nie pachnę jak żaden klan, więc nie- westchną trochę smutno, dopiero teraz wyczułam że naprawdę nie pachnie jak żaden klan. Pachniał jak fiołki, to pewnie dlatego tak go nazwali.

- To trochę dziwne...- powiedziałam a on uśmiechnął się smutno

- To dlatego jestem odmieńcem w klanie- rzekł i wstał, zrobiłam to samo 

Nagle uśmiechnął się i skoczył z krawędzi. Krzyknęłam jego imię. Poczułam łzy spływające po moim pysku. Nagle zobaczyłam go, stał przed mną z pięknymi dwukolorowymi skrzydłami.

- C- co?- nie wierzyłam własnym oczom 

- Gdy Klan Gwiazd przekazał mi wiadomość o tobie po raz pierwszy ujrzałem je na oczy- powiedział z zachwytem- to część naszej misji, nie chciałem ci pokazywać tego później

- Są przepiękne - powiedziałam z zachwytem- Dziękuje że mi je pokazałeś

Nagle poczułam jak Fiołkowa Łapa obejmuje mnie swoimi skrzydłami. Poczułam się nawet bezpieczniej niż przy Krzywej Łapie. W oczach biało-czarnego kota zobaczyłam gwiazdy, miliony gwiazd. 


Wojownicy- Czas Czerwonego KsiężycaWhere stories live. Discover now