Broken soul

42 4 5
                                    

Yato siedział na dachu jednego z budynków, obserwował panoramę miasta. Słońce niebawem miało zniknąć za horyzontem, jednak niebieskooki nie przejmował się tym. Teraz obserwował dwójkę przechodniów, blondwłosego nastolatka i brązowowłosą kobietę. Doskonale wiedział kim są. Yukine i Hiyori, obydwoje byli jego przyjaciółmi. Właśnie... byli. Ale teraz nie miało to żadnego znaczenia. Yato wstał, zeskoczył z budynku i ruszył za dwojgiem z pozoru zwykłych przechodniów, wsuwając na głowę kaptur. Nie chciał ryzykować zostania rozpoznanym. Jego byli przyjaciele weszli do kawiarenki kilka przecznic dalej. W środku zostali entuzjastycznie przywitani przez różowowłosą dziewczynę. Kofuku przytuliła Hiyori, jak zwykle gdy się widziały. Natychmiast jednak została odciągnięta od brązowowłosej przez swoją świętą broń, Daikoku. Ta dwójka nie zmieniła się ani odrobinę. Niczego innego jednak nie spodziewał się po tej konkretnej boginii. Cała czwórka ruszyła do stolika w głębi kawiarni, miał teraz doskonały widok na nich wszystkich. Widział jak dwójka przybyłych wita się z Bishamon i Kazumą. Tutaj z kolei, mimo, że z pozoru nic się nie zmieniło, to jednak zarówno boginii wojny jak i jej najwierniejsza święta broń zdawali się być nieco bardziej wyluzowani i - co przestało go dziwić po jakiejś piątej wizycie - oboje uśmiechali się w towarzystwie pozostałych. Ileż Yato dałby za to, by móc sobie tak po prostu żartować i śmiać się do woli razem z nimi. Niestety w jego życiu nie pozostał nikt, z kim mógłby to robić. Smutek opanował chłopka, to właśnie wtedy Hiyori spojrzała w bok i ich oczy spotkały się. Szybkim ruchem zaciągnął mocniej kaptur na głowę i ruszył ulicą. Przechodząc do biegu wiedział, że zbliża się kolejny atak. Jak mógł być tak nierozsądny, by spełnić swoje tak dziecinne pragnienie? A jednak, nic na to nie mógł poradzić. On... tęsknił, jego dusza rwała się na kawałki i mimo że minęło tyle lat, jego rana, którą nosił w sercu, nie chciała się zagoić. Piekła, bolała, a wspomnienia działały jak drzazgi, jak sól, która podrażnia ją cały ten czas. Aż wreszcie nie był w stanie odczuwać nic poza bólem. Świat stracił odcienie, pozostała tylko szarość i biel, nic nie było w stanie dać mu ukojenia. To bolało jak cholera, walczył o każdy oddech biegnąc i czuł, że już długo nie wytrzyma. Użył swych mocy by znaleźć się nad brzegiem rzeki, tam opadł z sił i poczuł pierwsze łzy gromadzące mu się pod powiekami. Nie próbował ich powstrzymywać, dwie pojedyncze łzy spłynęły mu po policzkach. Emocje zawirowały, wezbrała w nim nieograniczona rozpacz. Zaczął łkać, szybko jednak z jego oczu popłynęło więcej łez. Szloch niewiele mu pomógł. Znów widział te okropne obrazy, pamiętał jakby to było wczoraj, a nie dwanaście lat temu. Pamiętał wezwanie od ojca, miał znów kogoś zabić lub poznać srogie konsekwencje. Jego ojciec był potężny, jednak on wierzył, jak zawsze, że w końcu zrozumie on jego punkt widzenia. Niedługo potem w okolicy pojawiła się młoda bogini szczęścia i radości. Poznał ją i polubił, szybko odnalazła się w ich gronie i zostali przyjaciółmi. Jeszcze nie miała świętej broni. Jej oczekiwania względem takowej były dość wygórowane, a on obiecał jej pomoc w znalezieniu odpowiedniej. To wtedy dowiedział się od ojca że ma zabić właśnie tę pomocną, miłą dziewczynę. Oczywiście odmówił, po raz pierwszy mu się sprzeciwił, o raz za dużo.

Fala bólu zaatakowała chłopaka. Jego serce boleśnie przypominało mu o tym co stało się później. Zaszlochał głośniej, choć wydawało się to niemożliwe, z jego oczu płynęło teraz jeszcze więcej łez. Pamiętał groźbę ojca, że pożałuje tej niekompetencji, którą się nie przejął -Pierwszy błąd. Dni mijały prędko, znaleźli idealnego ducha na świętą broń Shiro. Jednak jego instynkt mówił mu, że coś jest nie tak. Zignorował go - Drugi błąd. Gdy bogini chciała nazwać ducha i uczynić swą bronią, ten uciekł. Ruszyli w pogoń, długą pogoń. Z powodów nieznanych dusza nie dawała się złapać. Wbiegli za nią do lasu i rozdzielili się, został sam na sam z Shiro. Nawet nie stwierdził że to podejrzane - Trzeci błąd. Wreszcie wybiegli na polankę w lesie, ojciec już na nich czekał. Chciał ochronić przyjaciółkę, był gotów stanąć do walki - Czwarty błąd. Yato mgliście pamiętał co się z nim działo, wiedział tylko, że ból przejął nad nim całkowitą kontrolę, a jego wygląd się zmienił. Znów był bogiem zniszczenia, przywołał Norę i bez wahania zadał cios. Jego przyjaciele wraz z Bishamonten wybiegli spośród drzew idealnie w momencie, kiedy ostrze jego miecza wysunęło się z ciała martwej boginii. Następne, co pamiętał to fakt, że znów miał kontrolę nad ciałem i normalny wygląd. Ojca nigdzie nie było, a w oczach swych przyjaciół widział strach, rozpacz, a wreszcie złość. Został nazwany potworem więcej niż raz, odrzucili go nim cokolwiek wyjaśnił, nim cokolwiek powiedział. Wybrał więc jedyne wyjście jakie mu pozostało, uciekł nim ktokolwiek otrząsnął się z szoku, nim Bishamon zdążyła wezwać swe bronie. Wtedy zablokował więź z Yukine. Nie mógł pozwolić by ktokolwiek go teraz widział, ukrył się i uciekał. Ojciec go znalazł, zmuszał do wykonywania jego zleceń. Sześć lat, tyle zajęło mu uwolnienie się od niego, nie permanentne, oczywiście. Jednak miał nareszcie względny spokój, przynajmniej do następnego zlecenia. Potem tylko się ukrywał, jak szczur, sam siebie za to nienawidził. Nienawidził się też za to, że co jakiś czas czuł potrzebę, by sprawdzać jak wiedzie się jego przyjaciołom. Za pierwszym razem, gdy odnalazł swoich przyja... byłych przyjaciół, siedzieli w tej samej kafejce co dziś. Cały czas musiał się poprawiać, to bolało. Wiedział, że to jego wina, ale nie mógł sobie pomóc. To po prostu tworzyło bolesną wyrwę gdzieś w środku niego. Tak, jak kiedy zobaczył ich razem z Bishamonten i Kazumą, jak świetnie się bawią i jak cudownie radzą sobie bez niego. Znów zniknął jak tchórz i znów wrócił niczym bumerang, by sprawdzić co u nich. Znów płakał, znów wyklinał siebie, Ojca, Norę, wszystko co wydarzyło się przez jego ignorancję. Znów uciekł i tak w kółko, był niczym czarny kot. Co było ironią, to właśnie mały kotek o zaskakująco niebieskich oczach, jak jego, został mu kompanem na dobre i złe. Maluch skończył pod kołami samochodu, bóg nieszczęścia załamany i zdeterminowany by nie stracić też tego małego przyjaciela, posunął się do ostateczności. Nim dusza zwierzątka opuściła jego ciało, złapał ją. Zajęło mu to kilka tygodni ale udało mu się przywiązać ją do siebie. Zwierzak wyglądał teraz wprawdzie jak duch i tylko on mógł go dotknąć, jednak opłaciło się. Przyjmował formę tradycyjnego kunaia i być może nie był zbyt spektakularny, ale była to jedyna istota, z którą rozmawiał i z którą przebywał. Nawet teraz, kociak łasił się do swojego pana, próbująć go uspokoić. Na niewiele się to zdało. Niebieskooki coraz bardziej zatracał się w swoim smutku. Jego frustracja, złość, rozpacz i ból musiały wreszcie znaleźć ujście, i tak się stało. Wspomnienia rozdrapały niezagojoną przez te wszystkie lata ranę, posypały solą i wbiły nowe szpile bólu prosto w serce chłopaka. Z jego gardła wydarł się krzyk, odzwierciedlenie jego uczuć. Emocje napływały ze zdwojoną siłą i zlewały się w jedno, łzy nie były nawet w najmniejszym stopniu pod jego kontrolą. On chciał, by ból odszedł - czy to było za wiele? Błagał o to w duchu. Jego uczucia mieszały się, nie był już pewien co czuje, nie był już w stanie wytrzymać. Ból przejął kontrolę raz jeszcze, jednak tym razem chłopak nie miał na nic siły. Opadł na ziemię i zaczął bić w nią pięściami, bił i drapał. Jego ręce zaczęły krwawić a on nie przestawał, ten ból był niczym, w porównaniu z tym co czuł w środku. Drapał swoją szyję, gryzł ręce i uderzał w ziemię coraz mocniej i mocniej. Wreszcie nie wytrzymał. Opadł na ziemię i pogrążył się w nieświadomości, ścigany przez obrazy przeszłości.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 24, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Broken Soul //Noragami one shotWhere stories live. Discover now