Dziecko, którego nie chcę poznać.

43 1 1
                                    

Początek roku, a ja już byłam chora. To się nie zdarza. Rzadko kiedy choruję. Było jeszcze ciepło, a mnie złapała straszna gorączka. Najgorsze było to, że była to ósma klasa i nie powinnam była wtedy opuszczać lekcji. Mimo tego po tym jak wyzdrowiałam zrobiłam sobie wagary. Obiecałam mamie, że wyjdę z rocznym bratem na spacer podczas, gdy moi rówieśnicy - a raczej osoby starsze o rok, bo poszłam do pierwszej klasy jako sześciolatka - będą się uczyć. Jeszcze ciepłe słoneczko muskało delikatnie moją twarz, kiedy popijałam coca-colę o smaku limonki. Trzeba przyznać- nie najgorsza.

Nagle w moich spodniach poczułam to charakterystyczne drżenie. Znowu zapomniałam włączyć dźwięk, po tym jak spałam. Odblokowałam i zmarszczyłam brwi. Ktoś stworzył grupę klasową. O dziwo tylko dla dziewczyn z naszej klasy. Zauważyłam tam jednak profil osoby, której za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć. Doszłam do wniosku, że w naszej klasie nie ma dziewczyny o profilowym z gacha life. "Co to za dziecko?", pomyślałam, ale nie byłam na tyle niemiła, by spytać tak arogancko. Dowiedziałam się, że właśnie niespodziewanie doszła do nas nowa koleżanka. Skrzywiłam się. Nie chciałam zmian. Znałam wszystkie dziewczyny z klasy od wielu lat. Ostatnio nową mieliśmy w drugiej klasie, więc wcale nie była traktowana inaczej. No, ale oczywiście na koniec zawsze coś się musi wysrać. Pomyślałam, że to pewnie jakieś niedorozwinięte dziecko, albo patola, która będzie krzywdzić ortografią. Już nawet wyobraziłam sobie jej wygląd. Niska, o dziecięcych rysach twarzy. Długie włosy z zepsutymi od farbowania w wakacje końcówkami. Do tego dowiedziałam się, że jest z sąsiedniej szkoły. Swoją drogą to trochę bez sensu, by w jednej dzielnicy znajdowały się aż trzy podstawówki. Alibi ma tylko jedna, bo jest szkołą specjalną, ale pozostałe dwie są nie więcej jak trzysta metrów od siebie, jak nie mniej. Do tego jedna z nich połączona z budynkiem starego gimnazjum na tej samej ulicy, a jednak, idąc pomiędzy szkołami szybciej dojdzie się z tamtej szkoły do naszej niż z tamtej szkoły do bloku starego gimnazjum. Takie przeniesienie tej dziewczyny skłoniło mnie tylko do większych obaw. Pomyślałam, że zapewne przenieśli ją ze względu na zachowanie. Dziewczyny w naszej klasie zawsze miały wzorowe, albo bardzo dobre zachowanie, tak też bałam się, że może się to zmienić. A z resztą w tym roku i tak już miało, bo do naszej klasy dostała się uczennica, która ma już prawie osiemnastkę, a nadal siedzi w budzie. To znaczy... nigdy nie widziałam jej na oczy. Nie pojawiła się nawet na rozpoczęciu. Póki jednak nie widziałam tej całej buntowniczki miałam to gdzieś, ale teraz oczywiście musiał pojawić się nowy problem. Spytałam Marty czy lubi anime. Tak po prostu. Byłam ciekawa czy uda nam się znaleźć wspólny temat. Jej odpowiedź jednak była jakaś niemrawa, kiedy rozmawiałam z nią przez telefon jeszcze podczas danego spaceru.

-Nooo, eee, dzwonek jest, paaa! - usłyszałam tylko i westchnęłam, chowając komórkę do tylnej kieszeni.

Po chwili jednak usłyszałam drżenie po raz kolejny. Czyżby ktoś bawił się telefonem na lekcji? Nie inaczej. Yasmin ustawiała nicki. Zastanawiałam się dlaczego nazywam się "mmm Ola", skoro to nawet nie jest moje imię. Może to dlatego, że często udajemy, że flirtujemy? Niewykluczone. Z resztą pseudonimy były naprawdę dziwne. Sama Yasmin nazwała samą siebie "Sitko". Co to miało znaczyć? Za cholerę nie wiem. Swoją drogą Yasmin początkowo miała mieszkać z rodzicami w Niemczech, ale jej mama nie wytrzymała presji obcego języka. Tak też jej imię jest bardzo wyjątkowe.

Następnego dnia postanowiłam, że nie będę wrogo nastawiona. Może uda mi się wprowadzić w nią trochę dyscypliny. Na pewno będzie łatwiej jeżeli jest niższa, a tak obstawiałam. Chociaż trochę trudno jest mieć mniej niż sto pięćdziesiąt pięć centymetrów, to miałam na to szczerą nadzieję. 

Jak zwykle weszłam do klasy i rozejrzałam się za nową. Już zauważyłam, że ktoś rozmawia z Martą i nie jest to nikt kogo kiedykolwiek bym widziała. Kiedy podeszłam, to trochę pobladłam w duchu. Dziewczyna w ogóle nie wyglądała jak dziecko. Ba, była o wiele wyższa i zgrabniejsza ode mnie. Wyglądała na wysportowaną, a jednak bez niczego z przodu czy z tyłu. W sumie jakby tak miała krótkie włosy i mniej dziewczęcy ubiór spokojnie można byłoby powiedzieć, że przypomina lekko chłopaka, co jednak mnie nie zraziło. Wydała mi się nawet ładna, ale spojrzenie miała raz przyjazne, a raz jednak jakby nie było jej do śmiechu. Nie zwróciłam jednak na to za bardzo uwagi. Spojrzałam na Martę.

-Siema, Erwin - rzuciłam i wtedy skierowałam wzrok na nową, która chyba nie była pewna jak zawołałam na Martę. 

W skrócie, po prostu mam świra na punkcie "Ataku tytanów" i zarażam tym ludzi. Zaraziłam także Martę i kilka innych osób, z czego - pomimo, że było to głupie i dziecinne - byłam bardzo dumna. Jednak to, że tak ją nazwałam nie oznaczało, że Marta ma jakikolwiek związek z tą postacią. Tak było, bo tak.

-Cześć, Levi - uśmiechnęła się lekko czarnowłosa. W przeciwieństwie do Erwina i Marty, którzy za bardzo nie mieli wspólnych cech, to ja i najsilniejszy żołnierz ludzkości jak najbardziej. Czasem nasz wzrok był podobny, a także obydwoje jesteśmy niziołkami. 

-Kinga jestem - zmierzyłam nową jeszcze raz. Żeby spojrzeć jej w twarz musiałam unieść głowę, co naprawdę denerwowało mnie w rozmowach z ludźmi. 

-Agata - odparła.

I właśnie w taki sposób poznałam osobę, która zmieniła rutynę mojego życia w coś, co trudno nazwać czymś dobrym, albo złym.

To nie jest yuriWhere stories live. Discover now