rozdział DRUGI

46 7 1
                                    

Nastał wczesny wieczór. Kirishima cały ten czas wysłuchiwał kłótni pomiędzy załogą a ich kapitanem, chociaż właściwie to starzec tylko ich opieprzał. Ich kucharzowi, o ile czerwonowłosy dobrze zapamiętał jego imię, Rikido Sato, udało się przekonać przywódcę o niekaraniu trójki i wypróbowaniu sił Eijirou. Nie mieli nic do stracenia. Jeżeli wierzyć nowemu, to tamten lekarz nie byłby w stanie wykonywać swojego zadania.

Kirishima Eijirou spał w kajucie kapitana, tyle że na podłodze. Musiał się nim opiekować całą dobę aż do dotarcia do celu, którego nie znał. Wiedział tylko, że za dwa dni zatrzymują się na wyspie Torom Island, aby uzupełnić zapasy takie jak jedzenie, woda, rum i gdyby lekarz potrzebował to lekarstwa.

-Musi pan więcej pić. -Powiedział niepewnie nowy lekarz. -W pańskim wieku jest to bardzo ważne. Przygotowałem się na to, gdy usłyszałem kim mam się zająć. Podam na razie kroplówkę, która pomoże zatrzymać odpowiednie elementy w organizmie, ale i tak musi pan dużo pić.

-To wyślij kogoś po rum. Ja nie mam siły na to.

-Ee... Nie to miałem na myśli. Chodziło mi o wodę. Tak, woda. Oraz odpowiednio przyrządzone potrawy.

-Słuchaj no chłoptasiu. -Bakugou złapał go za koszulę i przyciągnął ku sobie. -To nie jest jakiś tam wychuchany domek, w którym dostajemy, co chcemy. Pijemy, co mamy i żremy na, co nas stać. Zrozumiałeś? Masz mnie utrzymać przy życiu przez najbliższe 3 tygodnie, a nie układać mi dietę. Nie jestem jakimś pierdolonym staruchem -a przepraszam bardzo, kim? -myślisz, że ile mam lat? To ciało wyglądać będzie jeszcze tylko chwilę, ale mam 22 lata. -A nie 222? Puścił jego koszulę. -W końcu pewnie słyszałeś moje nazwisko oraz to, że jestem najmłodszym i najgroźniejszym piratem. Nie zapominaj o tym drugim.

Czerwonowłosy stracił wiarę w siebie. Jak ma mu pomóc skoro on go nie słucha? Musi znaleźć na to sposób.

-Doskonale pana rozumiem, ale...

-Jestem twoim kapitanem. -Przerwał mu. -A nie panem. Chociaż nim też, ale zwracaj się do mnie kapitanie.

-Dobrze, kapitanie. Ale jeżeli mam się kapitanem opiekować, to musi mnie kapitan słuchać. Inaczej może się to źle skończyć.

Katsukiego denerwowała gadka lekarza, ale wiedział, że nie może mu się w nieskończoność sprzeciwiać.

-To wypierdalaj na pokład i poproś kogoś o potrzebne rzeczy.

Bakugou został sam ze swoimi myślami. Eijirou wyszedł na zewnątrz.

-Em... Przepraszam, ale czy mogę cię o coś poprosić? -Zagadał do młodego chłopaka, który rano starał się obronić jego porywaczy.

-O! Nasz nowy kolega! -Zarzucił mu ręka na szyję. -Czego potrzebujesz? Kapitan wypuścił cię samego? Dziwne. Kirishima, mam rację? Jestem Kaminari Denki. Dobrze, że przyszedłeś do mnie. Inni by ci już pewnie paluchy poucinali. Haha! To czego chcesz?

-Potrzebuję wody pitnej dla kapitana. I mogę zobaczyć wasze pożywienie? Może coś mu wybiorę.

-Wodę ci załatwię, ale nawet nie próbuj dostać się do żarcia, bo Sato na kolację przyrządzi twoje schaby! I nie żartuję. Kapitan jasno powiedział, o której wydawane są posiłki.

Chłopcy udali się po wodę. Lekarz wrócił do kajuty po 20 minutach, bo blondyn wypytywał się o jakieś pierdoły i sam ich trochę opowiadał.

-Następnym razem jak nie wyrobisz się w minucie to przygwożdżę cię za stopy do podłogi. -Kirishima wcale nie odebrał tego jako żart, tylko jako śmiertelną obietnicę.

Red OrangeМесто, где живут истории. Откройте их для себя