just on the cheek? ~ Closeness

5 0 0
                                    


Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Ostatnimi czasy moje ciało nie domagało się energi czerpanej ze snu. Weszłam do toalety żeby obmyć twarz ostatkami ciepłej wody i potuptałam do kuchni

-Jak spałaś Charlotte?-spytała mama z kubkiem w dłoni, opierając się o blat.

-dobrze.-westchnęłam z uśmiechem- A Ty?

-Późno wróciłam z imprezy, więc szybko zasnęłam.-wzruszyła ramionami.

-Mamo..-wymruczałam, ten temat był już przereklamowany- który raz w miesiącu? Cały czas wracasz pijana, odwożą Cię obcy i Bóg tylko wie z iloma spałaś

-Nie sypiam już z nikim-zaprzeczyła stanowczo zawstydzona.-Chodzę z Cheryl żeby się odstresować po całym dniu, czy to źle?

-Bzdura.-prychnęłam- Ciągle próbujesz zapomnieć o Steve.

-Lotie! Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy!-wykrzyczała zrozpaczona, zdenerwowana wyszłam z kuchni po plecak do pokoju, wyszłam trzaskając drzwiami wyjściowymi. Nie potrafię zrozumieć mamy, nie chce jej rozumieć. Prawdziwy tata, siedzi w szpitalu jako lekarz, a jej pierwsza miłość skończyła się przed poznaniem taty. Miał on pecha, poznał mamę kiedy była w żałobie. Ale dawał jej tyle szczęścia że się pobrali. Miłosna historia mamy nie skończyła się happy ednem, ale miała 15 lat, kto wierzy w miłość gimnazjalną?

Wsiadłam na rower i podjechałam pod dom mojego chłopaka Mathew. 

-Cześć-rozpromienił się na mój widok, zamknął drzwi jedną ręką, bo w drugiej trzymał kawę, zapewne ekspreso z automatu. Cmoknęłam go w policzek i oparłam o płot rower. Wsiedliśmy do jego starego Mercedesa W110 SKRZYDLAK, czy jakoś tak. 

Stałam przy szafkach nieobecna, jakbym spodziewała się co się stanie.

 -Halo ziemia do Charl, jestem tu- pstryknął mi przed nosem- wszystko okey?- spytał tuląc mnie, był wysoki ale słabo zbudowany, mimo wszystko czułam jakbym obejmował mnie w całości. 

Była już lekcja wfu, przebierałam się w strój w szatni i słuchałam plotkar, choć wolałam być wszędzie tylko nie przy toksycznych szmatach.

-Wpadł do mnie Marc i ... całowaliśmy się - padły (piski) słowa blondynki, z za dużym stanikiem o jedną literkę.

-Nareszcie! Wszystkie czekałyśmy aż w końcu się odważy na pierwszą bazę-Baze?

-I jak całuje?-zapytała blada brunetka z drugiego brzegu szatni. W ten sposób zaczęły dyskusje o ślinie więc się ulotniłam.

Biegałyśmy drugie kółko wokół boiska, a trenerka cały czas poganiała nas, żebyśmy pokazały klasę.

-Ale Pani Will, ja nie dam rady szybciej!- wykrzyczała jedna z dziewczyn, dla zachęty wfistka wykrzyczła

-Ostatnia na mecie 20pompek, kto nie dobiegnie 40pompek, tyle samo podciągnięć, brzuszków i przysiadów na ocenę-  wycharczała P. Woodstok, nie widziałam jej twarzy ale miałam wrażenie, że wypluła ślinę jak pies kiedy mówiła. 

Bieganie było czymś wolnym. Czułam się dobrze bo byłam najlepsza z biegania, jedyna dziedzina, w której nie dobijałam się i nie katowałam.

Lekcja dobiegła końca, połowa dziewczyn wykruszyła się zwolnieniami. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, jeszcze pięć lekcji i do domu.

-Hey śliczna-poczułam lekki zarost ocierający się o mój polik i odwróciłam się składając pocałunek na policzku Matta.

-Hej śliczny

Even The Moon CryWo Geschichten leben. Entdecke jetzt