01.

46 4 0
                                    

– Poproszę whisky na lodzie – usłyszałam, gdy wycierałam blat.

Podniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę w średnim wieku. Skończyłam już swoją zmianę, więc nie planowałam nikogo obsługiwać, ale lekki uśmiech, który mi posłał, sprawił, że zmieniłam zdanie.

– Robi się – odparłam i wzięłam odpowiednią butelkę.

Praca w restauracji nie była moim wymarzonym zajęcie, ale na pewno dobrze płatnym. Raz byłam kelnerką, raz stałam za barem dostępnym dla gości tego luksusowego lokalu.

Nie celowałam tak nisko, chciałam czegoś więcej, ale teraz potrzebowałam kontaktu z ludźmi. W Los Angeles mieszkałam od dwóch lat i wciąż nie miałam zbyt wielu znajomych. Oczywiście najważniejsza osobą był mój chłopak, Johnny. Poznaliśmy się przypadkiem, kiedy leciał jak burza przez ulicę i wtrącił mi świeżą kawę. Głupota, ale dzięki temu zyskałam drugi napój oraz kogoś, kto mnie wspierał w każdej chwili.

Mieszkałam z nim w małej kawalerce, ale na razie wystarczającej dla nas. Nie planowałam dzieci, przynajmniej w najbliższym czasie. Moim największym celem była praca. Wiedziałam, że bez dobrej posady nie utrzymam się w Stanach. Wszystko się układało i otwarcie mogłam przyznać, że byłam szczęśliwa. Bez rodziny, bez ojczyzny. Znalazłam w końcu jakieś miejsce na Ziemi, gdzie czułam się swobodnie, a w dodatku kochana. Nawet, jeżeli dla Amerykanów byłam tanią siłą roboczą. Płacili tyle, że na potrzeby i rachunki starczyło.

– Proszę. – Podałam klientowi szklankę i poszłam na zaplecze.

Pozbyłam się czarnej, opinającej ciało koszuli i założyłam w zamian dość luźna koszulkę, która mnie nie krępowała. Uniform był przyzwoity, ale jednak ceniłam sobie swobodę ruchu.

– Wiecie, że ma być redukcja etatu? Podobno chcą przyjąć więcej kelnerek ze szkoły gastronomicznej, a Ukrainki i inne chcą zwolnić – usłyszałam gdzieś z korytarza Sabinę, też Rosjankę. Musiała z kimś rozmawiać.

Jej słowa bardzo mnie zaniepokoiły. Nie chciałam zostać bez pracy z dnia na dzień, tym bardziej, że nieraz słyszałam mile słowa od klientów czy nawet raz, od samego szefa, że dobrze sobie radzę. Czy to mogło być jedynie złudzeniem? Nie mógł mnie wziąć pod uwagę. Pracowałam czasem po dwanaście godzin, dawałam z siebie wszystko. Miałam być zwolniona przez pochodzenie? Za brak ukończenia szkoły o odpowiednim profilu? To było cholernym i nieśmiesznym żartem.

– Skąd wiesz? – zapytałam cicho wychylając się zza roboczej szafki.

– No, bo słyszałam jak rozmawiał z menadżerem. Podpisali umowę z tą szkołą. Więc muszą nas wywalić – wzruszyła ramionami.

– Co za dupek... – westchnęłam, zamykając drzwiczki ze złością.

– Przykro mi, Lara – powiedziała, chyba szczerze.

W końcu jej też groziła utrata zatrudnienia, więc nie było tutaj czasu na jakieś zażalenia. Wzięłam głęboki oddech, posłałam jej znikomy uśmiech i mruknęłam pod nosem słowa na pożegnanie.

Momentalnie odechciało mi się wracać do domu. Co miałam powiedzieć Johnny'emu, skoro i tak nie mieliśmy jakiegoś sporego budżetu?

Wyszłam z restauracji przygnębiona. Wszystko było kwestią czasu. Znalezienie pracy w okresie wakacyjnym w LA graniczy z cudem. A Johnny nie miał dobrego etatu, był mechanikiem. Moje znajomości nie sięgały aż tak daleko, chociaż jedyne co przyszło mi do głowy, to spróbować zapytać Mię, która pracowała w sklepie meblowym. Może, o dziwo, będą szukali kogoś chociaż na pół etatu?

Usiadłam na ławce, wyciągając z torbę paczkę cienkich papierosów. Johnny tego nie lubił, ale potrzebowałam czegoś na nerwy. Zapaliłam jednego i dopiero wtedy zorientowałam się, jak drży moja ręka. Przerażała mnie perspektywa przyszłości. Marnej przyszłości. Co, jeśli będę musiała wrócić do Rosji? To byłby największy koszmar. Od razu poczułam, jak ściska mnie za serce i z trudem złapałam oddech. Zaraz potem po moich policzkach popłynęły łzy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 15, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

separated beauty || Louis TomlinsonWhere stories live. Discover now