Tropiciel (cz.1)

Mulai dari awal
                                    

– Dima, puść go.

Dymitr spojrzał na górę. Drzwi mieszkania nad schodami były otwarte na oścież. Stała tam drobna kobieta. Jej twarz pokrywała skomplikowana siatka zmarszczek. Powieki miała tak bardzo spuchnięte, że oczy wyglądały na zamknięte.

– Ciocia Alona, nie wtrącajcie się.

– Tak nie można, Dima. Co by powiedziała twoja mama?

– Nic by nie powiedziała, bo jej tu nie ma – odburknął chłopak. – Jestem tylko ja i ten mały bisurman!

– Sam jesteś bisurman! – krzyknął Petia z zaszklonymi oczami. – Chcę do taty i mamy!

– A ja nie chcę cię niańczyć! – wygłosił Dima, ruszając schodami na górę i wlokąc za sobą swojego brata.

– Dima, tak nie można – powtórzyła twardo kobieta.

– Ciocia Alona, macie swoje problemy. Radziłbym się nimi zająć. Za chwilę wróci wujek Iwan.

Kobieta zadrżała i cofnęła się o krok.

– Minąłem go, kiedy wracałem z treningu – ciągnął bezlitośnie Dymitr. – Chwiał się nogach i krzyczał na słupki. Znowu jest pijany.

Kobieta pokiwała głową i bez słowa wróciła do mieszkania.

Dima pociągnął swojego brata w prawą odnogę korytarza. Tuż przed drzwiami do mieszkania wreszcie go puścił.

– Otwieraj – rozkazał.

Petia otarł łzy, wstawił klucz i przekręcił.

– No i na co czekasz? Wchodź!

Mały posłusznie wszedł do mieszkania.

– Jadłeś już coś?

Petia ruszył korytarzem do swojego pokoju.

– Zadałem ci pytanie! – warknął Dymitr, zdejmując buty.

– Jadłem! – krzyknął chłopiec ze złością.

– Wiesz, że sprawdzę.

– Wiem!

– Sam tego chciałeś.

– Nie jadłem...

Dima westchnął i zamknął za sobą drzwi na wszystkie zamki. To powstrzyma jego młodszego brata przynajmniej na chwilę.

– Czemu nie jadłeś? – zapytał, podchodząc do lodówki, która znajdowała się w samym przedsionku.

– Nic nie było.

– Babcia miała zrobić zupę – zaprzeczył Dymitr, wyjmując z lodówki doktorską kiełbasę i olej słonecznikowy.

– Nie chcę zupy.

– Babcia postarała się specjalnie dla nas! – warknął Dima, zatrzaskując drzwiczki z taką siłą, że aż zadzwoniły. – Nie masz za grosz szacunku dla starszego człowieka! Marsz na kuchnię!

– Ale nie jestem głodny... – marudził Petia, sunąc niechętnie we wskazanym kierunku.

– Ciągle nie jesteś głodny! – unosił się jego starszy brat. – Spójrz tylko na siebie! Sama skóra i kości! Co ja mam rodzicom powiedzieć, kiedy wrócą? Że zagłodziłeś się, bo nie chciałeś jeść? Bierz talerz i nałóż sobie zupy!

– Sam mi nałóż! – odparł uparcie Petia.

– A nałożę! Siadaj, mały bisurmanie! – Dymitr wyjął dziarsko głęboki talerz i chochle.

TropicielTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang