Potwór

6 1 0
                                    

Łucja pochyliła się nad Wojskowym i wylała bezceremonialnie zawartość buteleczki na jego głowę. Ten ożył, a rozpanoszone syreny uciekły z wrzaskiem z ogrodów książęcych.
-Phi, to nic takiego!- chrząknął i podniósł się z ziemi.

Księżna tymczasem opłakiwała straty.
-Ach, mój piękny ogrodzie! Czemuż to ciebie akurat spotkała taka sromota!- rozpaczała. Wojskowy spojrzawszy na rozdramatyzowaną Księżną z nieodgadnionym wyrazem twarzy, postanowił pójść jak najdalej stąd. Spojrzał się jeszcze za siebie, w nadziei, że może Księżna zainteresuje się jego losem, ale ona była już w trakcie ochrzanu przyjęcia u Królowej.
-A najgorsze, że nie było tam bufetu!- emocjonowała się Księżna.

                                ***
Nie minęło sporo czasu jak na drodze spotkał Księżniczkę, przybraną córkę Księżnej. Poprosiła go o przejażdżkę do Ogrodów Książęcych, na co  Wojskowy prychnął i odjechał dalej, ochlapując ją błotem.

-Gbur!- obraziła się upaprana panienka i poszła na podwieczorek pieszo. Niestety nie był to koniec jej nieszczęść. Gdy już bowiem dotarła, została poddana dogłębnej kontroli prowadzonej przez zamkowego potwora - Ordynatora.
-Oh, my my...-zasępił się mężczyzna. -Nie przypominam sobie, żeby błoto było częścią naszego dresscode, huh?

Księżniczka miała serdecznie dość tego typa. Nie dość, że zawsze dostawała od niego pomięte zaproszenia, otrzymywała gorsze suknie i jej nauki nie były opłacane przez skarb książęcy to jeszcze musiała znosić kontrole ubioru. "Jakiż to ma sens, skoro cały ogród wygląda jak wysypisko śmieci??"- zastanawiała się.

Jednak pozycja starego zgreda była zbyt wysoka. Ordynator pełnił swój urząd od 59 lat, i panowała niepisana zgoda co do tego, że należy go znosić aż do śmierci, bo zgadzał się na wykonywanie pracy nieodpłatnie. Niezależnie od tego, jaki moze być uciążliwy.

-Dobrze więc, przyjdę jutro!- wybuchnęła w końcu.
-To być nie może; piątkowy podwiczorek jest cancelled, ze względu na stan ogrodu.
"Czyli dziś mnie nie wpusci przez błoto na sukni, a jutro zajmie się stanem ogrodu. Jemu brak piątej klepki we łbie"- uznała Księżniczka i z tą myślą odeszła z ogrodu.

Gdyby ktoś tylko zrozumiał biednego starca... Ale jego szorstka natura osłabiała przekaz, który przecież nie był błędny! Zamknięcie podwieczorku było konieczne ze względu na kryzysową sytuację.

Albowiem w ogrodzie nie znajdowała się tylko szarobura breja, ale też pewna kosmitka. Na imię jej było Blubella a swoją niezwykłą przygodę opisała tylko właśnie Ordynatorowi. Było to mniej więcej tak:

dwadzieścia godzin wcześniej

Blubella sama nie mogła w to uwierzyć. Czyżby ona, dziedziczka całego Impierium Intergalaktycznego miała właśnie stracić kontrolę nad swoim życiem? Chciałaby temu zaprzeczyć, ale fakty mówiły same za siebie.

Mała wojenka toczona z Thanosem miała pójść gładko. Parę strzałów, parę planet zdezintegrowanych i po sprawie. Potem traktat pokojowy i obietnica owocnej współpracy w przyszłości. Ale nie. Akurat na planecie przeznaczonej do odstrzału musiał, po prostu musiał być pierdolony Doktor Strange. I w swojej bohaterskiej postawie, poświęcił się dla niej przelewając moc Kamienia Nieskończoności w Bucik Na Obcasie, który zabrała jakaś Melania. Szukano jej wszędzie, ale nic. Ani śladu. Jakby się zapadła pod ziemię. A ona, Blubella, odpowiedzialna za tą farsę, stoi na głównej stacji dowodzenia z śmietanką z Doktora Strange'a w dłoni, zastanawiając się z czym by go zjeść. "Żałosne"- myślała rozgoryczona.

Na szczęście po paru minutach przyszedł raport. Melania znalazła się  na jakiejś odległej planecie. Niestety, nie można było wysłać tam statków, bo atmosfera by je rozpuściła. Blubella zawahała się, po czym odparła: -To przyszykujcie mojego klona, i wyślijcie go w kapsule! Wszyscy pogratulowali szefowej geniuszu i wypełnili jej rozkaz. Klon Blubelli wkrótce potem wylądował na Ziemi, w hrabstwie Kent.

***
Oczywiście relacja Blubelli była niepełna; bo w końcu była tylko nędzym klonem oryginalnej siebie. Do tego podczas opowiadania robiła wiele przerw, by odgonić Łucję od śmketanki doktorstrange'owej, którą  zamierzała zjeść.

Niemniej, Ordynator był przerażony historią i kazał natychmiast przywołać Szambelana, który z kolei nie wydawał się zaciekawiony całą sprawą. Nie omieszkał się jednak zapytać Blubelli o to, czy zna modę francuską. Po odpowiedzi przeczącej, usiadł zblazowany na pobliskim krześle i już nie wdawał się w rozmowę.

Ordynator zachował jednak zimną krew.

Na tamtą chwilę, oni jedyni byli   świadomi szaleństwa w jakim miał się zaraz pogrążyć cały Kent.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 27, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ᴋꜱɪєɢᴀ ᴋᴇɴᴛᴜWhere stories live. Discover now