2. Co dalej?

77 11 4
                                    

Gdy zespół skończył grać ostatnią piosenkę, pobiegłam z Filipem za scenę, wpadając przy tym na przypadkowych ludzi.

-Hej! Mona! Zaczekaj! - Darł się chłopak za basistką. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.

-Nie jestem głucha. - Wydusiła ze śmiechem. Nagle spoważniała, zawieszając wzrok na mnie.

-Marcelina? - Zapytała zimnym, a raczej pustym tonem. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.

-Hej, tyle czasu się nie widziałyśmy. - Wykrztusiłam w końcu. Mona ze smutkiem w oczach przejechała dłonią po moim policzku.

-Dziecko drogie, co ci się stało... - Niemal wyszeptała.

-Życie. - Odpowiedziałam jej.

-A raczej nieżycie. - To było prawdą, bo czułam się, jakbym dopiero teraz obudziła się ze snu, odkąd... trafiłam do szpitala? Raczej od momentu śmierci mojej siostry.

-Do jasnej cholery, Marcelina, chodź z nami do domu, to zrobię ci herbaty i dam coś do jedzenia. - Powiedziała dziewczyna. Pokiwałam głową, patrząc na nią niczym posłuszne dziecko na swoją mamę. W duchu dziękowałam losowi, czy też Bogu, gdziekolwiek on był, za to, że stawiał na mojej drodze takich ludzi.

-Mam samochód, więc nie będziemy musieli zawalać na piechotę. - Rzucił Filip. Widziałam, że próbował okazywać choć cień poczucia humoru, ale nieco się przygasił i stracił swą dawną energię.

W końcu w milczeniu dotarliśmy na parking. Chłopak otworzył czarnego volkswagena i ruchem ręki zaprosił nas do środka. Jego siostra usiadła obok niego, a ja zajęłam tylne siedzenie po lewej stronie. Gdy chłopak odpalił samochód, odpaliło się również radio, z którego popłyneły dźwięki Slayera przerywające niezręczną ciszę. Nie słuchałam nigdy metalu, raczej smutnego popu, lżejszego rocka i mroczniejszego rapu, jednak w tej chwili, zdało się to być dla mnie ukojeniem.

Nadal nikt nie był szczególnie skory do rozmowy, więc w milczeniu obserwowałam widoki za oknem. Tak dobrze znałam te miejsca, które mijaliśmy. Tak dawno mnie tu nie było... od dnia przeprowadzki. Mieliśmy zacząć lepsze życie... Pamiętałam radość moich rodziców, kiedy wyprowadziliśmy się z małego mieszkanka w mieście, do dużego pięknego domu w niewielkiej miejscowości na drugim końcu województwa. Skończyłam wtedy gimnazjum, poszłam do technikum, oczywiście w innym mieście, do którego musiałam dojeżdżać. Do dziś się zastanawiałam, po cholerę mi to było? Teraz był ze mnie niedoszły technik ekonomista, została mi jeszcze jedna klasa, ale nie byłam pewna, czy wrócę do szkoły. Przez nagłe trafienie do szpitala i mój późniejszy stan, nie odebrałam nawet świadectwa bo nie byłam w stanie dotrzeć na zakończenie. Nie zamierzałam także zdawać matury, bo po co. Poszłam tam tylko dlatego, że nie miałam planu na życie, a byłam dość dobra z matmy. W zeszłym roku skończyłam osiemnastkę, więc obowiązek szkolny mogłam mieć w głębokim poważaniu.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk wyłączanego silnika i głos Filipa:

-Jesteśmy na miejscu. - Wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazał się blok, w którym kiedyś mieszkałam. Na to wspomnienie łzy zakręciły mi się w oczach. Nie dałam jednak po sobie poznać żadnych emocji.
Weszliśmy do klatki schodowej i poszliśmy na czwarte piętro. Już po chwili stanęliśmy przed drzwiami i Mona przekręciła klucz w zamku. Szybko obejrzałam się za siebie, na mieszkanie na przeciwko. Moje mieszkanie... Teraz już na drzwiach widniała tabliczka z napisem "T.G. Marciniak" świadcząca o tym, kto jest obecnie jego właścicielem. W końcu się ocknęłam i weszłam za Filipem przez otwarte drzwi.

- Nie wierzyłam, że kiedyś tu wrócę. - Powiedziałam. Teraz łzy same pociekły mi z oczu. Płakałam? Przecież przez tak długi czas nie byłam w stanie okazywać żadnych emocji, a teraz, jakbym przestała być martwa w środku. Osunęłam się na kolana. Żyłam. Zamknęłam oczy. Miliony myśli napływały teraz do mojej głowy. Nie przestałam płakać. Po chwili leżałam na podłodze, dusząc się łzami żalu i szczęścia za razem.

Nagle poczułam czyjąś ciepłą rękę na ramieniu. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Filipa. Nie wiedzieć czemu, objęłam go ramionami za szyję, wtulając się w niego. Chłopak wziął mnie na ręce, zaniósł do salonu i posadził na kanapie. Nie pamiętam nic więcej, bo byłam tak zmęczona, że od razu usnęłam.

The Night Of Wonders Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz