- Chodź ze mną.

Wiedziałem, że nie może się na to zgodzić nawet zanim otworzyła usta aby zaprotestować. Widziała w moich oczach coś, czego brakowało tam od dawna - chyba mogę to nazwać radością. Nie chcę narzekać na pracę, bo to coś więcej. Żaden artysta nie może nazywać tego, co robi zawodem, nawet jeśli dostaje za to pieniądze. Bo praca jest męcząca, rutynowa i nieraz bolesna, a stanie na scenie... Może się wydawać, że jest takie samo, w końcu wszystko z wymienionych pasuje. Ale to coś zupełnie innego. Bo przekazywanie swojej duszy, swojej pasji, słuchanie jak tysiące krzyczą moje imię na długo po zakończeniu występu, to coś innego. To sztuka, a sztuka w swojej istocie jest bezcenna.

Z plusów to pewnie tyle, a przynajmniej tylko tyle mogłem przywołać na tamten moment. Gorzej jest z minusami, bo niestety moja profesja miała ich wiele. Przede wszystkim miliony wyrzeczeń i ograniczeń - monotonne treningi, ustalone godziny, telefony menedżera, diety, zakaz wychodzenia, zakaz "samowolki", zakaz publicznego randkowania. Wszyscy znają moją twarz, nie mam jak się ukryć w tłumie. A przyznam, że czasami naprawdę chciałbym móc zlać się z innymi.

Stres, łzy, chroniczne zmęczenie, ból.

Teraz byłem od tego wolny... i świadomość tej wolności mnie przerosła.

- Niedługo kończysz promocję albumu, prawda? Zrób sobie przerwę. Pozwól świecić innym, chociaż przez chwilę i jedź ze mną. Zróbmy coś, czego nigdy wcześniej nie robiliśmy. Nie chcesz wiedzieć jakie to uczucie iść do miejsc, gdzie nikt cię nie zna? Nie chcesz wiedzieć jak to jest być młodą i wolną? Trzynaście lat tutaj siedzisz. W końcu możesz odpocząć, Boa. Zasługujesz na to.

Im dłużej mówiłem, a przemawiała przeze mnie ekscytacja, Boa nabierała dziwnej aury. Jakby z jednej strony chciała posłuchać mnie i zrobić te wszystkie rzeczy, które kariera jej odebrała, ale jednocześnie uważała to za lekkomyślny plan bez odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nie wiedziałem, czy widzę na jej twarzy pragnienie czy politowanie i chociaż to uczucia tak sprzeczne, Boa łączyła je ze sobą.

- Bycie idolką daje mi więcej przykrości niż szczęścia... I tobie też, Yunho. Oboje to wiemy.

Ledwo wypowiedziała te słowa, a mnie zamurowało. Nikt nigdy jeszcze tak nie uderzył mnie prawdą i naprawdę czułem się tak, jakbym dostał w twarz. Nie byliśmy szczęśliwi, ale nikt nie powiedział, że będziemy. Że powinniśmy być. Czasami dawanie radości innym to za mało. Ja też chciałem znać to uczucie.

Wystarczyło abym lekko rozłożył ramiona i przyciągnąłem dziewczynę do siebie - tak przyjacielsko, jakbym przytulał Jaejoonga, co zaskoczyło nawet mnie. Ja mogłem cierpieć - ale nikt nie miał prawa krzywdzić moich bliskich.

Chociaż w tej sytuacji, czy to nie oni sami krzywdzili siebie?

W tym momencie nic nie musiałem mówić. Boa nie potrzebowała wyjaśnień czy głębokich wyznań. Objęła mnie w pasie i już wiedziałem, że to nie takiego zbliżenia oboje chcieliśmy.

- Powiesz mi dlaczego nie umiemy być szczęśliwi?

- To nie w wolności tkwi szczęście, Yunho - odparła cicho. - Nie trzeba rzucać wszystkiego żeby poczuć pełnię szczęścia. Wystarczy umieć znaleźć złoty środek. - Mówiąc to, oparła głowę na moim ramieniu. - Potrafisz?

Szybko połączyłem fakty i nie mogłem poradzić nic na to, jak fatalnie się poczułem. Zrobiło mi się głupio gdy dotarło do mnie, że pomimo mojej niepewnej przyszłości, nie tylko ja miałem problemy na głowie. Boa sama przyznała, jak zazdrościła mi chłopaków, a teraz powiedziała wprost, że nie jest szczęśliwa. Gdzie ja miałem oczy?

너와 Days (Nowadays) ✨ YunJaeWhere stories live. Discover now