Rozdział 6 - „Lukas"

14 3 0
                                    

„Ja... żyję."

To była moja pierwsza myśl. Uświadomiłam sobie, że właśnie się obudziłam, choć byłam przekonana, że się utopiłam.
Właśnie, utopiłam. Od razu poczułam duszący ból w płucach. To uczucie było bardzo nieprzyjemne, jednak dało się je wytrzymać. Miałam też... obolałe żebra?

„Zaraz, zaraz... czyżby ktoś mnie uratował?!" - pomyślałam.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą czerwoną tkaninę. Była to góra namiotu.
Zaskoczona podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się.
W namiocie nie znajdowało się nic oprócz torby, w której nie chciałam grzebać,  brązowego koca, pod którym leżałam i mojego plecaka, którym był obok mnie.
Postanowiłam wyjść z namiotu i sprawdzić, komu zawdzięczam życie.
Znalazłam się na niewielkiej polanie, otoczonej drzewami. Nie miałam bladego pojęcia, co to za miejsce. Bardzo przypominało mi ten sam park, w którym wpadłam do stawu. Jednak znałam go jak własną kieszeń, w końcu od dzieciństwa często do niego chodziłam i bawiłam się tam.
Mała polana została przekształcona w prawdziwe obozowisko. Po jednej stronie znajdowało się ognisko, a po drugiej sznur na pranie, na którym już coś wisiało. Gdy podeszłam bliżej, zauważyłam, że były to męskie ubrania.

„A więc mój wybawiciel to chłopak... musi gdzieś tu być..." - pomyślałam.

Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu mieszkańca obozowiska. Nagle aż podskoczyłam, gdy przerwał mi głos:

- Widzę, że już się wyspałaś.

Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał.
Stał tam chłopak, wyglądający na około osiemnaście lat. Miał ciemnobrązowe włosy i szaroniebieskie oczy, w których widać było pewność siebie.
Wyglądał na uosobienie dobra, lecz zachowaniem bliżej mu było do uosobienia zła.
Stał z założonymi rękami i wpatrywał się we mnie z wyraźną niechęcią.

- Kim ty jesteś? - zapytałam

- Nie myśl, że jestem twoim wybawcą, albo rycerzem na białym koniu. - odparł - Po prostu przechodziłem obok stawu, gdy ty postanowiłaś się w nim utopić. Zmarnowałabyś się tylko... Ile ty masz lat? Piętnaście? Szesnaście?

- Siedemnaście. - odpowiedziałam cierpliwie. - I nie wpadłam tam celowo.

- A co, nie umiesz pływać?

- No...nie.

Była to kwestia dość dla mnie wstydliwa. Nigdy nie nauczyłam się pływać, gdyż w dzieciństwie panicznie bałam się wody. Z czasem mi przeszło, lecz niechęć pozostała.

- Kto w tych czasach nie umie... - oburzył się chłopak - Nieważne. Możesz już iść.

- Ale nie powiedziałeś mi nic o sobie...

- I nie powiem. Idź już.

Chłopak odwrócił się tyłem do mnie.

- I tak powinnaś być wdzięczna, że pozwalam ci odejść. Wiesz już za dużo. - dodał.

- Ale... proszę, pozwól mi zapytać chociaż...

- Nie.

- Ale...

- Nie.

- Powiedz chociaż jak masz na imię! - krzyknęłam, próbując zagłuszyć chłopaka.

On spojrzał na mnie.

- Czemu zachowujesz się tak głośno? Ktoś może się dowiedzieć, że tu jestem! - oburzył się.

- Ja wiem, że tu jesteś... - odpowiedziałam.

Czerwona Kropla Tom 1Where stories live. Discover now