„Mój Feniks"

26 4 2
                                    

„Poranne promienie słońca muskały moją twarz, gdy szedłem do kawiarni. Zamówiłem tę samą kawę, co zwykle i zająłem miejsce w kącie. Dzień zaczął się wyćwiczoną rutyną, której nienawidziłem. Wyniszczała mnie, choć przybrała niewinną postać latte. Wyjąłem telefon i napisałem do mojego kolegi z uczelni, aby go obudzić. Kamil ponownie zaspał przez całonocną imprezę. Szybko pochłonąłem zawartość papierowego kubka i wstałem, aby go wyrzucić. Wtedy ujrzałem Ciebie. Rude włosy wyglądały, jakby płonęły, a Twe oczy - połyskująca stal - irracjonalnie rozgrzewały każdego, kto w nie spojrzał. Ty nie zwróciłaś na mnie większej uwagi, tylko delikatnie się uśmiechnęłaś. Nie twierdzę, że liczyłem na coś więcej, jednak w mojej głowie pojawiła się idea zaproszenia Ciebie na kolację.
Przez cały dzień zajmowałaś me myśli. Twoje idealne usta i lekko opalona, zdobiona przez piegi cera pojawiały się za każdym razem, gdy zamykałem oczy.
Twój urok mnie zachwycił. Pragnąłem Cię poznać i udało mi się. To Ty do mnie przyszłaś. Siedziałem za kasą w sklepie i nudziłem się. Duchowo byłem wszędzie, lecz nie w pracy. Poprosiłaś mnie o pomoc w doborze kredek dla siostry, która ma podobno wielki talent. Ja jako student akademii plastycznej doskonale wiedziałem, czego potrzebujesz, lecz przedłużałem, aby móc nacieszyć się rozmową z Tobą. Okazałaś się zarówno piękna jak i inteligentna. Słuchanie Ciebie było bardziej uzależniające niż dźwięk mojego ulubionego rocka. W pewnym momencie zaproponowałaś mi wyjście na baru tureckiego. Zaskoczyłaś mnie! Umówiliśmy się na sobotnie popołudnie.
Była to najlepsza randka w moim życiu. Twoja naturalność rozkochała mnie w Tobie. Nie udawałaś nikogo innego. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Spodobało mi się Twoje spojrzenie na świat. Wrażliwa na piękno, posiadająca duże pokłady dobra w sobie. A przy tym bardzo zabawna. Taka jesteś, kochana. Przy Tobie wszystko wydaje się proste i przyjemne. Gdy patrzyłaś na mnie na naszych spotkaniach, czułem, że płonę zupełnie jak Twoje włosy. Jesteś pierwszą dziewczyną, której nie chciałem tylko zaciągnąć do łóżka. Wolałem słuchać Cię i przytulać.
Pamiętasz zeszłoroczne lato? Spędziliśmy je w domku nad jeziorem Twoich rodziców. Było cudownie! Razem pływaliśmy, jeździliśmy na rowerach i graliśmy w siatkówkę na plaży. Dla niektórych to śmiesznie nudne rzeczy, lecz dla mnie to jedne z najlepszych chwil w życiu.
Zawsze byłem typem lekkoducha. To ty mnie nauczyłaś odpowiedzialności i otworzyłaś na nowe rzeczy. Na przykład pokazałaś mi, jak znajdować radość w czytaniu. Dzięki Tobie nie tylko chwyciłem książkę do ręki, ale również zacząłem pisać poezję. Przy drobnej pomocy moje wiersze stawały się naprawdę fantastyczne. Każdego ranka budziłem Cię, mówiąc krótkie rymowanki. Przez rozbawienie zapomniałaś o śnie."

Dlaczego więc mimo moich słów nadal leżysz tu nieprzytomna...?

***

Siedziałem przy szpitalnym stoliku, pijąc kawę. Musiałem wyjść, odetchnąć. Nie mogłem patrzeć na moją ukochaną. Dobijała mnie myśl, że to wszystko moja wina...
Gdy skończyłem napój, wziąłem się w garść i wróciłem do sali. Powinienem być teraz przy Patrycji, a nie uciekać od problemu.

„Kochanie, jestem z powrotem. Możemy kontynuować rozmowę. W dniu naszych zaręczyn chodziłem cały czas spięty. Pytałaś mnie, o co chodzi, czy coś się stało. Odpowiadałem, że nie, choć wiedziałem, że Cię tym martwię. Po prostu bałem się wieczoru, podczas którego miałem prosić Cię o rękę. Nie chciałem usłyszeć zaprzeczenia. Ugotowałem kolację i po skończonym posiłku wręczyłem Ci prezent. Była to biało-różowa kartka ozdobiona prawdziwymi kwiatami. Gdy ją otworzyłaś, zobaczyłaś po jednej stronie wiersz, zapewniający o mojej miłości do Ciebie, a po drugiej przywiązany na kokardkę pierścionek zaręczynowy. Aby zdobyć na niego pieniądze, musiałem sprzedać swoją nową konsolę i wszystkie gry. Gdy ujrzałem Twoją wzruszoną twarz i uśmiech, zrozumiałem, że było warto. Zgodziłaś się zostać moją żoną. To był najcudowniejszy dzień w moim życiu i najlepsza noc. Po raz pierwszy uprawialiśmy razem seks.
Następnego dnia poszliśmy powiedzieć o naszych zaręczynach Twoim rodzicom. Nie byli zadowolenie. Zabrali Cię do kuchni, aby porozmawiać beze mnie, ale i tak słyszałem Wasze krzyki. Kazali Ci mnie zostawić, bo jestem artystą. Stwierdzili, że nie nadaję się na męża. Bardzo się z nimi pokłóciłaś. Wyszliśmy z ich domu szybkim krokiem. Kazałaś mi nie martwić się nimi, bo dla Ciebie liczyła się nasza miłość, a nie opinia rodziców. Muszę Ci powiedzieć, że oni teraz nienawidzą mnie jeszcze bardziej. Nie dziwię im się.
Zaplanowaliśmy nasz ślub na maj. Zostało do niego tylko siedem tygodni. Wiem, że wszystko zniszczyłem, ale proszę, nie zostawiaj mnie."

Patrzyłem na rudowłosą. Jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła się i opadała. Nadal nie ma zmian. Chwyciłem narzeczoną za rękę i starałem się nie zwracać wzroku ku poranionej twarzy ukochanej.

„Pamiętasz, gdy Cię malowałem? Stworzyliśmy jakieś dziesięć obrazów! Na wszystkich byłaś piękna, ale żadne malowidło nie mogło oddać rzeczywistości. Nasze dzieła nie są takie, jak innych artystów. Ty zawsze jesteś roześmiana. Spoglądając na te prace, słyszę w uszach Twój śmiech. Chciałbym, abyś się zaśmiała i powiedziała, że wszystko jest dobrze. Doskonale wiem, że byłoby to kłamstwo."

Pocałowałem ją w usta. Może okażę się księciem z bajki? Głupie marzenia. Książęta z bajek nie odbierają prawie życia swoim księżniczkom w wypadkach drogowych na motorze.

„Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Cię w sukni ślubnej. Gosia powiedziała mi, że jest przepiękna i pasuje do Ciebie. Chcę sprawdzić, czy młoda artystka miała rację. Kamil obiecał, że wygłosi przemowę na naszym weselu. Myślisz, że Twoja siostra też coś przygotuje? Na pewno się ucieszy, zważywszy na to, że nie mogła być świadkiem."

Zobaczyłem na monitorze, że puls Patrycji przestał być wyczuwalny. Wezwałem lekarza, który wraz z pielęgniarką przystąpił do reanimacji. Byłem przerażony. Dlaczego ona nie oddycha?! Przecież miała tylko złamaną rękę i kilka zadrapań... Chodziłem przed salą w tę i z powrotem. Czekałem aż ktoś powie mi, że sytuacja jest opanowana. Nie usłyszałem tego. Po trzydziestu minutach lekarz wyszedł ze smutną twarzą i powiedział, że zrobili wszystko, co w ich mocy. Radził mi się z nią pożegnać, zanim przeniosą ją do kostnicy. Nie mogłem w to uwierzyć. Wszedłem do sali i zobaczyłem, że moja narzeczona miała twarz przykrytą białym materiałem. Odkryłem ją i usiadłem na brzegu łóżka.

„Kochanie, proszę Cię. Wróć do naszego świata. Jesteś za młoda, żeby przejść na drugą stronę. Wiem, że nasze życie nie jest idealne, ale możemy stworzyć rodzinę, o której zawsze marzyłaś. Nie porzucaj tego teraz.

Na dworze słońce swym blaskiem świeci
My siedzimy tutaj otuleni oddechem męki
Otwórz oczy ma kochana i odmów śmierci
A będziemy razem po świata wieki..."

Opowiedziałem wiersz, który ułożyłem na szybko. Nagle dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Wystraszyłem się, o mało nie wrzasnąłem na cały szpital.

„Mateusz... Tamto miejsce było zdecydowanie za nudne, by trwać tam bez ciebie" powiedziała i delikatnie się uśmiechała. „Słyszałam wszystko, co mówiłeś. Nasza historia nie ma jeszcze zakończenia. Napiszmy je wspólnie."

Wydarzył się cud. Uścisnąłem ją i pocałowałem.

„Obiecaj, że mnie nigdy już nie zostawisz." rozkazałem.

„Obiecuję." przyrzekła. „Powiem ci to samo przed ołtarzem."

Mój Feniks Where stories live. Discover now