Joe odsunął pistolet z dala od bruneta i uniósł butelkę do ust, jednak ku jego zdziwieniu była już pusta.

— Kurwa mać, znowu to samo. Barman, kolejną! — wydarł się, wodząc wzrokiem za mężczyzną zza lady.

Ren przekręcił się w lewo i posłał w kierunku drżącego właściciela lokalu przenikliwe spojrzenie, potrząsnął głową w obie strony i ponowne zwrócił się w stronę Josepha.

— Dobra, sam sobie wezmę — wymamrotał, po czym wstał o mało się przy tym nie przewracając.

Ren postąpił podobnie i gwałtowanie wstając, stanął przed Josephem.

— Wystarczy ci już, siadaj — powiedział, zatrzymując go ręką.

Mężczyzna popatrzył na niego krzywo i wycedził przez zęby:

— Skończę, kiedy to ja uznam, że to koniec.

Po tych słowach nagle ruszył do przodu, wpadając przy tym na Rena i odpychając go na bok. Ten jednak złapał mężczyznę za ramię i przycisnął do murowanego filaru podtrzymującego strop. W wyniku szamotaniny Joe nieświadomie pociągnął za spust. Kula świsnęła tuż obok bruneta, roztrzaskując przy tym w drobny mak szklankę stojącą na blacie w oddali. Barman biegiem wyskoczył na zaplecze, a oni zamarli.

— Stwierdzamy 10-10, wchodzimy do środka.

Ren złapał za nadgarstek mężczyzny i ścisnął go z całej siły, wykręcając go przy tym. Wytrącił Josephowi broń, a ta spadła na posadzkę i poleciała gdzieś pod któryś ze stolików. Prędko powalił go na ziemię i przycisnął kolanem do posadzki.

— Jesteś aresztowany, masz prawo aby zachować milczenie — rzekł pochmurnie, zakuwając go w kajdanki.

W tej samej chwili do pomieszczenia wparowało kilku innych funkcjonariuszy. Podnieśli mężczyznę z podłogi i wywlekli na zewnątrz. Ren sięgnął po upuszczony przez Josepha pistolet i podążył za nimi. Na wyjściu uniósł prawą dłoń, żegnając się z barmanem. Gdy tylko uchylił drzwi, natychmiast oślepiły go poranne promienie wiosennego słońca. Przysłonił oczy i wykonał kilka kroków w bok, stając w cieniu.

Na ulicy stały zaparkowane dwa radiowozy. Czerwono-niebieskie światła kogutów mrugały agresywnie, odbijając się przy tym w szybach okolicznych budynków.

— Myliłem się Ren. Jednak niczym się od nich nie różnisz — wymamrotał Joe, podczas gdy funkcjonariusze wpychali go na tylne siedzenie samochodu. — Niczym wilk w owczej skórze — dodał, po czym zniknął za zamkniętymi drzwiami pojazdu.

Ren zmarszczył czoło i zamyślił się. Czuł się winien zaistniałej sytuacji, choć jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że zrobił co mógł. W chwili gdy przyglądał się odjeżdżającym radiowozom, podbiegł do niego młody chłopak. Był spocony i niechlujnie ubrany, a jego włosy sterczały na wszystkie strony.

— Zrobiłbyś w końcu z sobą porządek — zaśmiał się brunet.

— Żebym jeszcze miał na to czas — uśmiechnął się krzywo chłopak. — To chyba coś ważnego — stwierdził, wręczając mu przesyłkę.

— Jak bardzo?

— A skąd mam wiedzieć. Podpisz mi się tu i lecę dalej — odparł, wyciągając w jego stronę dokument oraz długopis z czarnym wkładem.

"[...] Niewysoki dziewiętnastolatek z ciemnobrunatnymi, potarganymi włosami i piwnymi oczyma, a do tego wszystkiego z niezwykle zadziornym charakterem. To właśnie Eliot Sheldon. Jeżeli miałbym go do kogoś przyrównać, to nazwałbym go tym obeznanym w każdym temacie dzieciakiem z sąsiedztwa, ale hej! Gdyby ktoś kiedykolwiek coś od niego chciał, to powodzenia w odnalezieniu go! Pojawia się znikąd, robi co trzeba, po czym dosłownie rozpływa się w powietrzu. Prawdziwy duch tego miasta, aczkolwiek pasuje to do niego, nie sposób zaprzeczyć. [...]"

Ciekawe, co tym razem — pomyślał, jednocześnie obracając w dłoniach przekazany mu srebrny cylinder, z wygrawerowanym logiem tarczy z roztrzaskującym się na niej mieczem. Wpatrywał się w nie przez chwilę, po czym odkręcił wieczko, aby przeczytać wiadomość skrywającą się w jej wnętrzu.


"17-04-731

Odbiorcy tej wiadomości mają obowiązek natychmiastowego zgłoszenia się do centralnego budynku dowodzącego jednostką operacyjną w celu zdania raportu z dotychczasowych działań na terenie obiektu SHELL-047.

Z uwagi na trwające przygotowania do przyszłej restrukturyzacji zarządu, odbędzie się walidacja dokumentacji kwalifikacyjnej, dlatego obecność jest obowiązkowa.

Cotygodniowa aktualizacja przydziału zadań odbędzie się w biurze zwierzchnika konkretnego zespołu.

W związku z Art.7. dotyczącym praw i obowiązków wynikających ze służby w siłach specjalnych, stawienie się na miejscu powinno być możliwie jak najszybsze. W przeciwnym razie mogą zostać wyciągnięte odpowiednie konsekwencje.

Przygotowano: Kapitan Charles A. Grubb

Podpisano: Major Joseph T. Camarena"


Dalibyście odsapnąć — wymamrotał, po czym włożył wiadomość z powrotem do pojemniczka i powoli ruszył w stronę centrum.

SHELLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang