Chapter 2.

433 35 45
                                    

— Może pan wykonać telefon. — podszedł do niego policjant i otworzył kratę. — Zapraszam ze mną. — chłopak wyszedł i podszedł do stacjonarnego telefonu. Chwycił za słuchawkę i wybił dziewięć cyfr, które znał na pamięć.
— Halo? — usłyszał zaspany głos po drugiej stronie telefonu.
— Krzychu, tu Kuba, możesz po mnie przyjechać? — zapytał zdenerwowany.
— Kuba?! — chłopak momentalnie się rozbudził. — Gdzie ty jesteś?! Wszyscy wczoraj cię szukali, a ty przepadłeś jak kamień w wodę. — powiedział rozżalony Krzysztof.
— Mam dziurę w pamięci, nie wiem co się działo i jak to się stało, że jestem na policji. Jedyne co pamiętam to shoty w tym nowym klubie. Przyjedź na komisariat Warszawa-Ursynów, muszę kończyć, czekam, pa. — powiedział Kuba i się rozłączył.

— Gdzie ty się wybierasz? — wyszeptała zaspana Ola, widząc jak jej chłopak pośpiesznie wciąga spodnie.
— Kuba dzwonił, jest na komendzie, muszę po niego jechać, a to na drugiej stronie miasta.
— On wie, co się wczoraj wydarzyło? — zapytała szybko.
— Nie i mam nadzieję, że się nie załamie, bo pewnie jest na wszystkich stronach gazet, w internecie i znając życie to i w wiadomościach. — powiedział z przerażoną miną. — A nie wiemy co jeszcze wyczyniał bez nas, można się spodziewać wszystkiego. Boję się o niego, boję się, co usłyszę. Kładź się jeszcze spać dochodzi dopiero 11:00. Będę najszybciej jak się da. — Krzysiek pocałował swoją dziewczynę, złapał za kurtkę i wybiegł z domu. Zbiegł po schodach nie czekając na windę i pobiegł na parking, gdzie stało jego Audi. Wsiadł w samochód i odpalił silnik, ruszył pośpiesznie w stronę Ursynowa. Trafił na nieduży korek, Bogu dzięki, że była to niedziela i ruch nie był zbyt duży. Przecinał miasto najszybciej jak mógł. Po trzydziestu minutach podjechał pod komisariat i wyszedł z samochodu. Wbiegł po schodach i podszedł do recepcji.
— Witam, Krzysztof Kondracki, przyjechałem po mojego przyjaciela Kubę Grabowskiego. — powiedział pośpiesznie.
— Proszę wypełnić formularz i udać się na -1, tam za biurkiem będzie czekał mój kolega, zaprowadzi pana, do pana Grabowskiego. Przyjdzie też kolega z wydziału śledczego, poinformuje was, jakie zostaną podjęte kroki prawne ze związaną sytuacją, pewnie też będzie trzeba wpłacić kaucję.
— Nie ma żadnego problemu, byleby go wypuścili. — uśmiechnął się do kobiety za biurkiem. — Jak ja lubię odpowiednich ludzi, na odpowiednich stanowiskach, super, że pani wszystko mi wytłumaczyła. — posłodził policjantce, na twarzy której pojawił się delikatny rumieniec.
— Nie ma za co. — powiedziała skromnie i wskazała mu windy i schody po jego lewej. — Tym się pan dostanie niżej, no i proszę wziąć ze sobą oryginał formularzu, dla mnie kopia. — rozdzieliła strony i zabrała sobie kopię do odpowiedniej teczki.
— Jeszcze raz dziękuję, jest pani boska. — posłał jej szelmowski uśmiech i pobiegł schodami piętro niżej. Zastał tam następnego policjanta przy biurku. Podał mu formularz. — Ja do Kuby Grabowskiego. — powiedział do policjanta, a ten wskazał na celę na końcu korytarza, Krzysiek skinął mu głową i podbiegł tam szybko. — Kuba! — powiedział kiedy zobaczył swojego kumpla siedzącego na więziennej pryczy.
— Krzysiek, wiesz już coś? Wypuszczą mnie stąd? — pytał szybko, był poddenerwowany.
— Chyba tak, ale nie jestem pewny. Zaraz ma ktoś do nas przyjść, Kuba, ty pamiętasz co się wczoraj stało? — spojrzał na kumpla z powagą.
— Nie pamiętam nic, co się wtedy działo... — westchnął ciężko. — Ostatnie co pamiętam, to shoty i to, jak zeszliśmy na parkiet. Od tego czasu mam czarną dziurę...
— Ja pierdole stary, to co wyczyniałeś przez następne dwie godziny, to było, jakby cię szatan opętał. Do tego skrzywdziłeś Natalię, nie dosłownie, ale zaszkodziłeś nieźle jej karierze...
— O ja pierdole, co ja narobiłem?! — poczuł na plecach nieprzyjemne ciepło.
— Aspirant Czajka, pójdą panowie ze mną. — powiedział policjant bez munduru, otwierając celę. — Jestem z wydziału śledczego, wobec pana Kuby zostanie wszczęte postępowanie karne za wandalizm i pobicie. — wytłumaczył po krótce. — Przeniesiemy się do mojego biura, gdzie udzielę panom dalszych informacji. Panowie wjechali windą na trzecie piętro bydynku, gdzie były biura, weszli do jednego z pokoi.  — Usiądźcie proszę, pokażę panu nagranie z wczorajszej nocy.
— Okej. — powiedział krótko Kuba, kiedy zajął miejsce przy biurku.  Krzychu usiadł zaraz koło niego. Policjant obrócił w kierunku chłopaków monitor swojego komputera i puścił nagranie. Było pokazane, jak Kuba idzie w dół ulicy, coś krzyczy, a potem niszczy znak drogowy „zakaz wjazdu", wybija witrynę sklepową, wchodzi na witrynę sikając na nią i bije faceta, który chce mu przeszkodzić. Pod koniec zasłonił dłońmi twarz i oglądał przez rozsunięte palce. Po skończonym nagraniu przesunął dłońmi po swojej twarzy. — Ja nic z tego nie pamiętam... — jęknął zażenowany nagraniem.
— Niestety ewidentnie to pan, chyba nie można temu zaprzeczyć? — powiedział policjant.
— No nie można... Co teraz? — zapytał Kuba, chociaż obawiał się, tego co usłyszy.
— Sprawa skierowana do prokuratury, tam sprawa trafi do sądu. Nastąpi przesłuchanie wszystkich świadków i wyrok. Tak wyglądają procedury. Tysiąc złoty kaucji i może pan iść do domu. Wszystkie następne kroki, daty rozpraw i tym podobne, będą przychodzić do pana pocztą. — poinformował ich policjant. — W recepcji są pana rzeczy osobiste do odbioru po uiszczeniu tam opłaty.
— Dobrze, to my już nie zawracamy głowy. — powiedział Krzysiek wstając z krzesła i poklepał kumpla po ramieniu. — Chodź, bo to nie koniec wrażeń...
— Ja już mam dość, nawet mi nie musisz mówić... — Kuba jęknął cicho.
— Niestety musisz usłyszeć to co działo się po shotach. — powiedział jego przyjaciel i zjechali windą, podeszli do recepcji. Na widok Krzyśka, policjantka szybko poprawiła mundur i usiadła wyprostowana. — Witam panią ponownie. Chcemy wpłacić kaucje i odebrać rzeczy osobiste tego pana. — wskazał palcem na Kubę.
— Pan Grabowski, tak? — zapytała młoda policjantka wpisując jego dane w komputer. Wstała i poszła na zaplecze, skąd przyniosła dużą samarę wypełnioną jego rzeczami. — Proszę podpisać pokwitowanie odbioru i pokwitowanie wpłaty kaucji. Karta, czy gotówka?
— Karta. — powiedział Kuba wyciągając ze swojego portfela kartę płatniczą. Kiedy zakończyli wszystkie sprawy, udali się do wyjścia. Wsiedli do samochodu Krzyśka i chłopak odpalił samochód, wyjechał z parkingu i ruszył w stronę mieszkania Kuby. Milczał. — Dobra to mów, co się tam wtedy wydarzyło... Maciek przyniósł shoty i poszliśmy tańczyć. Co było dalej?
— Stary, ale nie załamuj się... Poszliśmy tańczyć, po chwili miałeś takie dziwne spojrzenie. Wziąłeś Natalię do męskiej toalety, szepcząc jej coś do ucha. Ona się uśmiechnęła i przytaknęła. Zniknęliście za drzwiami. Po dziesięciu minutach wyleciała z łazienek zapłakana. Powiedziała, że nagrałeś filmik jak robi ci loda i spuszczasz jej się na twarz, po czym załadowałeś to na pornhuba. Od tamtej pory jej nie widziałem. Jednak nagranie jest w sieci. Gratuluję takich okazałości, ale chyba ją pogrążyłeś, bo to znalazło się w mediach. Jesteście na pierwszych stronach gazet. Potem zaprosiłeś jeszcze do auta kilka lasek, nie przeszkadzało ci nic. Byłeś jak na haju...
— Kurwa mać, ale się porobiło. Ja nic nie pamiętam nie wiem co się stało... Piłem coś jeszcze poza shotami? — zapytał zdenerwowany i włączył telefon. Miał kilkanaście nieodebranych połączeń.  — Mama dzwoniła, niedoszła teściowa, brat Natalii... Stary ja chcę wrócić do więzienia, wiesz jakie to będzie piekło?! — zsunął się po oparciu fotela. — Zajedźmy gdzieś na jakieś śniadanie.
— Kurdę, nie rozumiem tylko, co się stało... — Krzysiek się zamyślił.
— Może ktoś mi coś wsypał do shota?
— No ale kto? Maciek był cały czas przy barze, chyba by coś zauważył? — zasugerował Kondracki stając przy KFC. — Skoczę po jedzenie, zjemy w aucie, nie dobrze by teraz było, gdybyś pokazywał się publicznie.
— Dzięki, jesteś najlepszy. — rzucił Kuba wybierając w międzyczasie numer do swojego brata.
— Kuba, no w końcu, gdzie ty się zapadłeś?! — usłyszał poddenerwowany głos brata.
— Długa historia. Stary, jak zamawiałeś wczoraj shoty, to nikt nic tam nie dosypał? — zapytał Kuba.
— Bracie, nie mam pojęcia, jakaś fanka zaczepiła mnie przy barze i chwilę gadaliśmy. Nie patrzyłem barmanom i ludziom na ręce...
— No dobra, to nic. Dzwonię do mamy, bo też coś chciała... — westchnął cicho zakończając rozmowę. Rozwinął listę kontaktów i biorąc głęboki oddech wybrał z listy kontakt „Mama".
— No w końcu. Nie sądziłam, że dodzwonienie się do syna jest takie ciężkie... — usłyszał po pierwszym sygnale.
— Cześć mamo, ciebie też miło słyszeć... — zaczął niewinnie, nie wiedząc czego się spodziewać.
— Proszę daruj sobie ten niewinny ton. Co to się wczoraj działo. Natalia do mnie dzwoniła. Synu, coś ty narobił?
— Mamo, nie byłem wtedy sobą, mam wrażenie, że ktoś mi coś dosypał do drinka, ale nie jestem pewny. Mam dziurę we wspomnieniach i nie wiem, jak to wytłumaczyć, to nawet nie wszystko. Krzychu odebrał mnie dzisiaj z komisariatu. Mam postawione zarzuty, to wszystko to jakiś koszmar. Przepraszam mamo... Zawiodłem... — głos mu się łamał.
— Już spokojnie. Nie powiem, jestem na ciebie wściekła, ale jesteś moim synem, więc to mój obowiązek stać po twojej stronie. Musisz to jakoś odkręcić.
— Mamo, ja przyjadę do ciebie w tygodniu. Ewentualnie w następnym tygodniu, bo nie wiem co zastanę w domu. Muszę to wszystko jakoś ogarnąć.
— Dobrze, pamiętaj, że tu zawsze jesteś mile widziany. Chociaż wiedz, że jestem na ciebie wściekła...
— Wiem mamo... Pogadamy jak przyjadę, wytłumaczę ci wszystko jeszcze raz.
— Dobrze, trzymaj się synku... — usłyszał jeszcze ciche westchnięcie swojej mamy, które go dobiło. Zawiódł nawet własną matkę. Miał dość telefonów na dzisiaj. Po chwili Krzysiek wyszedł z restauracji z dwoma dużymi kubełkami w dłoniach.
— Nie uwierzysz, mamy większą porcję, bo obsługiwała mnie nasza fanka. — Krzysiek zaśmiał się ciepło i podał mu jeden kubełek. Ze swojego wyciągnął kilka frytek i włożył je sobie do ust, odpalając auto.
— No to spoko. — jadł z apetytem, dopiero teraz jego ciało zaczęło mu dawać znać, jak bardzo było głodne. Ruszyli w stronę jego mieszkania.

UNBREAKABLE II Quebonafide FanfictionWhere stories live. Discover now