1.

49 3 3
                                    

- Halo? - Jest 11 sierpień, siódma rano, a ja właśnie odbieram telefon od Alicji.

- Wstawaj kochana! - zauważam, że próbuje mnie jakoś pobudzić mówiąc głośno, ale z jej starań wychodzi tylko mocny pisk, rano zawsze ma chrypę, a ja już niedługo będę mogła sprawdzić to na żywo.

- Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę dzisiaj. W końcu będziemy mogły spędzić ze sobą 10 dni! - odpowiedziałam

- Ja też, wybacz słońce, ale muszę kończyć, lecę zjeść śniadanie.

- dobry pomysł, też muszę powoli wstawać z łóżka, kocham cię

- ja ciebie też Juluś, do zobaczenia - powiedziała Ala, po czym się się rozłączyła.

Nie do wiary, to już ten dzień. Właśnie dzisiaj pojawię się na kolejny obozie Young Stars. To trzeci raz, kiedy tam jadę. Zaczęłam rozmyślać o tym, co czeka mnie przez następne dni. Plaża, koncerty, dyskoteki, tyle świetnych zajęć, Alicja i najlepsze z najlepszych - Artur Sikorski. Co prawda inni artyści z projektu Young Stars również tam będą, ale to Artur był głównym obiektem  moich westchnień i powodem dla którego tam jadę. Będzie cudownie.

Pomalowałam się najlepiej jak tylko potrafię. Wiedziałam, że Artur będzie pierwszym artystą na naszym turnusie. On i jego idealne w każdym calu ciało już czekały w Koszelówce. Musiałam wyglądać idealnie, nawet z wiedzą, że ma dziewczynę. Nie po to ćwiczyłam od 4 miesięcy, żeby teraz zwątpić w siebie. Może brzmi to śmiesznie, ale wiadomym jest, że nie biorę tego wszystkiego na serio. Artur ogromnie mi się podobał, ale był piosenkarzem, a ja zwykłą dziewczyną z województwa podkarpackiego. Już od wintera codziennie marzyłam o tym, co by było gdybyśmy byli razem, o tym jak moglibyśmy spacerować nad jeziorem, jeździć razem na koncerty, campy.... Dość tego. Przecież to nierealne. Ogarnęłam swoje myśli, musiałam. Ubrałam się w biały, koronkowy cropp top, czarne jeansowe spodenki i białe conversy. Zaraz potem zeszłam na dół, już z walizką, żeby już po śniadaniu wyjechać.

- Koniecznie dzwoń do nas codziennie, kochanie. - Powiedziała mama, kiedy ja próbowałam cokolwiek przełknąć. Z emocji nie potrafiłam zjeść nawet moich ulubionych naleśników z owocami.

- Dobrze, mamuś.  - Odparłam, odłożyłam talerz do zmywarki i wyszłam na dwór, w stronę samochodu.

Droga może lekko mi się dłużyła. Chciałam już tam być, zobaczyć się ze wszystkimi znajomymi i oczywiście Arturem. Piosenki z płyty "Okrąg" pomagały mi przeżyć 3,5h drogi pod Płock. Kiedy tylko zobaczyłam znak "Koszelówka" zadzwoniłam do Alicji.

- Jesteś już na miejscu? - Zapytałam.

- Tak, jestem w pokoju. Jest dwuosobowy, tak jak chciałyśmy.

- Cudownie, ja zaraz będę. - Oświadczyłam z wyraźną ekscytacją w głosie.

- Wyjdę po ciebie przed ośrodek, chcę już cię przytulić! - powiedziała, po czym się rozłączyła.

Dojechałam na miejsce. Wszystko wyglądało tak, jak rok temu. Główny ośrodek, obok niego stołówka, wielki namiot na boisku, w którym odbywa się większość zajęć i chorągiewki " YOUNG STARS CAMP",  a tuż koło jednej z nich stała moja najwspanialsza internetowa przyjaciółka - Alcia. Gdy tylko ją zobaczyłam kazałam tacie zatrzymać samochód, a on niezwłocznie to zrobił, był już przyzwyczajony do moich reakcji na jej widok. Odrazu wybiegłam z pojazdu i rzuciłam się na nią. Nie mogłam też powstrzymać swoich pisków

- W końcu!

- W końcu. - Odrzekła.

Pożegnałam się z rodzicami, poszłam zameldować się, żeby wychowawcy wiedzieli, że jestem już na miejscu i razem z moją współlokatorką na najbliższe 10 dni udałam się do pokoju. Był on dość mały, w końcu czego spodziewać się po pokoju na dwie osoby. Niektóre dekoracje były już porozwieszane. Odłożyłam walizkę, a zaraz potem usłyszałam pukanie do drzwi. Był to jeden z wychowawców - pan Łukasz, obiekt westchnień wielu obozowiczek. Powiedział, że mamy udać się na obiad, więc to też zrobiłyśmy. Usiadłyśmy przy jakim losowym stoliku, nie miałyśmy jeszcze przydzielonych grup, więc nie miało to większego znaczenia. Po chwili zauważyłam, że wszystkie oczy nagle skierowane były w jedną stronę. Bałam się odwrócić, bo wiedziałam o co może chodzić. Nie myliłam się. Był to Artur Sikorski, ideał, piosenkarz i w mojej głowie przyszły ojciec moich dzieci, we własnej osobie właśnie zjawił się na naszej stołówce. Zauważyłam, że idzie w stronę naszego stołu. Już myślałam, że usiądzie obok nas, ale w ostatnim momencie przysiadł się gdzieś indziej. Czar prysł. Cóż, trzeba było żyć dalej. Wstałam poszłam po swoją porcję pierwszego dania. Ja i mój talerz zupy pomidorowej już mieliśmy się odwracać, kiedy nagle poczułam, że wpadam na kogoś.

- Oj, uważaj kochana, chyba nie chcesz prać mi koszulek pobrudzonych pomidorówką na obozie.

Tak moi drodzy, dobrze się domyślacie kto to był, któż inny mógłby to być.

- Racja, sorki. - Cicho odpowiedziałam, okropnie mnie onieśmielał. Już chciałam odchodzić, żeby ochłonąć z emocji, kiedy on zaczął, ku mojemu zdziwieniu, coś jeszcze mówić.

- Moment, czy ty nie byłaś już przypadkiem na jakimś naszym obozie?

- Byłam na winterze w tym roku i summerze rok temu. - Byłam mocno zszokowana, czemu o to pytał?

- Właśnie! Kojarzę twoją twarz, ale chyba nie rozmawialiśmy za dużo, prawda?

- Niestety nie. - Odrzekłam, mając w głowie coraz większy mętlik.

- A szkoda.. - Powiedział puszczając mi oczko i odszedł.

Stałam przez chwilę sparaliżowana, jednak nie chcąc wyjść na idiotkę ruszyłam w stronę stolika. CO SIĘ WŁAŚNIE STAŁO. Pamięta mnie. Co miało znaczyć to oczko. Dlaczego po prostu mnie nie olał? Matko, co się ze mną dzieje. Miałam w głowie milion pytań bez odpowiedzi, ale wiedziałam jedno - zapowiadał się ciekawy obóz .

Summer secret | Artur SikorskiWhere stories live. Discover now