Wesołych Świąt

12 3 7
                                    

Grudzień zdecydowanie dodaje uroku Gdańskowi. Miasto zyskuje romantyczny charakter dzięki wszechobecnym lampkom, otwartym nastrojowym kawiarenkom i marznącym ulicznym muzykom, którzy mimo chłodu dzielą się swoim talentem z przechodniami. Co niektórzy wrzucają im w nagrodę drobniaki, a ci dziękują skinieniem głowy, nie przestawając grać. Tak jest za każdym rogiem, w każdym tunelu i szczelinie między zabytkowymi kamienicami. Główną drogę jak zwykle oświetlają wysokie latarnie, w tym okresie ozdobione świątecznymi konstrukcjami przedstawiającymi dzwoneczki, gwiazdki czy choinki. Zaletą tego miesiąca jest też Jarmark Bożonarodzeniowy. Cały tłum gromadzi się na Targu Węglowym, tak więc wystarczy tylko zboczyć z Długiej w którąś z bocznych uliczek i odnosisz wrażenie, że miasto jest tylko twoje.

Ja jednak nie decyduję się na to. Przynajmniej nie od razu. Postanawiam wcielić się w turystkę i zacząć mój spacer od głównego wejścia na Jarmark. Przechodzę przez świetlistą jasnoniebieską bramę i momentalnie porywa mnie tłum zaciekawionych ludzi, rozglądających się wokoło, podziwiających otoczenie i zastanawiających się nad kupnem świątecznych akcesoriów. Każdy idzie w swoją stronę, przepycha się, przystaje czy nagle obraca. To ogólne roztrzepanie daje mi w kość, jednak jest w tym też pewne piękno. Nie jest to standardowy całoroczny rytm tłumu, który tylko spieszy się przed siebie, chcąc załatwić swoje interesy nie myśląc o nikim innym. Tutaj czuje się co innego. Ludzie pragną uszczęśliwić swoich bliskich kupując im prezenty, czy też ogrzać siebie i rodzinę dzięki ciepłemu langoszowi czy porcji bigosu. Zresztą ja też czasem wybijam się z tłumu czy zachodzę komuś drogę. Nie mam nic nikomu za złe. Nie jestem też głodna. Zaczynam po prostu obchodzić wszystkie stoiska po kolei.

Przy pozycjach jubilerskich przystaję na chwilę by przejrzeć piękne pierścionki i pomarzyć. Wyobrażam sobie jak komuś któryś z nich kupuję... lub jak ktoś kupuje go mi. Kręcę głową z zażenowaniem. Chyba udzielił mi się tutejszy nastrój. Uciekam stamtąd, nim sprzedawca zdąży nakłonić mnie do zakupu.

Najbardziej interesują mnie stoiska ze skarpetami, czapkami i rękawiczkami. W końcu grube ocieplenie na nogę to absolutny must have na zimę. Niestety jedne z nich są zbyt obszerne a z kolei inne zdecydowanie za cienkie. Nadrabiają jednak śmiesznymi wzorami, które aż chciało się mieć dla siebie i z dumą nosić na nodze.

-Szuka pani czegoś konkretnego?

Podnoszę głowę zaskoczona. Chyba za bardzo pogrążyłam się w planowaniu zimowych outfitów. Sprzedawczyni w średnim wieku wlepia we mnie uprzejmy i wyczekujący wzrok. Potrząsam głową chcąc wyrzucić z niej nadmiar tego, co niepotrzebne. Kiedy już się zamyślę, potrafię trwać w tym kilka godzin.

-Męskie? Sekcję męską mamy tutaj. Niech pani zobaczy, takie żywe kolory... - zaczyna przerzucać parę za parą. Muszę widocznie trzymać w ręku jakiś duży rozmiar, skoro proponuje mi tamtą część stoiska.

-Nie, ja... właściwie to szukam czegoś dla siebie.

-Och - zamilkła na chwilę i zastanawia się. - W takim razie stoi pani w dobrym miejscu ale obawiam się, że w tym momencie wszystko jest już przemieszane.

-Nie szkodzi - zaczynam przeglądać skarpetowe mikołaje i renifery. - Zależy mi na tym, żeby były wysokie ale te są chyba niestety zbyt cienkie.

-Wysokie? - zdumiała się starsza kobieta. - Teraz młodzież zwykle szuka tylko stopek. Tak żeby było widać kostki. A to przecież zima...

-Tak, chyba wszyscy brniemy w to, co nie jest dla nas dobre.

-To prawda - uśmiecha się ze smutkiem i rzuca mi współodczuwające spojrzenie. - Wesołych Świąt!

Ruszam dalej. Tak, Wesołych Świąt. Wesołych Świąt... To już ten czas! Czas gdy "Wesołych Świąt" może być powitaniem, pożegnaniem, życzeniem czy prośbą. Najważniejsze że jest od serca i że życzymy sobie nawzajem jak najlepiej. Chwilowo mnie to rozwesela. Mam ochotę rzucać tym na prawo i lewo i obserwować radosne zdziwienie na twarzach przechodniów. Jednak z jakiegoś powodu tego nie robię. Wiodą mnie przepyszne zapachy świątecznych przysmaków. Kilkadziesiąt śnieżnobiałych drewnianych budek a w każdej sprzedają co innego. Przysmaki greckie, węgierskie, niemieckie, francuskie... no i oczywiście polskie. O tak, polskich najwięcej. Kiełbasy, bigosy, ogórki, pajdy ze smalcem. Wszystko tak rozkosznie ciężkie i niezdrowe. Ale za to jak bardzo w tym mroźnym czasie kuszące. Mijam langosze i migdały w czekoladzie, kierując się do belgijskich frytek. Święta świętami, ale mój brzuch zawsze ma ochotę tylko na jedno.

Wesołych Świąt //one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz