Znaleźli nas. Musimy się stąd wydostać.

30 0 0
                                    

Legnica, centrum dowodzenia pionu bezpieczeństwa projektu XYZ, niedziela, godz. 4:46

- Macie coś? – pełnym zniecierpliwienia tonem zapytał Grener 3 agentów, którym zalecił poszukiwanie informacji na mój temat.

- Przeanalizowaliśmy połączenia Różańskiego z ostatnich 6 miesięcy, sprawdziliśmy elektroniczną pocztę, przejrzeliśmy tablice na portalach społecznościowych i nie odkryliśmy nic niezwykłego. Nie znaleźliśmy żadnego punktu zaczepienia, który pomógłby nam w namierzeniu Krzyśka i obiektu nr 13. Mimo, że na bieżąco śledziliśmy obiekt nr 13, jeszcze raz sprawdziliśmy zgromadzone materiały i także nic nie znaleźliśmy.

- Co z wyciągami z kont obojga? Korzystali z kart kredytowych w przeciągu ostatnich godzin?

- Zero transakcji w ciągu ostatnich 4 godzin. Nie są na tyle głupi.

- A ta transakcja sprzed roku? – Dariusz wskazał palcem na jedną z kwot z wyciągu z mojego konta.

- 125 000 to duża wypłata. Ale nie wiadomo na jaki cel.

- Mamy kopię bezpieczeństwa danych z telefonu Różańskiego?

- Tak – odpowiedział jeden z młodych agentów i na dużym wyświetlaczu umieścił kilka folderów – czego dokładnie mamy szukać?

- Zdjęcia, na którym będzie coś wartego 125 000 złotych. Samochód, grubsza inwestycja, dom albo mieszkanie.

- Jest takie zdjęcie – stwierdził z ożywieniem drugi z agentów i przystąpił do szukania go pośród setek innych fotografii umieszczonych na moim telefonie – znalazłem.

Dariusz przyglądał się powiększonemu zdjęciu, na którym byłem ja oraz moja koleżanka Ela, od której odkupiłem wspomniany domek letniskowy. Prawdą było, że nikt nie wiedział o tym zakupie ale Ela namówiła mnie, żebyśmy zrobili to zdjęcie. Dla niej tak na pożegnanie miejsca, z którym miała tak wiele wspomnień a dla mnie jako utrwalenie ważnego wydarzenia w moim życiu. A teraz zdjęcie to stało się punktem zaczepienia dla Grenera, który ponownie nerwowo przegryzał wargi. Pewnie przez ten gest Aga stwierdziła, że był mnie atrakcyjny od Szpadka. Dariusz wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer swojego przełożonego. Robert z ożywieniem zapytał:

- Znaleźliście ich?

- Niekoniecznie. Ale mamy pewien trop. Rok temu Różański kupił domek letniskowy, najprawdopodobniej w okolicy jeziora Mściwojskiego. Sądzę, że mógł ukryć się tam z obiektem nr 13.

- Trzeba to zweryfikować. Wyślij tam 10 ludzi, niech znajdą ten domek i zrobią co należy, wiesz o czym mówię bo nie chcę się powtarzać.

- Tak, wiem – Grener powiedział to z niechęcią.

- Ty zostajesz tutaj. Potrzebuję Cię, bo o godzinie 10 spodziewamy się wizytacji ludzi Galeona po incydencie na dziedzińcu PWSZ. Chcą się upewnić, że to nie nasza robota tak więc do czasu ich przybycia zależałoby mi, żeby obiekt nr 13 został unieszkodliwiony a Różański znalazł się w naszym areszcie.

- Tak będzie. Już wysyłam ludzi.

Mściwojów, domek letniskowy nr 76 nad jeziorem Mściwojskim, niedziela, godz. 5:38

Nie potrafiłem długo spać, nawet na wolnym wcześnie wstawałem. Może to nawyk związany z pracą a może skłonność do wykonania bardziej wzniosłych czynności niż spanie. Dlatego obudziłem się kilka minut po 5:30 na materacu, który przyniosłem z szopki stojącej za domkiem. Łóżko, na którym spała Agata, było wystarczająco duże dla nas obojga, lecz po wczorajszym „incydencie" nie mogłem ingerować w jej strefę komfortu. Agata miała rację mówiąc, że i tak będzie miała do mnie pretensje, ale na pewno mniejsze, niż gdyby doszło do naszego całkowitego zbliżenia. Alkohol zakłócał jej racjonalne myślenie, stąd chciała oddać się tak bez powodu. Byś może powód i był. Tak dla zwykłej przyjemności albo w podzięce za uratowanie życia. Ale czy ona rzeczywiście tego chciała, czy podpowiadał to jej alkohol? Prawdą było, że tak naprawdę nie znałem Agaty Piętkosz i wszystko to, co robiłem, dokonywałem na podstawie, możliwe, że błędnym przypuszczeń odnośnie jej osoby, wykreowanych podczas tych kilku krótkich interakcji. To może głupio zabrzmi, ale z góry zakładałem, że w każdym człowieku drzemie dobro. Także i w osobie Agaty i nie chciałem, że ten wczorajszy wieczór, zakrapiany kilkoma głębszymi, zburzył ten sielankowy obraz. Może, gdy to wszystko się skończy, z trzeźwymi umysłami powrócimy do tego przerwanego momentu? Może wtedy panna Piętkosz stworzy w mojej głowie swój prawdziwy image?

Tonąc w jej myślachWhere stories live. Discover now