3

251 17 3
                                    

 Młoda czarownica siedziała na gałęzi drzewa. Jedna noga swobodnie jej zwisała. Cały czas myślała nad zemstą. Trucizna? Nie... Zabicie we śnie? Za lekkie i za szybkie. Poczuła zawroty głowy. Oznaczały jedno. Wizja. Zobaczyła Gondor w ogniu i ginących ludzi i ..... Jego. Saurona. Dziewczyna z potem na czole i strachem wyrwała się z transu. Widziała przyszłość. Widziała co się stanie za czasów rządów Denethora i co się stanie za sprawą jego pychy, egoizmu oraz dumy. Jego rządy muszą się skończyć.

 Nagle usłyszała kroki. W prawdzie odległe ale jednak. Schowała się między gałęziami. Jeśli orkowie to zabije ich jednym pstryknięciem a jeśli nie to trochę poobserwuje.  Po chwili zaszeleściły krzaki i wyszedł z nich krasnolud, blond włosy elf oraz męszczyzna bardzo podobny do króla... Arathorna... Czyżby to był Elessar? Zaciekawiona bacznie przyglądała się obcym.

- Ani śladu Merreg'o i Pippin'a... Myślisz że jeszcze żyją? - zapytał krasnolud elfa.

Chwila. Takie imiona nosili hobbici których spotkała dwa dni temu. Czyli najprawdopodobniej oni są ich przyjaciółmi... Może im pomóc? Z resztą jeśli to na prawdę Elessar to będzie chwila z nim porozmawiać.

- Żyją. Przechodzili tędy dwa dni temu.- powiedziała zeskakując z drzewa. 

Wszyscy odruchowo wyciągnęli broń. 
-Kim jesteś!- powiedział elf mocniej napinając łuk.
- To jest akurat najmniej ważne Legolasie synu Thranduila.
Elf lekko się zawachał.
- Skąd mnie znasz.- powiedział Legolas.
- Ja wiem wszystko. I wiem również to że wasi druhowie są w dobrych rękach.- powiedziała spokojnie.
- Skąd to wiesz?- zapytał z podejrzeniem krasnolud.
Dziewczyna westchnęła.
- Tak jak mówiłam widziałam ich dwa dni temu. Spotkali kogoś kto nie miał prawa się pojawić.
Przez cały ten czas Aragorn przyglądał się nie znajomej. Jej postać jakby majaczyła mu w głowie. Czuł że skądś ją kojarzy. Jeszcze jej znak na ramieniu... No przecież!
- Pani wybacz ale czy ty może ni... - nie dokończył bo poczuł że jakaś siła zamyka mu usta.
- Tak to ja Aragornie. Wolałabym również żeby to zostało między nami.- powiedziała patrząc na niego uważnie.
On tylko przytakną.
,, Porozmawiamy kiedy indziej."  - powiedziała mu w myślach.
- Skoro wiesz gdzie są nasi przyjaciele to może nas do nich zaprowadzisz? - zapytał Gimli kurczowo trzymając swój topór. Jeszcze jej nie ufał.
- Zaprowadzę was ale do kogoś innego. - powiedziała odwracając się i idącw jej tylko znanym kierunku. Pamiętała co jej powiedział Mitrandir:
-,, Jak ich spotkasz to przyprowadź ich do mnie."
- Do kogo? - zapytał Legolas.
Ona jednak nic nie odpowiedziała tylko szła bezszelestnie przed siebie. Widząc że dziewczyna nic nie odpowie poszli za nią. Aragorn nie mógł zrozumieć dla czego ona jest tutaj a nie w Gondorze. Jej ród nigdy nie opuszczał Gondoru i zawsze go chronił. Coś powarznego musiało się stać skoro czarownica go opuściła. Nagle zobaczył że nigdzie jej nie ma.
- Gdzie ona jest!?- krzyknął zdenerwowany krasnolud.
- Zbliża się. Biały Czarodziej. Musimy być szybcy. - powiedział Legolas.
Wszyscy naszykowali broń. Przez moment panowała cisza lacz nagle Legolas wystrzelił strzałę którą biała postać pojawiająca się z nikąd z łatwością odbiła. Gimli również rzucił swój topór lecz złamł się na tychmiast a miecz Aragorna zaczął być gorący.
- Kim jesteś!? Pokaż się!- krzyknął Aragorn zasłaniając oczy przed oślepiającym blaskiem. Stopniowo światło słabło i ich oczom pojawił  się...
- Gandalf?

Czarownica z GondoruWhere stories live. Discover now