3 ✖ reality that hurts ✖

167 33 5
                                    

✖✖✖

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

✖✖✖

W domu Felixa, ku zdziwieniu blondyna, obu chłopców przywitała głucha cisza. Po tak długiej nieobecności chłopca, której towarzyszył brak jakichkolwiek informacji na temat miejsca jego przebywania, był pewien, że kogoś zastanie. Może nie ojca, gdyż ten nie opuścił swojego stanowiska pracy nawet kiedy zmarła jego własna matka. Nie dla tego, że był bez serca - po prostu pragnął zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy byt, a każdy dzień w Centrum Administracyjnym oznaczał dodatkowe pieniądze. Dlatego Felix nie spodziewał się ujrzeć Pana Lee. Inaczej było z matką chłopca. Niewiele osób decydowało się na prowadzenie własnych biznesów, wybierając stanowiska zapewniane przez państwo, które były znacznie bardziej opłacalne i pewne. Pani Lee była jednak kreatywną osobą, pragnącą się jakkolwiek rozwijać, mimo że warunki w Dystrykcie nie pozwalały jej na to w pełni. Toteż od początku za cel postawiła sobie robienie czegoś, co kocha. Jedną z takich rzeczy były kwiaty. Matka Felixa była utalentowaną florystką, a spod jej rąk wychodziły najpiękniejsze wiązanki w całym mieście, jeśli nie kraju, jak często mówił jej syn. I choć miesięczna wypłata była zawsze znacznie niższa, niż ta, którą przynosił do domu mąż, nie zamieniłaby swojej pracy za żadne skarby. Dzięki takiej profesji mogła również spędzać większość czasu w mieszkaniu, zajmując się gromadką dzieci. Chociaż najstarszy Myungbok już jakiś czas temu uniezależnił się, wyprowadzając z rodzinnego gniazda, nadal miała na głowie trzynastoletnią Jisoo i zaledwie sześcioletnią Sooyeon. 

W czasie, gdy Felix zaglądał do wszystkich pomieszczeń, głowiąc gdzie u licha mogła podziewać się jego matka, Jisung rozglądał się uważnie po całym domu. Domyślał się, że rodzina Lee nie należy do najlepiej ustawionych, ale to, co  w tej chwili otaczało jasnowłosego, wciąż znajdywało się daleko poza jego zasięgiem. O mieszkaniu jakie posiadał Felix, mógł jedynie pomarzyć i to w dodatku z wielką nieśmiałością. 

Biel była typowym kolorem dla całego Dystryktu, toteż nie zdziwił się, że zdominowała ona także to wnętrze. Białe były wysokie ściany, łączące się łukowato przy suficie. Wizualnie czyniły one i tak spore pokoje jeszcze bardziej przestrzennymi. To samo tyczyło się kafelkowej podłogi, na której właśnie stał, a także drewnianego parkiet, widocznego za uchylonymi drzwiami, prowadzącymi do kolejnego pomieszczenia. Kuchnia, gdzie kazał mu czekać Felix, przywodziła chłopakowi na myśl laboratorium. Czyste, błyszczące blaty, na których załamywało się światło wpadające przez okna, wypolerowane szklanki i talerze stojące w równym rządku na szafkach, brak jakichkolwiek naczyń zalegających w zlewie. Tak, jakby nikt tu nigdy nie mieszkał. No i te wszystkie udogodnienia! Zmywarka, płyta indukcyjna, piekarnik z kilkoma komorami, szafki wbudowane w ściany, które prawdopodobnie wysuwały się po naciśnięciu na odpowiedni guzik tablicy, znajdującej się tuż przy szerokiej ladzie. Westchnął cicho, przypominając o swoim domu, gdzie cała rodzina gniotła się przy chybotliwym stoliku, wciśniętym między rdzewiejące palniki kuchenki gazowej, a wiecznie wypełniony wyszczerbionymi garnkami zlew. Mimo wszystko ktoś dbał o to, by w sterylnej atmosferze nieskazitelnej bieli, był jakiś ciepły, domowy pierwiastek. Na magnetycznej lodówce poprzyczepiane były polaroidy przedstawiające uśmiechniętych domowników, a parapet pokryty był doniczkami, w których rosły odurzająco pachnące zioła, wyciągające swoje pnącza w stronę rozgrzanej słońcem szyby. Tak, to był całkiem przytulny dom, choć nienaturalnie czysty. A może to było normalne dla przedstawicieli klasy średniej? Jisung nie był pewien.

| a glitch |Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ