Stark... Mamy go.

482 22 9
                                    

 Weszłam do Stark Tower i kiwnełam głową do recepcjonistki. Znali mnie tu. Ah stare dobre czasy kiedy było się tu już mineły.

Weszłam do windy i wcisnełam odpowiedni przycisk. Po chwili byłam już na wybranym miejscu. Weszłam powoli, a wszyscy patrzyli na mnie.

- Co już nie pamiętacie jak wyglądam? Jakieś pytania?- Popatrzyłam na nich i usiadłam na końcu stołu.- No co? Zmieniłam się.- Ściągnęłam soczewki z oczu.
- Dobra.. Ale skąd ty tu?- Spytała nasza czarna wdowa.
- Stąd że Tony po mnie zadzwonił. A teraz gadać. Po cholerę lecicie do bazy Hydry?- Popatrzyłam na wszystkich uważnie.
- Wiesz po kogo. Potrzebna nam jesteś. Znasz ten układ na pamięć.- Popatrzył na mnie Furry. Czyli miałam racje. 
- Coraz ciekawiej. Kiedy wyruszamy i z kim lecę?- Uśmiechnęłam się lekko.
- Lecisz z kapitanem i Tonym.- Powiedział do mnie wyraźnie i wyszedł zostawiając nas samych.

Zmienili się. Wszyscy. Ostatni raz gdy tu byłam Tony nie miał takich oczu podkrążonych, Natasza była bardziej ostra, Steve bardziej się odzywał, Clint zawsze był wyszczekany a teraz? Nawet słowem nie piśnie.

Znów patrzą na mnie. Czego tu nie widzieć? Przecież tylko zmieniłam swoje oczy tymi soczewkami a wszystko inne zostało.

- Co tak patrzycie?- Spytałam ich. No co? Przeszkadza mi to. I to bardzo bo muszę się skupić.
- Dawno cię nie widzieliśmy. To przecież dwa lata były od ataku Lokiego kiedy ostatni raz z nami walczyłaś wspólnie.- Powiedział Stark.
- Tak Tony. I nie zbyt mi za tym tęskno. Ta bitwa wtedy dużo ode mnie wymagała. Do dziś kuruje rany na plecach.- Powiedziałam cicho. Dostałam wtedy kilka razy ze sztyletu. Bo to ja się zajęłam Lokim a wszyscy inni jego znajomymi. Do dziś to cholernie boli.
- Ou.. Czemu mi nie powiedziałaś? Pomógłbym.- Spojrzał na mnie zmartwiony.
- Nie chciałam wam przeszkadzać. I przecież chwile po tym jak ty wleciałeś do portalu zniknęłam. Nie chciałam patrzeć na to pobojowisko.- Mruknęłam cicho.

I tak nam minęło kilka godzin na wspominaniu wszystkiego. Ah jeśli tak mogło być zawsze.

* T I M E S K I P *

Wsiadłam do samolotu. Włożyłam w uszy słuchawki i puściłam Queen. Oparłam głowę o szybkę i tak minęło mi kilka godzin lotu...

Wysiadłam z samolotu. Wszystko było tu białe. Zauważyłam na śniegu ślady czołgu. Czyżby to dalej funkcjonowało? Przecież z moją ucieczką wszystko padło podobno. 

Popatrzyłam przez ramie. Tony i Steve wychodzili właśnie z samolotu. Prychnęłam cicho. Trzęśli się z zimna. Ale fajnie jest być w tym wychowaną bo nic ci zimno nie zrobi. Westchnęłam cicho i ruszyłam w stronę drzwi. Czas was otworzyć.

Otworzyłam je bardzo powoli ,ponieważ przyciski przestały działać. Kabelki są pomocne. Rozdzieliliśmy się. Tony poszedł w prawo ja ze Stevem w lewo.

Usłyszałam łoskot w jednej z sal. Pokazałam do mojego towarzysza że wjedziemy tam powoli. Nie wiadomo czy to ktoś inny niż Bucky. Otworzyłam cicho drzwi i wyjęłam przy tym katanę. Weszłam do środka i włączyłam światło. W następnej chwili chłód metalu na szyji. Pokazałam Stevemu aby został w miejscu narazie. 

Popatrzyłam na człowieka który trzymał mnie za szyje. Metalowe ramie,długie włosy. To on.. To mój Bucky. Złapałam go za rękę w nadgarstku. Popatrzyłam mu w oczy z współczuciem i uderzyłam go mocnym kopnięciem w brzuch.

- Przepraszam Bucky że to zrobię.- Szepnęłam cicho i znów na niego popatrzyłam. W moich rękach pojawiła się ukochana katana.- Przepraszam kochany..- Mruknęłam ostatni raz i złapałam go również za szyje i uniosłam nad ziemie.

- Bucky.. Proszę wróć do mnie.- Podeszłam do niego powoli. Szarpał się. Nie wiedział co się dzieję.
- Kim do cholery jest Bucky?- Warknął do mnie. Upadłam na kolana puszczając go. Nie pamięta mnie. Nie nie nie nie. To są jebane kurwa żarty.

Chciał mnie zaatakować. Czułam to. Chwyciłam katanę w rękę i stanęłam na przeciw niego. Chciał mi dać prawego sierpowego. Odparłam jego atak i zaczęłam uderzać w jego sprawdzone przeze mnie miejsca. 

Uderzyłam najpierw w kolano. Upadł na nie. Potem w splot gdzie jego ramie łączy się z metalową ręką. Warknął cicho. Nałożyłam bardziej maskę na twarz. Stanęłam koło kapitana. Bucky podniósł się i ruszył na nas biegiem. Odpowiedzieliśmy tym samym. Chwilę potem ja leżałam na ziemi znów z zimnym metalem przy szyji. 

- Błagam Bucky wróć.. To ja!- Krzyknęłam ostatkiem sił i kopnęłam go w brzuch. 

Odleciał kawałek. Wstałam powoli. Użyłam ponownie katany uderzając go w głowę.Stracił przytomność. Sukces. Popatrzyłam na Kapitana. Wstał właśnie z ziemi. 

- Weź go proszę. Ja skontaktuje się z Tonym.- Odeszłam na bok.

- Stark... Mamy go.- Westchnęłam cicho i ruszyłam za kapitanem do samolotu..

Where is He? | BuckyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz