Nowe miejsce

4 0 0
                                    

Minęło już trochę czasu od pamiętnych urodzin bliźniaczek. Cassie wciąż miała w głowie obraz zaniepokojonego ojca i osłupiałej siostry z tamtego dnia. Pomysł o rozpoczęciu studiów wywołał ogromne zamieszanie. Noahil próbował wielokrotnie wpłynąć na decyzję córki, lecz zawsze kończyło się to fiaskiem. Dziewczyna była pewna swojego postanowienia. Elene z kolei martwiła się, że chęć opuszczenia zamku przez Cassie wynikała z ich wielokrotnych kłótni o Ognisty Kamień.

- Zupełnie nie o to chodzi. - zapewniała dziewczyna - Po prostu czuję, że powinnam iść na przód. Na Akademii Magii na pewno nauczę się czegoś więcej.

W końcu każdy postarał się zaakceptować zdanie Cassie. Nawet ojciec bliźniaczek stwierdził, że skoro tak bardzo zależy jego córce na rozpoczęciu studiów, to nie może się jej przeciwstawiać. W głębi duszy był dumny z dojrzałej decyzji dziewczyny.

Dzień, w którym Cassie opuszczała zamek, był niezwykle wzruszający. Noahil wręczył jej fragment odkruszonego Ognistego Kamienia zawieszony na czarnym rzemyku.

- Miej go zawsze przy sobie i wracaj często myślami do nas

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Miej go zawsze przy sobie i wracaj często myślami do nas. - rzekł tkliwie.

Elene podarowała siostrze bogato zdobiony dziennik, by mogła w nim zapisywać wydarzenia z każdego dnia.

- Obiecaj mi, że jak wrócisz do nas na święta, to przeczytasz mi chociaż fragment z tego, co tu napiszesz! - powiedziała tuląc Cassie.

Dziewczyna spojrzała na podarunki z czułością. Pożegnała się po raz ostatni z rodziną i wsiadła do bryczki. Do Akademii Magii miała dojechać dopiero wieczorem. Gdy powóz ruszył, patrzyła z rozczuleniem na oddalający się krajobraz, który kojarzył jej się z dzieciństwem. Zamkowe wieże zaczęły wkrótce znikać, tak jak ogrody i pola. Przed Cassie malowały się nieznane dotąd widoki. Miała w myślach pewne obawy związane z dostosowaniem się do zupełnie innego świata. Odruchowo dotknęła wiszącego na szyi kamienia, jakby myślała, że doda jej on otuchy.

Gdy słońce znikło za horyzontem, z oddali zaczął wyłaniać się ogromny oświetlony mnóstwem barw budynek. Dotąd słyszała jedynie opowieści o tym, jak akademia może wyglądać. To, co zobaczyła na własne oczy było ponad jej wszystkimi wyobrażeniami. Mimo zmęczenia całym dniem podróży, Cassie wysiadła energicznie z bryczki. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć całe to magiczne miejsce. Dziedziniec był pełen roześmianych czarodziejów i czarodziejek. Gdy dziewczyna przez niego przeszła, mogła dokładniej przyjrzeć się pałacowi. W tym świetle nie umiała określić koloru cegły budowli, ale sama jej konstrukcja była imponująca. Do wejścia prowadziły długie masywne schody, na których siedziała grupka żywo dyskutujących osób. Okna miały długość jakichś trzech metrów, ale trudno było przez nie cokolwiek zobaczyć.

- Chodźmy zatem. Odprowadzę panienkę. - rzekł woźnica.

- Dziękuję, poradzę sobie sama. - odpowiedziała stanowczo Cassie.

- Dostałem rozkaz, by odprowadzić panienkę do samego pokoju w akademiku.

- Mój tata zanadto się o mnie martwi. Nie jestem już dzieckiem! Dam radę sama trafić.

Dziewczyna wzięła swoje bagaże i zaczęła iść szybkim krokiem po schodach. Dorożkarz wzruszył ramionami i ruszył w drogę powrotną. Cassie zaczęła nieco żałować swojej decyzji, ale nie mogła wiecznie dać się prowadzić innym za rączkę. Przechodziła przez kolejne stopnie z lekkim niepokojem. Gdy stanęła naprzeciwko wejścia, drzwi same się przed nią otworzyły. Nie była pewna, czy wrota były zaczarowane czy ktoś otworzył je z drugiej strony, więc nieśmiało zajrzała do środka.

Korytarz był pusty. Na górne piętra prowadziły marmurowe schody. Po chwili Cassie ujrzała kogoś, kto właśnie z nich schodził i ruszyła w kierunku postaci. Był to mężczyzna, który na oko wydawał się być w podobnym wieku do dziewczyny. Miał na sobie oliwkowy garnitur. Z kieszeni marynarki wystawała niechlujnie złożona fioletowa poszetka.

- Przepraszam, wiesz może gdzie jest akademik? - zapytała Cassie - Jestem tutaj pierwszy raz i...

- Słucham?! - mężczyzna przerwał jej ozięble - To jakieś żarty? Za kogo się pani uważa?!

Dziewczyna osłupiała na dźwięk tych słów. Nikt nie zwracał się do niej nigdy w taki sposób. Do tego surowe spojrzenie ciemnowłosego chłopaka sprawiło, że cała jej odwaga rozpłynęła się w powietrzu.

- Jestem Cassie Narr, córka Noahila Narra

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Jestem Cassie Narr, córka Noahila Narra. - powiedziała łamiącym się głosem - Nie jestem żadną „panią" i nie życzę sobie, abyś na mnie krzyczał. Zapytałam tylko o akademik i...

- Cassie Narr! - mężczyzna parsknął śmiechem. - Myśli pani, że z tego powodu będę bił przed panią pokłony? To ja nie życzę sobie takich krnąbrnych odzywek.

Chłopak oddalił się szybkim krokiem. Dziewczyna stała zdumiona, gdy po chwili poczuła na swoim ramieniu czyjś dotyk.

- Ale dałaś przedstawienie! - zabrzmiał piskliwy głos - Pierwszy raz widzę, że ktoś się tak pokłócił z profesorem!

„Profesorem...?" - powtórzyła w myślach zmieszana Cassie.

Kamień magiiWhere stories live. Discover now