oczekiwania

13 5 1
                                    

     Każdy czegoś ode mnie oczekiwał. Jedni mniej, drudzy więcej, ale zawsze było coś, czego chcieli. Podziwiali, naśladowali, ale nigdy nie pomagali. Trwali w nieświadomości. Patrzyli na mnie, jakbym co najmniej miała w dowolnej chwili zdjąć gwiazdę z nieba. Wierzyli, że naprawdę jestem w stanie to zrobić. Czekali na to.

     A ja nie potrafiłam nawet podnieść głowy, żeby spojrzeć im w twarz, przygnieciona ciężarem obowiązków i ich oczekiwań, którymi nieświadomie we mnie ciskali jak kamieniami. Nie byłam w stanie się obronić, przyjmując biernie wszystko to, co było na mnie zrzucane. 

     Czasami chciałam powiedzieć "nie". Ale o ile znałam znaczenie tego słowa, nie umiałam go wykorzystać. Było zbyt ciężkie, niosło za sobą krwawy szlak konsekwencji. "Nie" nie było warte swojej ceny, którą musiałabym zapłacić. Nie było mnie stać na taki luksus. Więc nigdy nie odmawiałam.

     Chciałabym móc nie myśleć. Wtedy wszystko byłoby prostsze. 

     Ale myślę. I to mnie zabija. 

     Myślę zbyt dużo, robiąc wszystko to, czego inni ode mnie oczekują. Zastanawiam się; co widzą, patrząc na mnie, w gonitwie obowiązków, bez chwili na złapanie oddechu. Ideał, czy może zwykłą dziewczynę, taką jak inne? Taką, która się męczy, ma kaprysy i czuje

     Nie widzą tego, co prawdziwe. 

     Nie chcę im tego pokazywać.

     Wtedy zobaczyliby, jak słaba jestem. 

      Nie zobaczą, jak wiele słabości chowam za starannie utkaną kurtyną z kłamstw.

     Ale ty wiesz.

     Od początku wiedziałeś, co schowałam przed światem. Znalazłeś wejście do mojej duszy, o którym nawet ja nie miałam pojęcia. I zabrałeś to, co uznawałam za najważniejsze - prawdę. 

     Spytałeś się mnie wtedy, czemu.

     A ja nie wiedziałam co powiedzieć.

     Ale ty wiedziałeś. 

     Zawsze wiesz. 

     Widziałeś we mnie to, co uznałam za martwe. Odkopałeś coś, co dawno już zakopałam pod kłamstwami. Przekopałeś się przeze mnie na wylot, a ja Ci na to pozwoliłam. Tobie pierwszemu i Tobie ostatniemu. 

     Tym czymś była nadzieja

     To słowo. Lubię je. 

     Obudziłeś ją we mnie.

     I wtedy pierwszy raz uśmiechnęłam się.

     Do Ciebie. 

     I dla Ciebie.

     Nie chciałam mieć nadziei. Uważałam ją za słabość, kolejną z rzędu tych, których mieć nie mogłam

     Ale tym razem było inaczej. Obudziłeś we mnie realną wizję normalnego życia. Pokochałam tą wizję. I pokochałam Ciebie, chociaż jeszcze o tym nie wiedziałam. Przyszedłeś do mnie i chciałeś jedną zapałką rozpalić dawno pogrzebane i mokre ognisko. 

     Wciąż się zastanawiam, czemu ci na to pozwoliłam. 

     Chyba nie dałeś mi wyboru. 

     Twój ogień jest naprawdę jasny. 

     I ciepły. 

     Pozwoliłeś mi się przy nim ogrzać.

     A ja zostałam.

     Pokazałeś mi, że mogę walczyć. Nauczyłeś mnie, jak być odważną. Trwałeś przy mnie, gdy chciałam się poddać. Gdy ktoś przysypywał moje ognisko kamieniami, ty pilnowałeś, żeby ogień wciąż się tlił. A potem rozpalałeś mnie na nowo. 

     Czasami nie chciałam wstawać. 

     Ciemność była mi tak dobrze znana.

      I zimna.

      Nie wiedziałam, jak sobie radzić z Twoim ciepłem. 

      Było miłe. 

      Chciałam zostawać.

      Za każdym razem coraz dłużej i dłużej.

      Kiedy zorientowałam się, że nie umiem żyć bez Ciebie?


     


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 13, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Alone, with youWhere stories live. Discover now