Mogli trochę przesadzić z ogrzewaniem. Albo była to wina za dużej ilości poduszek i koców, z której zbudowali fort po środku dywanu w salonie. Było tak gorąco, że Harry ledwie wytrzymywał w swojej koszulce, ale patrząc na Louisa i jego standardowo grubą bluzę, ten nie miał problemu z temperaturą. Leżał rozwalony na plecach i kiwał głową do muzyki puszczonej w słuchawkach. Harry natomiast od dobrych pięciu minut nie potrafił oderwać wzroku od jego brzucha. I to serio nie powinno być niczym niezwykłym. Brzuch jak brzuch. Z tą różnicą, że to był brzuch Louisa, odkryty kawałek złocistej skóry, który ukazał się jego oczom, kiedy bluza podjechała mu nieco wyżej.
To po prostu... Louis wyglądał tak ciepło i łagodnie, leżąc po środku tych wszystkich poduszek z zadowolonym uśmiechem na ustach. Jego puszyste włosy naelektryzowały się podczas budowania fortu i krótkiej wojny na poduszki, którą o zgrozo, wygrał. Harry był beznadziejny w fizycznym starciu i przegrywał nawet z osobą niewidomą. Z tym, że Louis mógł nic nie widzieć, ale to wcale nie wpływało na siłę jego uderzeń, ani na trafność. Może dlatego, że Harry nie mógł przestać chichotać i cały czas zdradzał swoją pozycję.
Teraz oboje zdołali już nieco ochłonąć i się najeść, i było tak ciepło i przyjemnie, że chwila była idealna na wspólne wylegiwanie się na kocu. I przytulanie. Harry bardzo chciałby w tej chwili przytulić Louisa, ale nie chciał mu przeszkadzać. Może też trochę się bał. Zawsze coś go hamowało przed kolejnym krokiem. Czasami miał wrażenie, że się narzuca, albo że jakoś wykorzystuje chorobę Louisa. To było głupie, ale właśnie tak myślał.
- Jest dobra, dlaczego nigdy jej nie wypuściłeś? – oznajmił Louis, wyciągając słuchawki z uszu. Harry wzruszył ramionami, jak zwykle zapominając, że Louis nie może tego zobaczyć. – Wzruszyłeś ramionami, prawda? – Ale Louis i tak wiedział. Harry nie miał pojęcia, jak on to robił. Jak zdołał tak łatwo i szybko go poznać? Nie znał na to odpowiedzi, ale to nie oznaczało, że jego serce nie biło dwa razy szybciej za każdym razem, gdy Louis komentował jakiś drobny szczegół, jakieś jego zachowanie, o którym po prostu wiedział.
- Zawsze coś mi w niej nie pasowało – wyznał z westchnięciem. – Pomyślałem, że albo rozgryzę, co jest nie tak i to naprawię, albo odłożę ją na bok.
Harry miał bardzo wiele piosenek, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Trzymał je wszystkie na telefonie, żeby czasami do nich wrócić i się nad nimi zastanowić. Rzadko kiedy dawał je komukolwiek do odsłuchania, ale Louis był jego wyjątkiem od każdej reguły.
- Szkoda, żeby się marnowała – stwierdził, nucąc pod nosem, jakby się nad czymś zastanawiał. – Mam pewien pomysł! – wykrzyknął nagle, gwałtownie się podnosząc i odrzucając telefon na bok. – Poczekaj tutaj.
Nim Harry zdołał cokolwiek powiedzieć, ten już zerwał się z koca i wybiegł z salonu, po drodze prawie wpadając w talerze, które postawili obok po tym, jak już zjedli obiad.
Typowe.
Już do tego przywykł, że Louis nie był do końca normalny i jak na coś wpadał, zachowywał się niczym szalony naukowiec, ekscytując się i spiesząc, jakby świeży pomysł miał zaraz wypaść mu z głowy. Nawet już dłużej mu nie mówił ostrożnie, zwolnij, poczekaj, uważaj na siebie. To było bezcelowe, bo chłopak zwyczajnie się nie przejmował. Dom był jego fortecą i żył w przekonaniu, że nic mi się tutaj nie stanie, jeśli sam tego nie zechcę, Harold. Oczywiście wszystkie jego upadki i zderzenia ze ścianą oraz zahaczenia o meble były przez niego wcześniej zaplanowane, bo jakżeby inaczej. Louis Tomlinson miał wszystko pod kontrolą. Zawsze. Z wyjątkiem chwil, kiedy nie miał jej wcale.
STAI LEGGENDO
I wouldn't even try but I think you could save me | LARRY
FanfictionTutaj nie chodzi o to, w jaki sposób zrodziła się łącząca ich miłość, tylko czy była wystarczająca, by ocalić życie. Nie umiem w oneshoty, więc jest on podzielony na dwie części. Wykorzystane w opowiadaniu piosenki to Walking In The Wind, Olivia ora...
