Rozdział 1 ~ Facet wchodzi do baru

20 0 0
                                    

   16 stycznia 1919 roku została wprowadzona ustawa Volsteada. Alkohol stał się nielegalny. Jego sprzedaż, oraz produkcja była zabroniona na całym terenie Stanów Zjednoczonych. Zabroniona i przy okazji bardzo opłacalna. Największe szychy gangsterskiego półświatka, skorumpowani politycy, biedni rolnicy i robotnicy destylujący kukurydziankę w chłodnicach samochodów przeznaczonych na złom. Każdy chciał położyć łapy na brudnych, śmierdzących gorzołą pieniądzach. Już niedługo ulice Chicago miały spłynąć potokiem krwi i samogonu.

Swój udział w alkoholowym biznesie miało również trzech chłopaków z biedniejszej dzielnicy Chicago.

22 sierpnia 1922r.
Chicago

   Był ciepły, przyjemny, sierpniowy wieczór. Trzech chłopaków w wymiętych koszulach dziarskim krokiem, rozmawiając i śmiejąc się przemierzało ulicę Chicago. Szli do jednego z pobliskich barów, wypić po kuflu zimnego piwa. Oglądały się za nimi dziewczyny, starsi ludzie rzucali w ich strony przekleństwa i obelgi, gdy potykali się, lub wpadali na przechodniów.

Nierozłączni przyjaciele, znali się od dziecka.

   Środkiem szedł Tommy Brown. Był dość wysokim mężczyzną. W jego bystre, niebieskie oczy wchodziła mu długa, blond grzywka, którą często musiał poprawiać. Tommy zwykł być bardzo upartą osobą. Cały czas był wierny swoim przekonaniom. Nieważne czy miały sens, czy były cholernie głupie. Nie warto było się z nim kłócić, rzadko kiedy przyznawał komuś racje. Z reguły był optymistą. Ludzie go lubili, łatwo przystosowywał się do otoczenia. Niektórzy nazywali go żartobliwie ,,Tommy zwinne palce", ze względu na jego niesamowitą precyzję, między innymi, podczas otwierania zamków. Tommy nie tylko świetnie posługiwał się wytrychem, ale również znał się na budowie silnika. Dorabiał jako mechanik samochodowy.

   Po prawej stronie Tommyego śmiejąc się i wymachując rękoma szedł Jimmy Thompson. Bardzo charakterny, porywczy, pewny siebie chłopak. Był dosyć niski i nieco otyły, przez co czasami nazywano go ,,kurduplem", lub ,,karłem". Ale uwierzcie mi, jeżeli chciałeś zachować zęby lepiej było w ogóle nie wymawiać przy nim tego słowa. Miał dosyć docinek z powodu jego rudych włosów, dlatego obciął się na łyso. Nie przebierał w słowach. Znany był ze swojego poczucia humoru, potrafił celnie wypunktować czyjeś wady, najczęściej w żartobliwy sposób. Chyba że akurat nie przypadłeś mu do gustu, lub nazwałeś go kurduplem. Jeżeli poczułbyś się bardzo urażony jego obelgami, powinieneś po prostu cieszyć się że nie wylądowałeś w szpitalu ze złamaną szczęką. Jak to ludzie mówili ,,miał petardę w ręce", a poza tym lubił się bić. Często specjalnie szukał zaczepki. Miał brązowe oczy.

   Razem z nimi był, jak zawsze, Artur ,,Szczurek" Konewsky - nieco młodszy od swoich kolegów. 20 lat kończył dopiero w grudniu. Jego rodzice mieli polskie korzenie. Był średniego wzrostu blondynem. Oczy miał piwne, a wzrok sokoli. Najlepszy strzelec z całej trójki przyjaciół. Znał się na broni. Potrafił w nieco ponad minutę rozłożyć, wyczyścić i z powrotem złożyć pistolet. Starał się żyć zgodnie ze swoimi własnymi zasadami. Nie był odludkiem, ale lubił czasami pobyć samotność. Często pogrążał się w swoich własnych myślach. Był poetą, wrażliwym na piękno. Zawsze działał w przemyślany sposób. Oprócz Jimmyego i Tommyego nie miał wielu przyjaciół. Właściwie oprócz nich nie miał żadnych przyjaciół. Pomimo to ludzie zawsze darzyli go szacunkiem. Można było nazwać go ,,szefem" bandy.

   Właśnie przekroczyli drzwi ,, Black Jack's Bar". Geneza tej nazwy była dość prosta. Właściciel - Jack Williams był murzynem, a przy okazji lubił grać w karty. W barze zawsze gromadziło się sporo wiary, zwłaszcza w wieczornych porach. Jak na kraj w którym zdelegalizowano alkohol było tu dosyć dużo wszelkiego rodzaju trunków. Whisky, gin, brandy, piwo - hektolitry wysokoprocentowych napojów przelewały się tutaj codziennie. Na całym terenie Stanów były setki tysięcy takich miejsc.
Bar Jacka był popularnym miejscem już przed wprowadzeniem prohibicji, jednak teraz zyskał jeszcze większe uznanie. Był jednym z ostatnich działających, pomimo prawnych zakazów, barów w okolicy.
Było to miejsce z klasą, właściciel starał się utrzymywać czystość. Na niewielkiej scenie w piątkowe wieczory przygrywał zaprzyjaźniony jezzowy zespół. Oprócz alkoholu serwowano tu między innymi dania śniadaniowe i obiadowe. Pilnowano również, aby nie dochodziło do bijatyk i innych rozrób. To zadanie należało do Mika, czarnoskórego ochroniarza. Odpowiadał on również za prowadzenie ciemnych interesów, ponieważ w tych czasach najbardziej sprawdzającym się sposobem pozyskiwania alkoholu były układy z gangsterskimi szajkami. Dogadywanie się z szemranymi typami było też źródłem cennych informacji i ochroną przed policją, czy biurem podatkowym. Oczywiście nic za darmo. W barze przesiadywali najczęściej zmęczeni dniem pracownicy, lub grupki znajomych. Jednak ze względu na klimat i porządek jaki tutaj panował zdarzało się że przychodziły pary zakochanych, lub szanowani gangsterzy, którym miejsce spodobało się gdy ostatnim razem eskortowali dostawę alkoholu do baru.
Humorystycznego akcentu dodawał temu miejscu, wiszący w centrum portret samego Andrew Volsteada - autora 18. poprawki do konstytucji, ustawy o prohibicji. Alkohol był spożywany tuż pod jego nosem, tutaj, w ,,Black Jack's Bar".

Krew i SamogonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz