Najczęściej ten temat po prostu jej nie odpowiadał, teraz jednak miała inny powód. Trzy dni temu Max powiadomił ją, że to koniec. Napisał, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
N a p i s a ł. Zerwał z nią sms'em! Nicole mimo, że była na niego okropnie wściekła wciąż odczuwała smutek i żal. Był jej pierwszym chłopakiem- chodzili od dwóch miesięcy. Gdy tylko dostała tą wiadomość zamknęła się w pokoju i zaczęła płakać. Wielokrotnie próbowała zadzwonić do chłopaka, lecz ten nie odbierał. Rodzice, którzy ją usłyszeli, wiedzieli o wszystkim, ale to nie zmieniało faktu, że musiała jechać. Mama tłumaczyła to słowami "Ciocia dawno cię nie widziała. Na pewno się ucieszy z naszej wizyty". Miała rację- jeździli do wujków raz, może dwa razy na rok, ale te kilka godzin zawsze ciągnęło się w nieskończoność.
Nicole opuśćiła swój pokój, skręciła w lewo i weszła do łazienki. Wzięła szybki, ciepły prysznic. Wracając do pokoju, szczelnie owinięta szlafrokiem, spotkała swojego brata.
- Jak humorek przed spotkaniem z naszą wspaniałą rodzinką?- spytał sarkastycznie, chcąc zdenerwować siostrę.
- Odwal się- burknęła i wróciła do swojego pokoju.
Podeszła do szafy i otworzyła ją, jednocześnie zastanawiając się co na siebie włożyć. W końcu zdecydowała się na niebieskie szorty i czarną bluzkę bez rękawów. Czarne, sięgające do karku włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone. Podeszła do lustra ustawionego obok łóżka, w kącie pokoju, aby obejrzeć efekt końcowy.
Nicole odziedziczyła urodę po matce- szczupła figura, długie nogi i czarne oczy.
Wzrok dziewczyny padł na zegar wiszący na ścianie...08:42. Mieli wyjechać o 09:00, jeśli chciała coś zjeść musiała się pospieszyć. Udała się do salonu gdzie, na czerwonej kanapie siedzieli jej rodzice. Matka- Elizabeth była wyższa od córki. Miała na sobie kremową sukienkę i buty na obcasie tego samego koloru. W odróżnieniu od Nicole była ona ciemną blondynką. Ojciec dziewczyny, John był wysokim brunetem o niebieskich oczach.
Nicole nie chciała rozmawiać z rodzicami. Wczoraj się z nimi pokłóciła. Dziewczyna nie miała ochoty wychodzić, a oni naciskali mimo, że wiedzieli w jakim stanie była ich córka. Próbowała im tłumaczyć, że narazie chciała siedzieć w pokoju. Sama, ewentualnie z książką. Oni mieli zupełnie odmienne zdanie- twierdzili, że powinna wyjść ze znajomymi i zacząć żyć jakby nic się nie stało.
Problem tkwił w tym, że stało się i to dużo. Max był jej pierwszym chłopakiem i mimo młodego wieku bardzo go kochała. A on jakby nic ich nie łączyło zerwał z nią za pomocą telefonu. W domu wybuchła niezła awantura, dziewczyna wyszła wtedy na zewnątrz i nie wróciła przez kilka godzin. Zatrzymała się u przyjaciółki, Allie.
Nicole ominęła rodziców z obojętną miną i weszła do przestronnej kuchni. Blaty były wykonane z czerwonego marmuru, natomiast szafki przypominały dębowe drewno. Dziewczyna zabrała z półki opakowanie płaków i wyjęła mleko z lodówki. Razem z gotowym śniadaniem przeszła do salonu i usiadła przy stole.
Kątem oka dostrzegła, że rodzice się jej przyglądają. Odwróciła głowę w przeciwną stronę i wywróciła oczami. Miała ochotę wtrącić jakiś nie koniecznie miły komentarz, byle tylko dali jej spokój. Już od dłuższego czasu nie dogadywała się z rodzicami i narazie nic nie wskazywało na to, że sytuacja miała ulec jakiejkolwiek zmianie.
Chyba, że na gorsze- podsunęła Nicole podświadomość.
Dziewczyna odstawiła miskę do zlewu. Zajęła miejsce na krześle i oparła się łokciem o blat stołu. Cała rodzina, poza Nicole zaczęła powoli zbierać się do wyjścia. Jedyne o czym w tej chwili marzyła dziewczyna to spokój w swoim przytulnym domu. Chciała zostać i móc cały dzień leżeć w wygodnej kanapie ze słuchawkami w uszach i książką w ręku.
Trzy lata temu kiedy jej tata remontował dom, Nicole całkiem sama zaprojektowała znaczną część jego wnętrza. Najbardziej dumna była z salonu- ściany miały kolor jasnej zieleni, a podłogę pokrywały deski z brzozowego drewna. W rogu stał duży stół, a obok niego wyjście na werandę i do ogrodu. Środek pokoju zajmowała czerwona kanapa i dwa fotele ustawione na około szklanego stolika. Na przeciwko znajdował się kominek oraz telewizor. Dalej, przy ścianie stały dwie szafy, w których mieściły się kieliszki i tego typu przedmioty. Schody zajmowały połowę prawej ściany, a obok nich znajdowało się wejście do sypialni rodziców, która różniła się nieco od reszty domu. Ściany przybrały kolor blado-fioletowy. Duże łóżko stało na środku, pomiędzy szafą i komodą. Główną ścianę zajmowały półki na książki. Na pierwszym piętrze znajdował się pokój Nicole, dalej łazienka cała w niebieskich płytkach oraz na sąsiedniej ściane- wejście do sypialnii Matt'a.
Nicole włożyła do uszu czarne słuchawki i poszła do samochodu. Usiadła na tylnym siedzeniu, zapięła pas i oparła głowę o szybę.
Droga do Manchesteru trwa około trzy godziny. Reszta rodziny zajęła miejsca, ojciec Nicole odpalił silnik i ruszyli. Pierwszą godzinę Nicole słuchała muzyki, jednak jej telefon wkrótce się rozładował. Kolejne kilkadziesiąt minut dziewczyna spędziła na bezmyślnym gapieniu się w szybę. Mijali liczne budynki w mieście, w końcu opuścili Londyn. Zatłoczone ulice i wysokie wieżowce zostały zastąpione przez krajobraz ogromnych pól, drzew i przyrody tego regionu.
Na miejsce dotarli kilka minut przed dwunastą. Wzrok Nicole napotkał znajomy widok- duży, stary dom z dębowego drewna, do którego prowadził wjazd. Na około rosły drzewa, głównie wierzby oraz niezliczone ilości kwiatów.
-Zaczyna się...- burknęła dziewczyna, bardziej do siebie samej, niż do kogoś z rodziny.
Rozdział pierwszy
Start from the beginning