Część 3

4.8K 254 105
                                    


 Mijały dni, ale nic się nie działo. Granger wciąż się nie obudziła, choć jej stan zdrowia odrobinę się poprawił, dzięki odstawieniu eliksiru na wzrost kości. W dalszym ciągu też nikt jej nie odwiedził. Aurorzy wymieniali się co osiem godzin pilnując drzwi, mimo że dziennikarze nieco odpuścili i teraz rozpisywali się o pogrzebie dwojga bohaterów narodowych, o ilości pośmiertnych odznaczeń, oraz o tragedii jaką przeżywają ich bliscy.

Draco prychnął i odrzucił gazetę na bok, po czym przetarł dłońmi zmęczone oczy. Zbliżało się południe, postanowił sprawdzić czy przez ostatnie parę godzin nastąpiła jakaś poprawa u jego pacjentki numer jeden, pilnowanej dzień i noc, a potem udać się na lunch. Nie zdążył jednak nawet wyjść na korytarz, gdy doszły do niego okropne krzyki.

- WPUŚĆ MNIE!

- Daj spokój, chodźmy stąd.

- Proszę się cofnąć!

- CHCE JĄ ZOBACZYĆ! – Wydzierał się jakiś piskliwy kobiecy głos – TO WSZYSTKO PRZEZ NIĄ! PUŚĆ MNIE GEORGE!

- Ginny, proszę...

- Proszę odejść, albo będę zmuszony użyć siły!

Draco szybkim krokiem przemierzył korytarz, by znaleźć się w miejscu zamieszania, czyli dokładnie pod pokojem Granger. Zobaczył tam Ginny Weasley trzymaną od tyłu za ramiona przez starszego brata, tego bez ucha. Twarz miała prawie tak czerwoną jak włosy i mokrą od łez. Wyrywała mu się, szarpała w jego objęciach, ale ten był od niej dużo większy, więc skutecznie ją powstrzymywał. Tuż przed nią stał auror z wyciągniętą przed siebie różdżką i groźną ostrzegawczą miną.

- Co tu się dzieję? – Warknął blondyn widząc całe zajście i aż gotując się wewnątrz ze zdenerwowania – Czego się drzesz Weasley? Jesteś w szpitalu, a nie na boisku!

- Malfoy! – Spiorunowała go wzrokiem – Ty jesteś uzdrowicielem Hermiony?

- Tak. – Wyprostował się patrząc z góry na małą rudą pchłę – Masz do mnie jakąś sprawę?

- Chce z nią porozmawiać! – Zażądała niezrażona jego lodowatym spojrzeniem – Zabiła ich! Harry'ego i Rona... Zabiła i nawet nie pojawiła się na pogrzebie!

Draco patrzył z obrzydzeniem jak szlocha niczym wariatka, a przemówił dopiero gdy nabrała powietrza, by się uspokoić.

- A jak miała niby przyjść, skoro jeszcze się nie obudziła? – Ginny czknęła, a jej brat jakby zapadł się w sobie – Ledwo przeżyła operację, ale widzę, że niewiele cię to obchodzi, a teraz wyjdź stąd i nie zaburzaj odpoczynku moim pacjentom, albo rozkażę, by wyprowadzono cię siłą!

- Ciebie niewiele obchodzili Harry i Ron, ale teraz oni nie żyją, a ona... - Wskazała oskarżycielsko palcem w zamknięte drzwi za plecami auror.

- A ona żyje! – Dokończył za nią jadowicie Draco – Na dodatek ledwo, a ty stoisz pod jej drzwiami i się wydzierasz, zamiast odwiedzić i życzyć powrotu do zdrowia! Potter i twój brat nie żyją i nic już z tym nie zrobimy! Współczuję ci Weasley, wam wszystkim, ale Granger jest teraz najważniejsza, bo jeszcze ma szanse z tego wyjść!

George jakby otrząsnął się po tych słowach, westchnął przeciągle i zwrócił się do swojej siostry.

- Gin, proszę cię. Tyle razy ci mówiłem, że to był wypadek, to nie wina Hermiony, że wjechał w nich rozpędzony samochód, i to kilka razy większy od tego jej małego autka.

Mała pchła jednak pokręciła tylko głową, odwróciła się na pięcie i odeszła czym prędzej szlochając głośno. Auror uspokojony opuścił różdżkę patrząc wyczekująco na jej brata.

Wypadek [zakończone]Where stories live. Discover now