Rozdział 2

5K 275 13
                                    

Wiele wątpliwości przeleciało przez mój umysł, gdy myślałam o pracy; możliwość nie zdobycia sympatii ze strony uczniów, moich kolegów. Możliwość bycia zawiedzioną ze swojej pracy. Ale nigdy tak naprawdę nie myślałam, iż będzie mnie przerażać mój współpracownik.

Usiadłam na swoim stałym krześle, trzymając krawędź drewnianego, długiego stołu i wpatrując się ze strachem w Marię. Wyglądała na absolutnie roztrzepaną; jej włosy były w kompletnym nieładzie, a twarz przypominała kamień jak wygrzebała się ze swoich papierów. Teraz wiedziałam jak wyglądają nauczyciele, kiedy trzy czwarte uczniów zawaliło test.

- Co... - zaczęła po raz piąty cichutkim głosikiem - Co, co jest w tym tak skomplikowanego? Mają książki, notatki. Dlaczego, do jasnej cholery nie czytają lektur?!

Przełknęłam ślinę, gdy na mnie spojrzała, a spojrzenie w jej oczach mieszało się z wściekłością i desperacją.

- To ja? Czy jestem złym nauczycielem?

Destiney i Renee siedzące obok niej pijąc kawę jakby nigdy nic. Założyłam, że przyzwyczaiły się do takiej Marii. Co oznaczało, iż nie była taka normalna... O Boże.

- Nie jesteś, kochanie. - Des poklepała ją po plecach i posłała mały uśmiech. - To piętnastolatki, cokolwiek byś nie zrobiła, nadal będą małymi cholerstwami. Nie bierz tego do siebie.

Maria odwróciła od niej swój wzrok, wydymając wargi.

- Doprowadzą mnie do śmierci. - powiedziała wzdychając, zanim skrzyżowała ręce na stole i pochyliła głowę w dół. Zamrugałam kilka razy, nadal będąc odrobinę zszokowaną jej zdenerwowaniem na oblanie przez jej uczniów testu.

- Często to się zdarza? - mruknęłam wskazując na Marię i złączyłam razem usta jak Destiney i Renee skinęły poważnie.  Cóż, myślę, iż powinnam być dzielna.

Drzwi od pokoju nauczycielskiego się otworzyły, i tak jak każdy, nie odwróciłam sie, by zobaczyć, kto to. Mówiłam sobie, iż uczniowie zawsze to robili.

Z drugiej strony, Maria uniosła delikatnie spojrzenie ku górze, i ponownie mnie przerażając, wyprostowała się, przesuwając palcami po swoich włosach.

- Po prostu tego było mi trzeba. - mruknęła do siebie z małym uśmiechem, patrząc, jak przypuszczałam, na osobę, która weszła.

Zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się na myśl o posiadaniu współpracownika, który potrafił całkowicie poprawić jej humor. Tylko, kiedy się odwróciłam, znowu się przeraziłam; to Louis był tą osobą, która weszła do pomieszczenia.

Złapał mnie jak mu się przyglądałam i szybko odwróciłam od niego wzrok, wzdychając. "Sukcesywnie" go unikałam przez... Trzy tygodnie? To byłoby sukcesywne, gdyby nie próbował ze mną rozmawiać za każdym razem, kiedy byliśmy w tym samym pokoju.

Wiedziałam, iż widzenie go było dziwne, ale nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek go zobaczę. Zawsze sobie wyobrażałam, co by się wydarzyło na ulicy w lato, kiedy byłby w mieście na jakimś festiwalu, czy coś... A później wróciłby do Doncaster. Proste.

Ale nie mogłam uwierzyć w to, iż musiałam z nim pracować, nigdy, choć raz... To znaczy, jaka była na to szansa?

Bardzo wielka, jak widać.

Złączyłam usta i nagle mój humor stał się jeszcze bardziej gówniany niż wcześniej, kiedy spojrzałam za okno; padał deszcz. W dzień, kiedy dałam samochód do mechanika i nie wzięłam parasolki. Zajebiście.

Odwróciłam wzrok z okna, by nie pogrążać się bardziej w depresji i zerknęłam na Marię. Mówiąc, iż wyraz jej twarzy był bezcenny było niedomówieniem.

You Again? ~ tłumaczenie (sequel DC) // L.T.Where stories live. Discover now