1

3.5K 117 11
                                    

Rhiannon

— Nareszcie koniec tej męczarni — rzucił Jerome i otworzył kolejne piwo. — Koniec szkoły, koniec z tą suką od matmy i koniec z obowiązkami.

— Nie tak szybko, kolego — zaśmiała się Brooke, a chłopak przewrócił oczami. — Mamy do załatwienia parę spraw.

— Teraz możemy jeździć po świecie! — wtrącił z podekscytowaniem Nico, przez co wszyscy prychnęliśmy. — No co? Nie tego chcieliśmy?

— Oczywiście, że tak, głupku — dodałam i pocałowałam przyjaciela w policzek. — Zawsze tego chcieliśmy, ale najpierw musimy znaleźć osobę, która potrafi grać na pianinie.

— Wystarczy keyboard — rzuciła ze śmiechem Brooke, a ja zgromiłam ją spojrzeniem. — Która godzina, Jer?

— Zbliża się siódma — odparł, patrząc na zegarek, a ja otworzyłam szeroko oczy.

— Muszę już iść. Umówiłam się z Shelby'm, że spędzimy ten wieczór razem — powiedziałam szybko, a Nico mruknął pod nosem jakieś przekleństwo. — Do zobaczenia!

Ruszyłam przez zarośla w stronę domu. Właśnie zakończyliśmy swoją edukację i byliśmy wolni. Teraz mogliśmy w stu procentach skupić się na zespole.

Gdy zaczynaliśmy liceum, zaprzyjaźniliśmy się, bo cała nasza czwórka była outsiderami. Nigdy nie słuchaliśmy tego co mieli do powiedzenia inni i też nie przejmowaliśmy się ich opinią.

Brooke poznałam trochę wcześniej. Była pierwszą dziewczyną z jaką kiedykolwiek miałam więcej styczności. Pomagała mi uporać się ze strachem przed ludźmi i sprawiła, że moja samoocena stała się wyższa. Była po prostu przyjaciółką jaką chciałby mieć każdy.

Poznaliśmy się w dość nietypowy sposób, ponieważ dostaliśmy karę i musieliśmy zostać po lekcjach. Oczywiście, mi i Brooke zdarzało się to dosyć często, ale Jerome i Nicholas byli wtedy zupełnie zagubieni.

Doszłam do domu i dostrzegłam zapalone światło w kuchni. Shelby czekał, a ja wiedziałam, że mam przechlapane. Przyzwyczaiłam się do kar z jego strony, ale one zazwyczaj nie skutkowały. Jednak teraz miałam wyrzuty sumienia. Obiecałam mu, że uczcimy moje zakończenie szkoły, a teraz kolejny raz go zostawiłam.

Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Miałam nadzieję, że uda mi się przejść niepostrzeżenie, ale gdy zdejmowałam buty, Shelby stanął mi naprzeciw i założył ręce na piersi.

— Przepraszam, ja zapomniałam, że...

— Zapomniałaś, Rhiannon? — rzucił z kpiną. — To nasza tradycja! Co roku spędzamy ten dzień razem, a ty zapomniałaś?!

—Shelby, przepraszam — wyrzuciłam z nutą złości.

— Poszłaś do portu? — zapytał ostro, a ja spuściłam wzrok na swoje nogi.

W porcie znajdowało się nasze ulubione miejsce. Zawsze tam piliśmy, bo strażnicy nie zapędzali się w tamte strony, przez śmierci, które nadeszły. Sam port był bezpiecznym miejscem, ale parę osób poznało drogę do ogromnego pomostu, gdzie odbywały się różne imprezy. Niestety, wiele osób zmarło tam pod wpływem alkoholu, więc Shelby nie był zbyt optymistycznie nastawiony do moich wypadów w tamte strony. Szczególnie, że wiedział, co tam robimy.

— Shelby, mam dziewiętnaście lat. Nie jestem już dzieckiem i umiem o siebie zadbać.

— Rhiannon, to nie tak, że ci nie ufam — westchnął ciężko, a ja uniosłam pytająco brew, jednak nic nie powiedziałam. — Jesteś jedyną osobą, która mi została i nie mogę cię stracić.

Fight For The CrownWhere stories live. Discover now