PROLOG

36 2 1
                                    

Dawno temu, kiedy ludzka stopa nie skalała Błękitnej krainy, żyły w niej potężne skrzydlate gady zwane Smokami. Stworzenia te strzegły sekretu zawartego głęboko w skałach gór Veter. Najstarsze z nich zasiadały na szczytach gór patrolując teren i wznosząc modły do gwiazd. Wierzyły, że w gwiazdach zasiadają ich przodkowie i spoglądają na nich z góry. Nazywali to Stadem wiecznych lotów. Kraina żyła w Harmonii i dostatku...

Skrzywił się i zamknął księgę. Pogładził palcem wyryte złote litery w skórze i westchnął opierając głowę o korę drzewa pod którym siedział. Wiedział bardzo dobrze że każde słowo zawarte w tej księdze było prawdą, jednak nie mógł zmusić się do czytania dalej. Ludzie wnieśli wiele zła do tej krainy a ich chciwość doprowadziła niemal do wymarcia Smoków.

Dzisiaj między ludzkością a Smoczym gatunkiem nie było mowy o ciepłych relacjach co dopiero o przyjaźni.

Uśmiechnął się sam do siebie pamiętając czasy kiedy smoki walczyły u boku człowieka. Ludzie jednak nie doceniali tego, podnieśli topór na Smoczy ród powodując wojnę między rasową. Błękitną ziemię splamiła krew obu stron, jednak to smoki ucierpiały najbardziej. Dziś żyje zaledwie 6 przedstawicieli. Gady te ukryły się w puszczy Arante, starając się odbudować dawną potęgę Smoków.

Uniósł stare błękitne oczy ku niebu a nad jego głową przeleciał jeden z ocalałych sześciu. Poczuł jak ogarnia go smutek. Wiedział że niebawem narodzi się siódmy smok.

Opuścił rękę na jajo leżące obok niego okrytę srebrną elficką tkaniną. Przez cienką ale twardą jak kamień skorupkę wyczuł delikatne bicie serca.

Parę metrów od niego pokazał się ogromny cień a po chwili w jego miejsce zgrabnie wylądowała złota smoczyca. Jej rogi sięgały czubków drzew, smukła łabędzia szyja wygięta w kształt litery "S" dźwigała drobny trójkątny łeb otoczony złotymi rogami zawiniętymi niczym baranie rogi, drobne wypustki na szczęce wyglądały jak płetwa, były połączone cienką srebrną błoną. Przednie kończyny miała przekształcone w skrzydła o rozmaitych srebrnych i złotych wzorach. Niebieskie oczy spojrzały z miłością na spoczywające obok starca jajo.

-Widzę Stelpnirze, że młode rozwija się odpowiednio. - powiedziała wdzięcznym i melodyjnym głosem lekko pochylając swoja piękną głowę. - Wyczuwam już jego ogień, będzie potężnym smokiem.

- Ateral, moja droga... - Wyciągnął pomarszczoną dłoń ku łbu smoczycy a ona oparła nos delikatnie o jego palce. - Już niebawem... Twój syn uratuje Błękitną krainę. 

DragonheartWhere stories live. Discover now