Kronika#1 (Czas i na mnie)

44 6 4
                                    


Otworzyłem powoli oczy, budzik mi jeszcze nie dzwonił więc było przed 9, choć nawet nie pamiętałem czy faktycznie go nastawiłem. Wolałem wstawać o jakiś konkretnych godzinach, szkoda dnia. Macając ręką pod poduszką szukałem telefonu jednak nie wyczułem go, pewnie spadł pomyślałem. W nocy czasem mam wrażenie nawiedza mnie szaleństwo tańca, wszystko potrafi być odwrotnie niż przed tym jak zasypiałem. Czasem to aż ciężko ogarnąć. Wychyliłem się jednak nad ziemie i poszukiwania zakończone.

- A więc to tu jesteś - powiedziałem chwytając telefon. 7 30 to była dobra pora na rozpoczęcie dnia. Szczególnie takiego dnia co miał wiele zmienić, przynajmniej tak myślałem, czy wiedziałem jednak ile się zmieni? Albo co chce zmienić? Pewne zdarzenia nawet gdy zachodzą niewiele zmieniają, dopiero z upływem czasu widać ich faktyczny wpływ na życie. Tak więc cóż... przygodę zaczyna pierwszy krok, w moim przypadku bardziej ruch. Wstałem z łóżka rozmyślając jeszcze chwilkę.

Ubrałem się jako tako i poszedł na dół, na śniadanie. Centrum Pokemon miało miejsce gdzie można było kupić sobie co nieco na ząb. Posiadając kartę trenera która dawała zniżki, wcale nie było drogo. Oczywiście dla pokemonów asortyment był większy ale nie było i tak na co narzekać. Zakupiłem pierwszą lepszą bułkę i ruszyłem do Siostry Joy.

- Hej Siostro Joy! Co tam, jak tam? - powiedziałem wesołym tonem gdy ją zobaczyłem. Miała na sobie jak zwykle taki strój pół pielęgniarki pół recepcjonistki. Chyba jednak najbardziej rzucające się w oczy były jej włosy różowe, ułożona w kucyk ale i w jakimś takim kolistym stylu, ciężko mi to określić, nie znam się na tym.

 Chyba jednak najbardziej rzucające się w oczy były jej włosy różowe, ułożona w kucyk ale i w jakimś takim kolistym stylu, ciężko mi to określić, nie znam się na tym

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


- Cześć Arsen! Miło cię widzieć śpiochu zadowolonego - powiedziała obracając się w moją stronę.

Teraz mogę potwierdzić też fakt że miała piękne niebieskie oczy, taak, to też się warto podkreślić jeśli chodzi o Siostrę Joy. No i była uśmiechnięta bardzo często, znacznie częściej niż ja.

- Co u mnie? Opieka nad Centrum jak to zwykle. Nic się nie zmienia w tym aspekcie. Jest dobrze choć niewielu tędy trenerów przechodzi. Mieszkamy troszkę na odludziu - zaśmiała się delikatnie.

Miała racje, jak to często bywało. Większe miasto było kawałem drogi stąd, ludzie wybierali inne drogi, znacznie szybsze aby dostać się do owego miasta. Po co zbaczać i wpadać do oddalonego Centrum Pokemon skoro jest nie po drodze?

- No cóż, nie ulega wątpliwości że wiele trenerów tu nie wpada - podszedłem do niej. - Lecz z drugiej strony ma to plusy. Nie jesteś nie wiadomo jak oblegana pracą. - powiedziałem wyciągając pokeballe a dokładnie trzy. - Mogłabyś się nimi zająć w wolnej chwili? Tak sprawdzić pod każdym kątem, lepszego miejsca na to nie ma - mrugnąłem do niej.

- Może tak, może nie. To zależy od ciebie.

- Ode mnie? - odparłem zaskoczony

- No tak. Zajmę się nimi jak opowiesz co przywlokło ciebie tutaj wczoraj w taki deszcz, i to jeszcze na noc - popatrzyła mi pewnie w oczy. Wyczułem lekką troskę w jej głosie. Zresztą często się o mnie martwiła.

No tak, obiecałem jej opowiedzieć co i jak jednak kiedy już muszę to zrobić to wcale nie chce. Chyba myślałem że to będzie prostsze a wcale takie nie jest. Albo myślałem że zapomni a ja zdążę uciec nic nie tłumacząc, czasem mi się udaje choć potem jestem zły na siebie za to.

- No dobrze, opowiem ci co i jak, zresztą i tak muszę się komuś wygadać bo nie wytrzymam - powiedziałem nie kryjąc desperacji. Usiedliśmy na krzesłach koło recepcji.

- Wyszedłem z domu a raczej uciekłem i nie mam zamiaru tam wracać. Mam dość. Chciałbym iść swoją drogę i nie patrzeć wstecz, chciałbym coś osiągnąć, coś zrobić sam. Chciałbym zostać trenerem pokemon, obecnie tak naprawdę mając 17 lat nie mam na koncie nic specjalnego, drobne turnieje co nawet byle kto by to wygrał, zresztą od zawsze siedzę w tym miejscu, gdzie wieje pustką. Rzadko kiedy dzieje się tu coś co zwróciło by moją uwagę. No i też dobrze wiesz jak to u mnie w domu bywa. Więcej pretensji i kłótni niż pomocy. Może i to też jest powodem. Chce stąd uciec Joy. Nie jestem szczęśliwy, szukam swojej drogi i myślę czas wziąć swoje życie w garść. Nie mam nikogo z kim mógłbym porozmawiać, nie mam znajomych, każdy jest zajęty sobą albo wyjechał. Czas i na mnie - mówiłem do niej na spokojnie. - Rozpocznę swoją podróż w innym regionie, nie wiem gdzie, tam gdzie będzie najszybciej. - zacisnąłem pięść pewny siebie.

- No cóż - popatrzyła na mnie jakby mnie oceniając - Może nie jest to zbyt mądre posunięcie lecz ja dobrze wiem jak ciężko będzie odwieść cię od tego planu - uśmiechnęła się delikatnie - poza tym przygoda ci nie zaszkodzi, może i znajdziesz swoją drogę w życiu. Przyjmę od ciebie pokemony i zbadam je dokładnie. Dostaniesz też kilka rad i zaktualizuje ci Pokedex o cenne informacje.

- Super Joy, jesteś najlepsza! - powiedziałem podając jej Pokedex i Pokeballe - szkoda że moi rodzice wychodzą z innego założenia i ich to nie obchodzi.

- Wiem jacy oni są i co robią nie tak. Nie raz rozmawialiśmy o tym. Wiesz jednak że kochają cię i się martwią. - powiedziała to czule dotykając mojego ramienia.

- Tak, tak, z pewnością tak jest. Szczególnie kiedy nie potrafią słuchać tego co mówię - odrzekłem z drobnym wyrzutem. Nie raz rozmawiałem z Joy na ich temat. Nie miałem z kim a i ona jedyna chętnie udziela mi pomocy i rad. Myślę że była dla mnie taką dobrą matką co zawsze da to wsparcie. Mimo wszystko wiedziała też że nie lubię rozmawiać na pewne tematy, może dlatego dziś rozmowa przebiegła sprawnie. Czuje się przy niej odpowiednio jeśli chodzi o trudne rozmowy.

- Jestem wdzięczny Joy za pomoc, idę do pokoju się przebrać, potem może na spacer, daj znać jak pokemony będą gotowe do odebrania - powiedziałem do niej po czym ruszyłem do pokoju. Musiałem się przebrać w jakieś wyjściowe rzeczy, w sumie chodziłem po Centrum w takim domowym stroju jak ja to określałem.

Ubrałem się w to co lubię najbardziej. Bluza z kapturem, czapka z daszkiem, luźne spodnie i buty do biegania, bo wygodne. Nie bardzo wiedziałem gdzie chce się udać, może do lasu, jest blisko i można spotkać tam ciekawe pokemony. Potem zjem coś na mieście i wrócę spacerkiem do centrum pokemon. A przynajmniej taki jest plan.

***

Stałem już przed ścieżką do lasu. Był słoneczny dzień, idealny na spacer. Chwilowo i tak nie mam lepszych zajęć i musiałbym czekać w Centrum Pokemon. Co do samego lasu to nie był spory, jednak plotki głosiły że dało się tu spotkać naprawdę rzadkie pokemony, lecz czy to prawda? Osobiście nigdy nie widziałem nic zaskakującego i traktowałem to bardziej jako czcze gadanie.

 Co do samego lasu to nie był spory, jednak plotki głosiły że dało się tu spotkać naprawdę rzadkie pokemony, lecz czy to prawda? Osobiście nigdy nie widziałem nic zaskakującego i traktowałem to bardziej jako czcze gadanie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Idąc drogą w głąb lasu wypatrywałem baczcie za jakimś pokemonem, pomijając chwile kiedy byłem zamyślony nad swoim życiem, lecz nic nie znalazłem. Jakie rzadkie pokemony, jak tu nawet czasem nie ma tych pospolitych? Pomyślałem sobie. No nic, pozostaje mi iść w stronę strumyka a potem powrót. Nagle koło mojej głowy przeleciał patyk, prawie nim dostałem. Spojrzałem w kierunku w którym owy element natury we mnie poleciał. Po obrocie kolejny patyczek poleciał w moim kierunku tym razem mnie trafiając w nogę.

- Co to ma znaczyć w ogóle?! - krzyknąłem lekko zdenerwowany w kierunku w którym lecą do mnie owe elementy.

- Straż Leśna! Proszę się poddać kłusowniku! - usłyszałem w połowie znajomy głos za krzaków, gdy w kierunku mojej twarzy poleciało coś znowu... 

Pokemon: Kroniki ArsenaWhere stories live. Discover now